Kamil Stoch: Nadal szukam czegoś, co mogę zrobić lepiej
Kamil Stoch pędzi przez Norwegię niczym pociąg ekspresowy. Konkurs w Lillehammer zakończył się 28. pucharowym triumfem w karierze tego zawodnika, a także powiększeniem przewagi w klasyfikacjach generalnych Pucharu Świata oraz Raw Air. Podopieczny Stefana Horngachera drugiego Dawida Kubackiego pokonał o 27,7 pkt.
- Czuję się, w dalszym ciągu, super, ale nie chcę dać się zbytnio temu wszystkiemu ponieść. Nie chcę odlecieć w chmury. Staram się twardo stąpać po ziemi, bo wiem ile pracy mnie kosztowało, i ile wciąż kosztuje, aby oddawać takie skoki. Do tego, nadal szukam czegoś, co mogę zrobić lepiej. Tylko dzięki temu mogę się rozwijać i utrzymywać wysoki poziom - tłumaczy Stoch.
- Z warunkami było dziś różnie, jak w telenoweli <śmiech>. Wiatr może nie zmieniał kierunku, ale zmieniał siłę. Raz wiało mocniej pod narty, a raz słabiej, ale nie było to coś, co wypaczyłoby wyniki. Było w miarę równo - dodaje Polak.
- Widziałem, co działo się przed skokiem Stefana Huli i wszyscy, we trzech, śmialiśmy się z tego, co było, a właściwie z tego, czego nie było, czyli przedskoczka gotowego do przetestowania obiektu. Ktoś musiał pobiec po niego na górę skoczni, on musiał ekspresowo zbiec w okolice belki, przygotować się do oddania skoku i dopiero ruszyć. Trochę to trwało... - komentuje trzykrotny mistrz olimpijski.
Wielu polskich kibiców jest rozwścieczonych na członków jury z ramienia FIS. Czy lider Pucharu Świata, po wydarzeniach w Oslo i Lillehammer, podziela takie podejście do tematu? - Dlaczego rozwścieczonych? Taki jest ten sport. Poniekąd jest to piękno tego sportu, że jest totalnie nieprzewidywalny. Nawet super forma nie zapewnia nikomu zwycięstwa. Tak staram się do tego podchodzić. Koncentruję się wyłącznie na tym, na co mam wpływ i co ja mogę zrobić. Tym czymś są po prostu skoki.
Korespondencja z Lillehammer, Dominik Formela