Strona główna • Czeskie Skoki Narciarskie

Jakub Janda zakończył karierę

Dzisiejszy konkurs drużynowy był ostatnim w karierze Jakuba Jandy. Skoczek pochodzący z Čeladnej postanowił odwiesić narty na przysłowiowy kołek i poświęcić się w zupełności polityce, żegnając się z widzami przy okazji inauguracyjnego weekendu Pucharu Świata w Wiśle. Po zmaganiach zespołowych odpowiedział dziennikarzom na parę pytań, podsumowując jego karierę podczas konferencji prasowej.


- Przede wszystkim chciałbym podziękować wszystkim należącym do tej wielkiej rodziny skoków narciarskich za wspaniałe dwadzieścia jeden lat – skoczkom, trenerom, dziennikarzom, włodarzom FIS oraz organizatorom zawodów.

Dlaczego Janda zdecydował się zrezygnować z dalszej rywalizacji na skoczni i rozpocząć karierę polityczną? - Wielu ludzi myśli, że polityka jest dla mnie czymś nowym, ale to nieprawda. Jestem zaangażowany w to środowisko od dziewięciu lat. Teraz przechodzę na wyższy poziom. Pogodzenie tego ze skakaniem na dobrym poziomie jest niemożliwe, więc musiałem podjąć taką decyzję. Myślę, że bycie politykiem jest dużo trudniejsze, niż bycie skoczkiem narciarskim, lecz wierzę, że jestem wystarczająco silny, by podołać temu zadaniu.

- Będę angażował się w politykę w stu procentach, tak samo jak wcześniej w kwestii skoków. Nigdy nie wrócę do ich profesjonalnego uprawiania. To był mój ostatni konkurs, jednak nie rezygnuję całkowicie ze sportu. Jako polityk będę robił wszystko, by pomóc temu środowisku.

Czy czeski skoczek wspomina miło konkursy Pucharu Świata rozgrywane w Polsce? Które miejsce przypadło mu bardziej do gustu – Wisła czy Zakopane? - Jeśli chodzi o polskie konkursy, te w Wiśle równają się zmaganiom w Zakopanem. Jednak, gdyby tegoroczna edycja PŚ nie zaczynała się w Wiśle tydzień szybciej, nikt nie zobaczyłby mnie więcej na skoczni.

Po oficjalnej konferencji Janda odpowiedział dziennikarzom na parę dodatkowych pytań. Odniósł się między innymi do tego, czy gdyby nie został politykiem, zdecydowałby się kontynuować swoją sportową karierę. - Gdybym nie zdecydował się na karierę polityczną, najprawdopodobniej skakałbym do końca tego sezonu. Chciałbym wystąpić jeszcze na igrzyskach w Pjongczangu, jednak sprawy poukładały się tak, a nie inaczej.

Co uznał za największy sukces w swojej długiej karierze? – Zdecydowanie było nim pierwsze zwycięstwo w PŚ na skoczni w Titisee-Neustadt. To mój ulubiony obiekt w pucharowym kalendarzu.

Jakub Janda swój debiut w Pucharze Świata zanotował 9 marca 1996 roku na obiekcie do lotów narciarskich w Harrachovie. Pierwsze pucharowe punkty zdobył równo rok później w fińskim Lahti. Na premierowe podium musiał czekać przez kolejne sześć lat – 11 stycznia 2003 roku w Libercu podczas konkursu PŚ oddał skoki, które pozwoliły mu na zajęcie miejsca na jego najniższym stopniu. Przełomem w karierze okazało się rozpoczęcie współpracy ze słoweńskim trenerem Vasją Bajcem po sezonie 2003/2004. Podczas Letniego Grand Prix w 2004 roku uplasował się na 3. lokacie w zawodach rozgrywanych na Wielkiej Krokwi w Zakopanem. Kolejna zima zaowocowała w pierwsze poważne sukcesy, w tym jeden triumf, który miał miejsce w Titisee-Neustadt. Łącznie podczas sezonu 2004/2005 Janda stanął na podium dziewięć razy.

Najlepszy w karierze okazał się dla niego sezon 2005/2006, który zwieńczył zdobyciem Kryształowej Kuli za zwycięstwo w Pucharze Świata. Zwycięstwa odnosił w nim pięciokrotnie, triumfując także w 54. Turnieju Czterech Skoczni wespół z Janne Ahonenem – był to jedyny przypadek w historii tych zmagań, gdy doszło do tego typu sytuacji. Oprócz wyżej wymienionych osiągnięć, zdobył dwa medale mistrzostw świata w Oberstdorfie w 2005 roku – srebro na skoczni normalnej i brąz na obiekcie dużym. Były to jedyne krążki światowego czempionatu zdobyte przez sympatycznego Czecha.

Kolejne lata nie były już dla niego tak udane – po roku 2006 ani razu nie udało mu się zmieścić w czołowej "20" klasyfikacji generalnej PŚ. Ostatni triumf w zawodach najwyższej rangi odniósł cztery lata temu, kiedy to okazał się najlepszy podczas zmagań w ramach LGP w Niżnym Tagile. Słynął z charakterystycznego stylu – jego sylwetka w locie była ułożona bardzo nisko, natomiast głowa często znajdowała się poniżej linii nart.

Korespondencja z Wisły, Piotr Bąk i Natalia Żaczek