Karl Geiger: Po Pjongczangu nie trenowaliśmy na skoczni
Za nami pierwszy po Zimowych Igrzyskach Olimpijskich konkurs rangi Pucharu Świata. W sobotę najlepsi zawodnicy rywalizowali w Lahti, gdzie odbyła się rywalizacja zespołowa. Górą byli Niemcy, którzy kolejno wyprzedzili Polskę i Norwegię. O dużym niedosycie mogą mówić Austriacy, którzy nie wykorzystali słabszej próby Daniela Andre Tandego.
Karl Geiger (Niemcy; 1. miejsce):
- To były naprawdę udane zawody dla całej niemieckiej drużyny. Każdy świetnie wykonał swoją pracę, oddając możliwie najlepsze skoki. To nasz pierwszy triumf tej zimy, co czyni nas bardzo szczęśliwymi i usatysfakcjonowanymi.
- Po zmaganiach w Pjongczangu nie trenowaliśmy na skoczni, więc piątkowy powrót na skocznię nie był dla nas najprostszy. Wszyscy zdołaliśmy jednak powrócić do prób na wysokim poziomie.
Johann Andre Forfang (Norwegia; 3. miejsce):
- Po nieudanej próbie Daniela w pierwszej serii wiedzieliśmy, że powrót do rywalizacji o najwyższe lokaty będzie trudnym zadaniem, ale nie zamierzaliśmy się poddać. Mieliśmy też świadomość, iż każdy członek naszej drużyny jest w tak dobrej formie, że przy słabszej próbie któregoś ze skoczków reprezentujących inną nację, jest możliwość powrotu do walki.
- Staraliśmy się utrzymać pełną koncentrację. Mnie raduje fakt, iż swoje najlepsze skoki w Lahti oddałem w seriach konkursowych. Jestem całkiem usatysfakcjonowany z mojego sobotniego występu.
Michael Hayboeck (Austria; 4. miejsce):
- Szkoda mi zespołu. Sam starałem oddać jak najlepsze skoki, ale mam problemy z odpowiednim "timingiem" na progu. Wybijam się zbyt wcześnie, co skutkuje utratą kilku metrów.
- Cieszy mnie fakt, że popełniane przeze mnie błędy są niewielkie. Ich wyeliminowanie może dać mi dodatkowe metry i przybliżyć mnie do czołówki. To dobry prognostyk.