Alexander Pointner: Ból nie ustępuje
W ostatnim czasie do opinii publicznej dostała się wiadomość, iż Alexander Pointner nie będzie już trenerem reprezentanta Bułgarii, Władimira Zografskiego. Były skoczek narciarski oraz wieloletni trener reprezentacji Austrii zrezygnował z funkcji, którą sprawował przez dwa ostatnie sezony i ustąpił miejsca Matjazowi Zupanowi. Dla wielu kibiców postać Pointnera zniknęła ze świata skoków narciarskich wraz z pożegnaniem się z austriacką kadrą w kwietniu 2014 roku. W niedawnej rozmowie z "Tiroler Tageszeitung" 46-latek opowiedział o cierpieniu, jakiego doznał po śmierci córki, jak również wystawionej na ciężką próbę przyjaźni.
- To było jak krok w tył - przyznaje Pointner w rozmowie z Marianne Hengl, zapytany o śmierć jego córki. Pod koniec 2014 roku austriackie media podały informację o próbie samobójczej Niny, która po tym zdarzeniu na trzynaście miesięcy zapadła w śpiączkę i przebywała w stanie wegetatywnym. Dziewczyna zmagała się przez lata z depresją, która w jej rodzinie jest uważana za schorzenie dziedziczne. Niestety, mimo starań lekarzy, dziewczynki nie udało się uratować. Austriacki trener obwiniał za ten czyn siebie, twierdząc, że poświęcał zbyt mało uwagi zarówno dzieciom, jak i całej rodzinie.
Były szkoleniowiec przyznaje, że odkrył wtedy tak naprawdę, co znaczy prawdziwa przyjaźń. - Wszyscy pędzą z zawrotną prędkością przez życie, nikt nie zauważa twoich problemów. Wtedy zdajesz sobie sprawę, że prawdziwych przyjaciół nigdy przy tobie nie było - podsumowuje w wywiadzie.
- Wszyscy pytają "jak się czujesz?" i oczekują odpowiedzi "wszystko w porządku". Po tym zazwyczaj następuje zdanie "jeśli będziesz czegoś potrzebować, jesteśmy w kontakcie", ale to tylko pusty slogan. Ból nie ustępuje. Narasta lęk, że nigdy już nie poradzisz sobie z codziennymi sprawami - dodaje.
Pointner przyznaje również, że pomoc otrzymał od tych ludzi, od których jej nie oczekiwał. Obecnie uważa siebie za kompletnie innego człowieka, który codziennie cieszy się z małych rzeczy. Po rezygnacji z prowadzenia reprezentacji Austrii zupełnie zmienił styl życia. Z przebywania ponad 200 dni poza domem do statecznego, blisko rodziny i znajomych.
- Każdy kto myśli, że pewne kwestie prywatne można odłożyć na bok, szczególnie związane z córką, dla własnego rozwoju i sportu, jest w błędzie. Życie nie zawsze oznacza "szybciej, wyżej, dalej" - zaznacza Pointner i jako przykład pokazuje swoje cierpienie związane ze śmiercią dziecka. - To uczucie, gdy wiesz, że będziesz szedł przez miasto i nigdy nie spotkasz tam Niny, jest przerażające. Masz jednak świadomość, że nie zmienisz już biegu wydarzeń i że musisz zaakceptować obecną sytuację.
Zapytany o trzy życzenia, o jakie mógłby poprosić, odpowiada z uśmiechem. - Życie to nie koncert życzeń. Kiedy Nina leżała trzynaście miesięcy w śpiączce, miałem wiele planów, nadziei, ale żadne z nich się nie spełniły. Dlatego właśnie życzenia bardzo trudno sformułować. Tak szybko, jak o nich pomyślimy, tak szybko możemy się rozczarować. Po tym wszystkim, co się stało, myślę bardzo realistycznie.
Na sam koniec Pointner zwraca się do czytelników z bardzo ważnym i mądrym przesłaniem. - Wróciłem do rodziny i niezwykle się z tego cieszę. Myślę, że jest to w zasięgu każdego.