Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Dawid Kubacki: "Dla nas sezon letni jest kontynuacją walki"

Choć po 1. serii zajmował dopiero 6. lokatę, Dawid Kubacki potwierdził wysoką dyspozycję z piątkowego konkursu drużynowego wygrywając w sobotę zmagania indywidualne w Wiśle Malince. Jest to jego drugi triumf na obiekcie im. Adama Małysza w ramach Letniego Grand Prix i trzeci w całej karierze.


- Na półmetku zmagań nie spodziewałem się zwycięstwa, gdyż mój pierwszy skok nie był do końca udany, ale trener mówił przed zawodami, że naszym zadaniem jest skakać tutaj jak na treningach, a tam błędy się przytrafiają. W pierwszej serii też się pojawił, ale nie złożyłem broni i walczyłem do samego końca. Trochę mnie to zaskoczyło, że udało mi się wywalczyć pierwsze miejsce. Cieszę się z tego wyniku, bo walka była do samego końca. Kibice powinni być zadowoleni, ja jestem, Maciek też, choć pewnie trochę będzie narzekał, że był drugi, ale mógł skoczyć dalej <śmiech>. Bardzo fajne zawody - mówi Polak.

- Szkoda mi było Kamila, bo wiadomo, że lądowanie w dolnej części tabeli nie jest przyjemne. To są skoki treningowe, a w tych, jak mówiłem, mogą zdarzać się błędy. Kamil nie ma się czym za bardzo przejmować, bo jest to okres przygotowawczy. W tej chwili forma nie musi być tak duża. Cieszę się, że zaczynam z dość wysokiej dyspozycji, przez co nie muszę za bardzo skupiać się na podstawowych rzeczach. Mogę pracować sobie nad detalami, co później może mi dać wyższą formę zimą - dodaje drużynowy mistrz świata z Lahti.

Opóźniony start zawodów był w jakimś stopniu utrudnieniem? - Po przyjeździe na skocznię wiedzieliśmy, że konkurs nie ruszy od razu, ale takie doświadczenia mieliśmy tutaj już przed tygodniem, kiedy nasze treningi planowaliśmy na godziny wieczorne, aby wiatr ucichał, bo przez dzień dawał się we znaki. Trening, który spędza się na długim oczekiwaniu na skok, jest niewiele warty. Skakaliśmy dość późno, jednak były to owocne zajęcia. Podczas oczekiwania na rozpoczęcie zawodów zajmujemy się podbijaniem piłki, gramy w telefonach czy rozmawiamy o głupotach. Jeżeli znamy decyzję informującą o nowej godzinie startu zawodów, idziemy na dodatkową rozgrzewkę, aby cały czas być przygotowanym do oddawania skoków.

Pierwszy raz w cyklu LGP Kubacki triumfował przed dwoma laty na tej samej skoczni. Czym różnią się te sukcesy? - Dzisiejsze zwycięstwo smakuje bardzo podobnie do tego sprzed dwóch lat. Jest bardzo podobnie. Serce rośnie podczas wygrywania przed polską publicznością, kiedy można posłuchać Mazurka Dąbrowskiego odśpiewanego a'capella. Takie dni dają mi dużo pozytywnej energii do dalszej pracy.

Wygrana na inaugurację sezonu letniego jest zaskoczeniem? - Przed tym weekendem nie znaliśmy naszego poziomu na tle reszty świata. Po to są te zawody, aby mieć porównanie w tym momencie. Okazało się, że idziemy w dobrym kierunku, więc pozostaje się cieszyć. Dla nas sezon letni jest kontynuacją walki i trybu startowego. Można tu wytrenować "głowę", bo na zawodach skacze się nieco inaczej. Jest więcej emocji, a tego na treningach nie da się odtworzyć. Choćby z tego względu te starty są bardzo przydatne, aby wejść w zimę z rozruchem, a nie brać jej za początek rywalizacji.

Tematem wielu rozmów jest waga mieszkańca Nowego Targu. Czy jest ona w tym momencie optymalna? - Aktualnie mam nieco za niską wagę. Na zawody dopiłem tyle płynów, że nie było problemów podczas kontroli, ale jest to już na takim limicie. Nie lubię podnosić wagi latem, bo obniżanie jej przed zimą nie działa na mnie dobrze. Nie czuję się wychudzony.

Korespondencja z Wisły, Tadeusz Mieczyński i Dominik Formela