Dawid Kubacki: "Każdy z nas jest waleczny"
Polska reprezentacja w niezmienionym składzie po raz szósty tej zimy stanęła na podium zawodów drużynowych. Po złocie w Lahti, dwóch pucharowych triumfach w Klingenthal oraz Willingen, drugiej pozycji w Zakopanem i trzeciej w Oslo, tym razem nasza ekipa finiszowała na drugiej pozycji w konkursie lotów narciarskich w norweskim Vikersund. Jedynym członkiem ekipy Stefana Horngachera, który nie poprawił w sobotę rekordu życiowego był Dawid Kubacki, który przyznaje, iż nie poprawa najlepszego w karierze rezultatu była jego celem na ten dzień.
- W sobotę nie nastawiałem się na bicie rekordów. Wiedziałem, że po ostatnich dniach, kiedy słabiej skakałem, dla mnie najważniejsze będzie systematycznie wracanie do dobrej dyspozycji. Dziś oddawałem całkiem w porządku skoki. W drugiej serii nie było imponujących metrów, ale i warunki były ciężkie. Koniec końców można to podsumować bardzo pozytywnie. Zrobiony został kolejny krok naprzód, wykonana została kolejna praca i jest coraz lepiej.
Czy Kubacki odczuwa jeszcze dolegliwości bólowe związane z małą kontuzją, której nabawił się w Oslo? - Pobolewają czasami, ale to nie jest coś, co mogłoby mi bardzo przeszkadzać. Największy problem z nimi był podczas dwóch pierwszych dni po urazie, gdyż byłem nieco przestawiony. Miednica troszkę mi się przestawiła, co burzyło mi czucie na skoczni. Teraz wróciło to do normy, co pozwala skakać normalnie. Na zdrowie bym nie zwalał.
Czy 27-latek pamięta równie spektakularny konkurs w historii skoków narciarskich? - Ja mam ogólnie słabą pamięć, ale konkurs faktycznie był bardzo emocjonujący. Było dużo zmian, dużo się działo, fajne odległości, więc super było brać w tym udział. W niedzielę oczekuję kolejnego kroku naprzód, bez zbędnego napalania się. Chcę dalej, systematycznie pracować. Mimo niezłych skoków dzisiaj, trochę metrów na tej skoczni mogę jeszcze wywalczyć. To trzeba zrobić po prostu pracą.
Wiele osób twierdziło, że nasi zawodnicy na obiektach mamucich będą przegrywać z Austriakami i Niemcami, którzy gonią nas w Pucharze Narodów. Tymczasem obie te ekipy musiały oglądać plecy Biało-Czerwonych. - Nie poddaliśmy się i walczyliśmy do końca. To się opłaciło. Każdy z nas jest na tyle waleczny, iż mimo różnych komentarzy się nie podda. Dziś to udowodniliśmy.
Korespondencja z Vikersund, Dominik Formela i Tadeusz Mieczyński