Dawid Kubacki: "Miałem dzień wolny bez żadnych konsekwencji"
Zarówno seria treningowa jak i kwalifikacje do konkursu indywidualnego w Trondheim nie były udane dla Dawida Kubackiego. Podczas treningu osiągnął on odległość 114,5 metra (35. miejsce), natomiast w prologu poszybował na 118. metr, co pozwoliło mu zająć dopiero czterdziestą piątą pozycję. W pierwszej serii czwartkowych zawodów prócz niego wystąpi jeszcze czterech Polaków.
Jak Dawid Kubacki zniósł kilkugodzinną podróż do Trondheim? Zmęczenie dało się we znaki? - Nie było łatwo zerwać się tak rano, ale jakoś poszło. Dotarłem na miejsce, nie spóźniłem się na wyjazd - to był mój taki pierwszy sukces tego dnia. W autobusie mieliśmy na tyle miejsca, że w trakcie podróży można było ze dwie brakujące godziny odespać. Ogólnie minęła nam ona zadziwiająco normalnie. Teraz też jest okej, nie czuję zmęczenia.
W środę zawodnicy walczyli z bardzo ciężkimi warunkami atmosferycznymi. Co o oddanych przez siebie skokach sądzi 27-latek? - Na pewno nie były optymalne. Wydaje mi się, że ta próba z serii kwalifikacyjnej była jednak trochę lepsza niż chociażby skoki w Lillehammer. Niestety, jakieś zawirowania powietrza zaczęło mi wciągać nartę, więc musiałem z tym walczyć przez jakąś część lotu i na tym sporo straciłem. Przejrzę to na spokojnie z trenerem i dojdziemy wspólnie do jakichś konstruktywnych wniosków. Do jutra jeszcze troszkę pracy mnie czeka.
W poniedziałek Dawidowi Kubackiemu nie udało się przejść przez kwalifikacje do konkursu Pucharu Świata w Lillehammer (108 metrów – 53. miejsce). Z powodu zbyt silnego wiatru wtorkowe zawody zostały jednak odwołane. Czy wobec tego można mówić o tym, że to właśnie Kubacki był największym wygranym w naszej reprezentacji? - No tak, trener się śmiał, że dla mnie to super, bo tak naprawdę miałem dzień wolny i to bez żadnych konsekwencji. Reszta chłopaków wyszła na tym gorzej i oni musieli wczoraj troszkę popracować. Stefan i Jasiek oddali dobre skoki, trafili na fajne warunki i zajmowali wysokie lokaty, ale niestety konkurs odwołano. Nie mieli oni okazji powalczyć do końca.
Korespondencja z Trondheim, Dominik Formela i Tadeusz Mieczyński
autor: Kinga Leśniewska, źródło: Informacja własna weź udział w dyskusji: 3