Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Adam Małysz: Trzeba pomyśleć nad funkcjonowaniem kadry B

W Oslo wygrywał pięciokrotnie, w tym pierwszy raz w karierze. To w stolicy Norwegii ogłosił zakończenie sportowej kariery. Adam Małysz, bo o nim mowa, w rozmowie z naszym portalem podsumował sobotnie zawody drużynowe. "Król Holmenkollen" odniósł się też do mizernej sytuacji w kadrze B oraz podjął temat polskich skoczkiń.


- Za swoich czasów nie spodziewałbym się dwudziestu podium w zmaganiach zespołowych. Marzeniem było, aby Polska była tak mocna w tych konkursach. Fajnie, że poszło to w tym kierunku.

Czy wyczyn Kamila Stocha z Lahti można porównać do czasów deklasacji naszego rozmówcy? - Każdy z nas jest inny, więc trudno to porównywać, ale myślę, że tak. Jeśli się rozpędzisz i znasz swój poziom, wówczas trudno cię powstrzymać. Ten automatyzm jest najgroźniejszy dla rywali, ponieważ wychodzi gość jak Kamil, który spóźnia czasem skoki, a i tak leci najdalej. To jest właśnie ta forma, o której mówimy. Kiedy zawodnik nią dysponuje, wszystko dzieje się samo, a błędy nie eliminują go z walki o wygrane. Czy Kamil jest jak maszyna nie do zatrzymania? Jest jak automat. Jest w takiej formie, że nie musi myśleć o tym, co go czeka. Wychodzi na rozbieg i robi swoją robotę.

Dawid Kubacki to zawodnik od zadań specjalnych w rywalizacji drużynowej? - Dawid skakał dziś naprawdę bardzo dobrze, a to świetny prognostyk na resztę turnieju Raw Air. Tanio skóry nie odda i będzie walczył do samego końca.

Jak można uargumentować obecność Macieja Kota w drużynie po nieprzebrniętych kwalifikacjach? - Sztab szkoleniowy naszej drużyny jest tak nastawiony na konkursy drużynowe, że patrzy na całokształt dyspozycji, a nie ostatnią próbę. Maciek trochę zepsuł skok kwalifikacyjny, po niezłych treningach, ale nie wyeliminowało go to z zawodów drużynowych.

Co można powiedzieć o występie Stefana Huli? - Nogi Stefana nie chodzą tak, jak chodziły przed Zimowymi Igrzyskami Olimpijskimi czy już w Pjongczangu. Skacze cały czas dobrze technicznie, wszystko jest powtarzalne, natomiast nogi nie funkcjonują jak przedtem, ale trenerzy pracują nad tym, aby uruchomić je jeszcze do końca sezonu.

Kiedy kadra narodowa A święci kolejne sukcesy, kadra B tonie w marazmie. W sobotnim konkursie Pucharu Kontynentalnego w Zakopanem jedyny punkt z tej grupy zdobył tylko Aleksander Zniszczoł, a honor naszego kraju ratowali juniorzy. - Niestety, ale tak jest. Dochodzą sygnały ze strony zarządu Polskiego Związku Narciarskiego, że coś trzeba z tym zrobić. Z pewnością poczynimy pewne ruchy, ale trudno zrobić cokolwiek teraz, bo wciąż trwa sezon. Wydaje mi się, że trzeba siąść i spokojnie pomyśleć nad dalszym funkcjonowaniem kadry B. Należy znaleźć rozwiązania, a niektóre być może przenieść z kadry A na zaplecze. Mamy pewne pomysły i miejmy nadzieję, że to wypali.

- U nas jest bardzo trudna sytuacja, jeśli chodzi o dziewczyny. Te, które zaczęły skakać wcześniej, doszły do pewnego poziomu i nie robią dalszego postępu. Gdzieś się zatrzymały i jest z tym duży problem. Nie mam pojęcia jak to dokładnie rozwiązać, gdyż skoki kobiet to coś zupełnie innego niż skoki mężczyzn. Z kobietami trzeba trochę inaczej pracować, więc jest to trudniejsze zadanie. PZN z pewnością pochyli się nad tym tematem, bo skoki pań na świecie rozwijają się coraz bardziej. Międzynarodowa Federacja Narciarska chciałaby też, aby i w Polsce odbył się Puchar Świata kobiet. Fajnie byłoby, gdyby któraś z naszych dziewczyn chociaż punktowała w elicie.

Korespondencja z Oslo, Dominik Formela