Maciej Kot: "Pojawiły się drobne mankamenty"
Do dzisiejszych skoków na Wielkiej Krokwi w Zakopanem Maciej Kot mógł podejśc zupełnie bez presji mając zapewnione zarówno miejsce w składzie na konurs drużynowy, jak i udział w niedzielnych zawodach. Zakopiańczyk oddał skoki na odległość 125, 123 oraz 120 metrów i jak sam przyznaje nie było to maksimum jego możliwości.
- To były skoki na niezłym poziomie, ale bez rewelacji. Kiedy rozgrzewka nie jest taka, jak na zawodach i troszkę mniej mocy jest w nogach to wszystko gorzej działa. Pojawiły sie też drobne mankamenty techniczne z pozycją dojazdową i odbiciem, ale to po analizie jesteśmy w stanie z dnia na dzień zmienić. - skomentował swoje dzisiejsze próby Kot.
Polak wie, że stać go na dużo więcej, a dzisiejsze skoki nie były jeszcze optymalne.
- Dzisiaj skoki były na 67% - tak prezycyjnie licząc, bo jest spora rezerwa techniczna, ale też mobilizacji jeśli chodzi o siły.
Maciej Kot potwierdza, że obecnośc kibiców potrafi pozytywnie wpłynąć na zawodnika i zatrzeć pewne braki.
- Kibice mobilizują, więc czasami dodatkowa rozgrzewka i mobilizacja nie są już potrzebne, bo to już dodaje sporo motywacji. Skakało sie fajnie, ale pojawiły sie pewne mankamenty, pierwszy skok były najlepszy i wary zapamiętania.
Błędy, które pojawiły się w dniu dzisiejszym są naszemu zawodnikowi znane i nie na tyle poważne, aby nie dało się ich wyeliminować przed oficjalnymi zawodami.
- Te mankamenty przewijały się już wcześniej w skokach, ale to nie jest duży problem, bo jesteśmy w stanie wrócić do skoków z Wisły. To wszystko jest w głowie zapisane i wystarczy analiza wideo i rozmowa z trenerem, żeby jutro i w niedzielę było dobrze.
Skakanie przed własna publicznością jest też pewnym wyzwaniem dla skoczków, bo na niewielu arenach spotykają się z tak liczną widownią, w dodatku wspierającą Polaków.
- Nie jest łatwo podejść do zawodów w Zakopanem jak do każdych innych. Na kwalifikacje przyszło tu więcej kibiców niż na przeciętny konkurs Pucharu Świata za granicą. To jest niesamowite i są dwa sposoby, żeby sobie z tym poradzić - albo zupełnie się wyłączyć i mieć klapki na oczach albo dać się ponieść i pozytywnie wykorzystac energię dawaną przez tysiące ludzi - mieć radośc z tego, że można skakać przed taka publicznością.
25-latek nie zamierza jednak odcinać sie od panującej pod Giewontem atmosfery, a wręcz przeciwnie - chce ją wykorzystać do jak najlepszych skoków.
- Ja chcę mieć jak najwięcej radości z tego, że mogę tutaj skakać, bo jest to jednak przywilej startowania w Zakopanem. Każdy zawodnik chce tutaj przyjechać, wystarczy popatrzeć na listę startową, przyjechały największe sławy - Ahonen, Ammann mimo, że urodziło mu sie dziecko. To jest wielka radość, więc skakanie z klapkami na oczach odebrało by tą przyejmność. Psychika musi być silna i trzeba robić swoje.
Korespondencja z Zakopanego, Dominik Formela i Paweł Guzik
autor: Paweł Guzik, źródło: Informacja własna weź udział w dyskusji: 4