Hendrickson bez finansowego wsparcia ze strony federacji
Brak sportowych sukcesów i problemy z dojściem do dyspozycji sprzed kontuzji prawego kolana spowodowały inny scenariusz powrotu Sary Hendrickson. Przygotowania do Zimowych Igrzysk Olimpijskich 2018 musi opłacać sama.
- Wydaję się to zbyt surowe, zwłaszcza podczas sezonu olimpijskiego. Od kiedy nie spełniam wymagań, nie powinnam być finansowana, mam do tego bardzo realistyczne podejście, które jednak nie pomaga w znalezieniu sponsorów - powiedziała mistrzyni świata z 2013 roku podczas wrześniowego spotkania z mediami. Brak funduszy jest spowodowany zmianą w wymogach dofinansowywania z 2010 roku przez Amerykański Związek Narciarsko-Snowboardowy (USSA). W przypadku skoków narciarskich, jeśli występy w zawodach nie są zadowalające, organizacja zaprzestaje dalszej inwestycji w zawodnika. - Koszt finansowania wszystkich dyscyplin jest o wiele większy niż nasze możliwości, więc musimy podejmować czysto biznesowe decyzje, co i dla nas jest równie frustrujące - mówił Tom Kelly, pełniący pełni rolę wiceprezesa do spraw komunikacji w USSA.
Droga 23-latki do pozyskania dodatkowego wsparcia finansowego nie będzie łatwa - potrzebuje dwukrotnego wejścia do czołowej piątki podczas zawodów z cyklu Pucharu Świata, co może przysporzyć Amerykance dużo stresu, ze względu na jej ostatnie wyniki w zawodach tej rangi (21. i 17. miejsce). Dodatkowo, na niekorzyść przemawia najwyżej wywalczone miejsce w sezonie 2016/2017 - 8. pozycja podczas grudniowych zawodów w Lillehammer.
Hendrickson wielokrotnie wykorzystywała swoją pozycję do włącznie kobiecej konkurencji w skokach na najwyższy, światowy poziom. Jest zarówno pierwszą zwyciężczynią Pucharu Świata, jak i pierwszą kobietą, która oddała skok na igrzyskach olimpijskich. Pomimo jej niezaprzeczalnych zasług w walce o równouprawnienie kobiet w sporcie, pionierka znalazła się w trudnej sytuacji ekonomicznej.
- Pracujemy nad rozwojem programów inwestycyjnych w Stanach. Niestety, nawet będąc najlepszą Amerykanką w swojej dyscyplinie, sama muszę płacić za wszystko – sportsmenka oszacowała, że sezon kosztowałby ją najmniej dwadzieścia tysięcy dolarów by pokryć sprzęt, hotele, bilety lotnicze i składki członkowskie niezbędne do uzyskania kwalifikacji olimpijskiej. Atletka w głównej mierze oparła się o własne oszczędności, pomoc rodziny i indywidualnych sponsorów.
- To zdecydowanie stresujące, obowiązek zapłaty za to wszystko. Bardzo lubię to, co robię, wierzę w siebie, więc jeśli to wymaga inwestycji pieniędzy, nie przeszkadza mi to – opowiada.
USSA szuka sposobów na pomoc we wspieraniu kobiecych skoków narciarskich. Rozpoczęto także nowy program inwestycyjny w poprzednim roku, aby załatać lukę budżetową pokrywając wynagrodzenie trenerów i koszt podróży. W tym samym czasie U.S Nordic Sport, oddzielna organizacja, którą zarządza pięciokrotny olimpijczyk - Bill Demong, prowadzi rozmowy dotyczące przejęcia drużyny skoczkiń, prawdopodobnie przed rozpoczęciem igrzysk w Pjongczangu. Obecnie instytucja nadzoruje już kadry skoczków i kombinatorów norweskich. Niezależnie od wyniku rozmów, Hendrickson wierzy w swój występ podczas olimpiady.
autor: Agnieszka Musiał, źródło: sltrib.com weź udział w dyskusji: 6