Wypowiedzi Piotra Żyły i Jana Ziobry po niedzielnym konkursie w Sapporo
Po sobotnich miejscach w czołowej "10" w wykonaniu Piotra Żyły i Jana Ziobry, niedzielne zawody przybrały inny scenariusz. Żyła po ataku z 19. pozycji ostatecznie finiszował w Sapporo na 12. miejscu, natomiast Ziobro zakończył swój występ już na pierwszej serii, uzyskując w trudnych warunkach dopiero 39. notę dnia na Okurayamie (HS 137).
Piotr Żyła (12. miejsce):
- Wynik jest nieco gorszy, ale nie jest źle i tragedii też nie ma. Pierwszy skok trochę mi nie wyszedł. Dojechałem z tyłu, przez co nie było dobrego pchania nogami. Zostałem nad bulą i nie było rotacji. W drugiej rundzie wszystko wyszło fajnie, ale nad bulą brakowało wysokości, po czym nagle wskutek podmuchu narta przyszła i nieco mnie rozkołysało. Mimo wszystko było w porządku. W finale spędziłem trochę czasu na miejscu przeznaczonym dla aktualnego lidera, więc elegancko. Może nie awansowałem strasznie dużo, ale fajnie się tam stoi i obserwuje krótsze skoki rywali.
- W tym roku Sapporo jest polskie. Tak naprawdę nie daliśmy się pokonać nikomu innemu. Wczoraj triumfował Maciek, dziś Kamil, co dla całej naszej drużyny jest super. Byliśmy w małym szoku, bo nawet w Japonii było sporo polskich kibiców. To zawsze cieszy tak daleko od domu. Ci ludzie zawsze przychodzą na skocznię i nas wspierają. Porozmawialiśmy z nimi trochę i zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcia. Wiadomo, że tutaj łatwiej jest nas złapać niż w Zakopanem czy Wiśle, gdzie są tysiące Polaków.
- Obie serie rozegrano w podobnych warunkach. Mimo, że wiało chwilami dość mocno, to wszystko przebiegało w miarę płynnie. Nawet nie zakładałem, że druga seria mogłaby się nie odbyć. Dobrze, że wszystko doszło do skutku, bo szkoda byłoby przebyć tyle kilometrów, aby siedzieć tylko w hotelu i na kiblu <śmiech>. Udało się skoczyć i to jest najważniejsze.
- Czy będziemy świętować dwa polskie zwycięstwa? Trzeba zapytać trenera <śmiech>. Dostaliśmy wiadomość, że pojedziemy coś zjeść na miasto i nie wiem, co dalej <śmiech>.
- Do próby przedolimpijskiej w Korei Południowej podchodzę jak do normalnych konkursów. Raczej nic nadzwyczajnego nas tam nie czeka. Trzeba po prostu być skoncentrowanym i robić swoje. Dla mnie będzie to nowa skocznia, gdyż jeszcze nigdy nie byłem w tym miejscu. Jest to skocznia nowszego typu, więc przypuszczam, że będzie podobna do innych. Są one fajne i przyjemne. Liczę na fajne skakanie.
Jan Ziobro (39. miejsce):
- Warunki były dzisiaj takie, a nie inne i niestety nie miałem szczęścia. Odjęto mi zaledwie 2,5 punktu za wiatr, więc nie było możliwości oddania skoku z tak nisko ustawionej belki startowej. Bywają i takie dni, zatem trzeba to przyjąć. Jeszcze w kwalifikacjach miałem sprzyjające warunki, więc udało się coś z tego odlecieć. Zawody były loteryjne i wielu skoczków nie uzyskało odległości, jakich by oczekiwało. W tym gronie byłem też ja. Tak bywa i takie są skoki narciarskie.
Kamil Stoch i Maciej Kot wylosowali dobre losy na loterii wietrznej? - Kamilowi nie tyle się udało, co sam skoczył dobrze. Wygrał te zawody, więc wspólnie jako zespół cieszymy się z jego sukcesu. Maciek był czwarty, więc to kolejne powody do radości. Teraz walczymy dalej. Cały weekend oceniam dość pozytywnie, bo skok w niedzielnym konkursie był całkiem niezły, ale niesprzyjające warunki nie pozwoliły odlecieć dalej.
Z jakim nastawieniem 25-latek udaje się do Korei Południowej? - Będę chciał tam skakać dobrze i dobrze wykonywać pracę, bo po to tutaj przyleciałem. Może nie sprawdzian, ale będzie to przetarcie przed przyszłorocznymi Igrzyskami Olimpijskimi, bo nigdy wcześniej tam nie byłem. Będę robił wszystko, co w mojej mocy, aby dobrze się zaprezentować. A jak będzie? Okaże się po konkursie.
Jak na niespełna dwa tygodnie przed Mistrzostwami Świata czuje się Jan Ziobro? - Są jeszcze kwestie, które są do poprawy i wyeliminowania do czasu Mistrzostw Świata, które nadchodzą wielkimi krokami. W Finlandii chciałbym się pojawić z jeszcze lepszymi skokami niż do tej pory, gdyż uważam, że jest to w moim zasięgu. Będę ciężko pracował, aby wydobyć potencjał i rezerwy, które we mnie drzemią.
- Na koniec chciałbym pozdrowić mojego brata Przemka, który chcąc pomóc w firmie doznał przykrego wypadku, wskutek którego doznał złamań kości w ręce. Pozdrawiam Cię bracie, trzymaj się mocno i dziękuję!
Korespondencja z Sapporo, Tadeusz Mieczyński