Simon Ammann: "Tęsknię za takimi sukcesami..."
Wśród nich jest mieszkająca w Warszawie rodzina Stachurów, która przyjaźni się z Ammannami i dosyć często bywa w rodzinnej miejscowości Simiego-Unterwasser. Okazją do kolejnego spotkania był przyjazd 22-letniego sportowca do Polski na mecz, który został wczoraj rozegrany w Płocku. Już na warszawskim Okęciu Simon został powitany przez Dorotę Stachurę bukietem róż. Rodzice nastolatki zdradzili, że najbliższych Ammanna poznali przypadkiem, przebywając w okolicach Unterwasser. Dodali, że są w tej niewielkiej miejscowości bardzo popularni, udzielają nawet wywiadów.
Rodzina Stachurów nie jest jedynym przykładem tego, że zainteresowanie Simonem ze strony polskich fanów nie gaśnie. W internecie działają bowiem strony stworzone przez fanki sympatycznego skoczka.
Mecz w Płocku w wykonaniu Szwajcara to bardzo dobre spotkanie. Niestety, Simon przyjechał do Polski jedynie na dwa dni, gdyż dłuższy pobyt uniemożliwiły mu obowiązki wojskowe. Nawet na tak krótką wizytę w Polsce skoczek musiał otrzymać specjalne zezwolenie. "Nie zagram w meczu w Chorzowie. W niedzielę mam spotkanie ze sponsorami, a w poniedziałek muszę już być w swojej jednostce"- mówi Simi.
Jakie odczucia ma 22-letni Szwajcar po dotychczasowym pełnieniu funkcji żołnierza? "Moja służba wojskowa trwa osiemnaście tygodni, do połowy lipca. W moim pododdziale jest dwunastu czołowych sportowców. Mamy ćwiczenia wojskowe i treningi. Nie ma dla mnie taryf ulgowych. Oczywiście strzelałem już z karabinu, ale zdecydowanie wolę nosić narty niż broń"-wypowiada się Simon. W rozmowie z dziennikarzami jak zwykle nie stroni od żartów: "Jestem szeregowcem i wcale nie zamierzam awansować".
Nie znaczy to jednak, że Simiemu brak ambicji-tę wykorzystuje w innym kierunku. Jego sportowe zamierzenia sięgają wysoko, zwłaszcza, że wciąż pamięta o swoich olimpijskich skokach po złoto. "Tęsknię za takimi sukcesami- mówi skoczek- Niestety, nie jestem jasnowidzem, żeby przewidzieć, kiedy wrócą. Ale formę mam znowu wysoką. Ostatnio skakałem dobrze."
Mimo wielkiego osiągnięcia sprzed dwóch lat i ogromnej popularności jaka po nim nastąpiła Simon nie uważa się za bohatera narodowego. Owszem, jest znany, ale do miana gwiazdora mu daleko. Wciąż pozostaje skromny i nieco nieśmiały. Mimo to uwielbia wrzawę, jaka panuje na skoczni podczas rozgrywania konkursów: "Podobają mi się egzaltowane dziewczyny, kiedy piszczą z zachwytu. Cieszę się, że mam tylu kibiców i swój fan club. Zauważyłem jednak z przykrością, że coraz mniej dziewczyn piszczy na mój widok."
Kariera sportowca ma to do siebie, że składa się z wzlotów i upadków. Naturalną koleją rzeczy jest fakt, że wraz ze obniżką formy przychodzi spadek zainteresowania ze strony kibiców, gdyż nie wszyscy angażują się w dopingowanie zawodnikom równie mocno. Jeśli jednak chodzi o nasz kraj, Simon Ammann nie może narzekać. Tutaj wciąż jest serdecznie witany, a wspomniania wyżej rodzina Stachurów towarzyszy mu w podróży po naszym kraju wraz ze słynnym już transparantem, głoszącym: "Harry Potter on the sky - Fly, Simi, fly!". Przydomek "Harry Potter" przylgnął więc do Ammanna na dobre. Sam skoczek wypowiada się o nim następująco: "Podoba mi się to przezwisko, bo nasze historie wzlotów są dosyć podobne. Ale nie czytałem tej powieści, a film znam z plakatów."
Simon niewątpliwie nie powiedział jeszcze ostatniego słowa jeśli chodzi o jego sportowe dokonania. Końcówkę minionej zimy miał świetną i kibice z niecierpliwością oczekują na inaugurację nowego sezonu. Jak każdemu skoczkowi narciarskiemu z ogromną ambicją, także i jemu chodzi po głowie zwycięstwo w klasyfikacji generalnej i zdobycie Kryształowej Kuli. Co więc Simi sądzi o osiągnięciu Adama Małysza, który zdobywał to trofeum aż trzykrotnie, w dodatku trzy razy z rzędu? "Wyczyn Adama Małysza był rekordem świata. Ale wierzę, że ktoś mógłby dominować przez cztery czy pięć sezonów"-powiedział Simon.
Mamy nadzieję, że sezon 2004/05 będzie bardzo dobry zarówno w wykonaniu Adama Małysza, jak i Simona Ammanna. Trzymamy za tego niezwykle sympatycznego sportowca kciuki i życzymy mu jak najszybszego powrotu na narciarskie salony.
Źródło: SE, ŻW