Zbigniew Klimowski: Zależy nam, aby sukces osiągnęła cała grupa!
Skijumping.pl: W tym sezonie został Pan asystentem trenera kadry B. Czy jest Pan zadowolony z nowej posady?
Zbigniew Klimowski: Oczywiście, że jestem zadowolony, przede wszystkim jest to dla mnie jakieś nowe doświadczenie. Do tej pory pracowałem sam, jako trener prowadzący, natomiast teraz działam troszkę z innej strony. Wszystkie nowinki stosowane w Austrii i na Zachodzie są obecnie wprowadzane przez Heinza Kuttina i Stefana Horngachera, więc jest od kogo sie uczyć.
Skijumping.pl: Decyzja, kto zostanie czyim asystentem została podjęta najpóźniej. Początkowo krążyła informacja, że będzie Pan współpracował z Heinzem Kuttinem w kadrze A...
ZK: Tak, taka była propozycja Związku, natomiast, jak wiadomo, trener prowadzący sam sobie dobiera asystenta i wybrał Łukasza Kruczka, z którym już rok wcześniej współpracował i były efekty. Nie było więc sensu zmieniać cokolwiek.
Skijumping.pl: Jak wygląda podział zadań między panami?
ZK: Wiadomo, trenerem wiodącym jest Stefan Horngacher, natomiast ja mu pomagam. Jeśli tylko potrzebuje jakieś moje wnioski, doświadczenia z pracy w poprzednich sezonach, to analizuje je i coś nowego dorzuca.
Skijumping.pl: Decyzje podejmujecie wspólnie, czy też decydujące słowo ma trener Horngacher?
ZK: Decyzje podejmuje raczej trener Horngacher, natomiast, jeśli ja widzę jakieś uwagi, to Stefan też je na spokojnie analizuje.
Skijumping.pl: Czy zaskoczyło Pana coś w jego metodach treningowych, czy wprowadził coś nowego?
ZK: Patrząc na poprzednie lata, na pewno trenowaliśmy nieźle, natomiast dużo więcej zwraca on uwagę na drobne szczegóły, które my pomijaliśmy.
Skijumping.pl: Jak ocenia Pan zgrupowanie w Hinterzarten, nad czym głównie pracowaliście?
ZK: Głównie były to sprawy techniczne, jednak oprócz skoków sporo czasu poświęciliśmy na trening siłowy, więc zawodnicy młodsi są już trochę zmęczeni, natomiast starsi wytrzymują. Jeśli zaś chodzi o tę nowoczesną aparaturę zamontowaną na Adlerschanze, to nie korzystaliśmy z niej.
Skijumping.pl: Czy podobnie, jak Łukasz Kruczek, przy Heinzu Kuttinie, tak i Pan przy Stefanie Horngacherze musi pełnić rolę tłumacza, czy też skoczkowie radzą sobie sami?
ZK: Nie ma z tym dużego problemu. Nawet jeśli niektórzy zawodnicy nie znają niemieckiego, to porozumiewają się z trenerem w języku angielskim.
Skijumping.pl: Co jest dla Pana priorytetem? Sukces pojedyńczego zawodnika, czy drużyny?
ZK: Zależy nam, aby sukces osiągnęła cała grupa.
Skijumping.pl: Kto według Pana poczynił największe postępy w ostatnim czasie?
ZK: W chwili obecnej lepiej prezentują się seniorzy. Tutaj wyróżnia się przede wszystkim Krystian Długopolski, który bardzo pozytywnie reaguje na ten trening. Zresztą on już w zeszłym sezonie zaczął skakać nieźle, natomiast teraz doszło kilka szczegółów i widać że nadal sobie radzi. Generalnie cały czas skacze poprawnie. Polepsza się także forma Roberta Matei.
Skijumping.pl: Teraz, gdy Wielkiej Krokwi skończy się montaż igielitu, zapewne łatwiej będzie planować treningi na dużych obiektach...
ZK: Bardzo się cieszymy, że już prawdopodobnie od lipca będziemy tutaj skakać. Przede wszystkim zejdziemy z kosztów, ponieważ treningi na obiektach zagranicznych są zdecydowanie droższe niż w Zakopanem.
Skijumping.pl: Wasza współpraca z kadrą A układa się wzorowo. A jak natomiast przedstawia się sytuacja z kadrą C?
ZK: Oni interesują się tym co i jak robimy, jaka jest nasza praca, podglądają nas. Natomiast z trenerem Fijasem normalnie prowadzimy rozmowy, on dopytuje się, co nowego, my pomagamy w sprzęcie.
Skijumping.pl: Jakie macie plany na najbliższe tygodnie?
ZK: Od poniedziałku do czwartku trenujemy w Ramsau, następnie będziemy przebywać w Zakopanem, a później mamy zaplanowane wyjazdy do Villach i do Velenje na Puchar Kontynentalny.
Skijumping.pl: Dziękuję bardzo za rozmowę.
ZK: Również dziękuję
autor: Jaala, źródło: Informacja własna weź udział w dyskusji: 4