Piotr Żyła: "Można było pokonać Norwegów"
Sobotnie zawody drużynowe z pewnością zapadną Piotrowi Żyle głęboko w pamięć. Reprezentant Polski dwukrotnie, w serii próbnej i pierwszej rundzie konkursowej, pobił rekord naszego kraju w długości skoku, ostatecznie ustanawiając go na odległości 245,5 metra. Jego dobra postawa przyczyniła się także do sukcesu całego zespołu, który rywalizację ukończył na drugim miejscu, przegrywając jedynie z reprezentacją Norwegii.
- Moje dzisiejsze skoki ułożyły się od najlepszego do najgorszego. Ten drugi, najdłuższy, wcale nie był najlepszy. Najlepszy był zdecydowanie ten pierwszy, w serii próbnej. Ten był naprawdę bardzo dobry. Skok z pierwszej serii też był okej, ale po prostu belka była trochę wyżej ustawiona, a trzeci nie był idealny na progu. Ogólnie jestem bardzo zadowolony z tego dnia i pozytywnie zaskoczony. Po wczorajszych skokach trudno było się spodziewać, że da się tutaj skoczyć sto metrów dalej - ze śmiechem komentuje Żyła.
- Dziś był trochę szalony dzień i szalony konkurs, ale dla nas jak najbardziej udany i z tego się cieszymy. Każdy z nas wykonał swoją dobrą robotę. Wszyscy skakali naprawdę bardzo dobrze i daleko. To piękny dzień.
- To bardzo specyficzna skocznia. Wiem, jak trzeba na niej skakać, ale dzisiaj i tak bardzo pomógł mi trening, który odbyliśmy przed południem, kiedy miałem okazję poćwiczyć ruszanie z belki i balans na rozbiegu, bo miałem z tym trochę problemów. Ale ogólnie rzecz biorąc wiedziałem, że tu się nie da tak skakać, a i tak skoczyłem tak wczoraj w kwalifikacjach. Przesadziłem z aktywnością w tym skoku. Przejście za progiem jest tutaj dość ostre i jeżeli nie zrobi się wszystkiego tak, jak należy, to można skończyć tak, jak ja wczoraj. Nic się już potem w locie nie mogło udać, nie było odpowiedniej mocy, pozycji ani rotacji. Dzisiaj od pierwszego skoku było bardzo dobrze, poza tym ostatnim, kiedy przesadziłem w drugą stronę, zostałem za bardzo z tyłu i źle wyszedłem z progu. Ale ogólnie jest elegancko <śmiech>.
- Można było dzisiaj pokonać Norwegów, ale w drugiej serii i Daniel Andre Tande i ja skoczyliśmy słabiej. Wiadomo, że można gdybać. Gdybym ja skoczył lepiej, to mielibyśmy szanse na zwycięstwo, ale równie dobrze Tande mógł oddać lepszy skok. Także jest jak jest, ważne, że drużyny, które zagrażają nam w Pucharze Narodów, zajęły miejsca za nami. My dalej walczymy o dobre skoki, bo o to przecież chodzi – podsumowuje reprezentant Polski.
Korespondencja z Vikersund, Dominik Formela i Tadeusz Mieczyński