Kamil Stoch: "Skoki to na szczęście zimowa dyscyplina"
Kamil Stoch starty w Letnim Grand Prix 2017 rozpoczął od falstartu. Zawodnik zamykający listę startową pierwszej serii uzyskał 119 metrów, co dało mu dopiero 31. pozycję, odbierając prawo startu w rundzie finałowej. Jak dwukrotny mistrz olimpijski skomentował dzień w Wiśle Malince?
- Jest dużo goryczy. To bardzo przykra sytuacja, ale z drugiej strony nie wali mi się świat. To dopiero pierwszy konkurs, a do tego latem. Widzę, że mam jeszcze sporo pracy przed sobą, aby ustabilizować swoje skoki. Powoli będę kontynuował pracę - zapowiada Stoch.
Co było powodem krótszego skoku? - Cała energia poszła w próżnię, zamiast trafić w próg. Z tego powodu wyleciałem dwa metry niżej niż zazwyczaj. Z takiego wyjścia z progu nie było szans odlecieć dalej.
Z jakimi wnioskami mistrz świata z 2013 roku opuści Beskidy? - Mam mieszane uczucia. W piątek oddawałem naprawdę solidne skoki, z których byłem zadowolony, a do tego byłem częścią drużyny, która wygrała zawody. Tym razem dostałem kopa w tyłek, aby nie trzymać głowy za wysoko, chociaż uważam, że i tak jej nie trzymam. Przyjmuję to jako lekcję i dodatkową motywację do jeszcze bardziej wzmożonego wysiłku.
- Nie można rozpaczać. Takie sytuacje się zdarzają i trudno. Ważne, że pozostali Polacy walczą w dalszym ciągu. Mamy kilku zawodników na najwyższym poziomie i oni dają radość kibicom - dodaje 30-latek.
- Na ogół początki lata mi nie leżą, ale na szczęście skoki to zimowa dyscyplina. Pozytywnie patrzę w przyszłość, ale i ze świadomością dużego wysiłku, który muszę włożyć w treningi. W kolejnych zawodach postaram się skakać lepiej niż w Wiśle - zakończył podopieczny Stefana Horngachera.
Korespondencja z Wisły, Dominik Formela
autor: Dominik Formela, źródło: Informacja własna weź udział w dyskusji: 48