Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Maciej Kot: "Ciągle szukamy pomysłu"

Po pierwszej serii dzisiejszego konkursu indywidualnego Maciej Kot zajmował dopiero 25. miejsce. 135-metrowy skok oddany w drugiej część zmagań pozwolił naszemu reprezentantowi na spory awans. Ostatecznie został on sklasyfikowany na 13. lokacie. Jak podopieczny Stefana Horngachera ocenia swój występ?


- Nie o takie lokaty chciałoby się bić. Myślę, że przede wszystkim w takich warunkach jak dzisiaj, na takiej skoczni, chodziło o przyjemność z latania. Kiedy wieje mocny wiatr pod narty rzeczywiście można fajnie latać. Dzisiaj była zerowa, bo strasznie się męczyłem. Korzystniejsze byłoby dla mnie, gdyby wszystkim wiało 2 m/s w plecy, a nie pod narty, bo te dodatkowe podmuchy i parcie na nie tylko powiększa i potęguje moje problemy w locie.

Czy oprócz błędów popełnianych w locie jest coś, co należy jeszcze poprawić? - Jest sporo do poprawy. Wczoraj było troszeczkę lepiej, ale tylko przez to, że wiał mniejszy wiatr pod narty. Wtedy jest łatwiej kontrolować lot. Im mniejsza skocznia, tym mniejsza presja na narty. Dzisiaj warunki nie pomagały i robiłem co mogłem, ale to nie jest jeszcze optymalne skakanie. Cały czas jest nad czym pracować.

- Ciągle szukamy pomysłu na progres, czasem ciężko jest znaleźć oczywisty element. Jedną rzeczą jest to, co należy poprawić, ale chyba najważniejszą – jak to poprawić. Jest kilka dróg, a teraz pozostaje tylko pytanie, którą wybrać. W takim momencie, w jakim jesteśmy teraz, nie ma czasu na testowanie czy kombinowanie, a trzeba znaleźć jedną drogę i tego się trzymać. Można poszukać w sprzęcie i nie ukrywam, że między pierwszą a drugą serią coś zmieniłem i teraz musimy to wszystko przeanalizować.

Podczas krótkiego pobytu w Polsce poprzedzającego zawody w Oberstdorfie, nasi reprezentanci przypuszczalnie nie pojawią się na skoczni. – Plan prawdopodobnie jest taki, że znowu nie będziemy skakać i kolejne próby oddamy dopiero w Oberstdorfie. Jest to o tyle dobre, że po pierwsze skocznia w Willingen trochę przypomina obiekt mamuci, więc z czuciem tej większej skoczni można jechać do Oberstdorfu. Po drugie, za bardzo nie mamy czasu. Właściwie spędzimy w domu tylko dwa dni i trzeba też pomyśleć o regeneracji.

Jakie odczucia towarzyszą dwudziestopięciolatkowi przed pierwszymi w tym sezonie zawodami na mamuciej skoczni? - Nie obawiam się. Wiadomo, że z obawami nie ma co jechać na mamuta. Chcę przygotować jasny, prosty plan na tę skocznię i od pierwszego skoku go realizować. Myślę, że po przeanalizowaniu tych skoków z trenerem uda się znaleźć jakiś sposób, żeby wyglądały dużo lepiej i sprawiały mi radość.

Korespondencja w Willingen, Dominik Formela