Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Melanie Faisst - od skoczkini narciarskiej do nieposkromionej łowczyni bramek

W 2014 roku Melanie Faisst przerwała karierę skoczkini narciarskiej i z zaśnieżonych obiektów do skoków na nartach trafiła na zieloną murawę. Początki nie były łatwe. Kiedy już jednak odnalazła się na boisku, okazało się, że posiada niezwykły instynkt do strzelania bramek, który pozwala jej na bicie kolejnych snajperskich rekordów.


- Gdy zaczęłam grać w piłę, szybko okazało się, że mam dar do zdobywania goli. W ubiegłym sezonie trafiłam do siatki rywali czterdzieści razy – cieszy się była skoczkini. To jednak nic w porównaniu do tego, co w tym sezonie wyczynia Faisst w barwach kluby VFR Klosterreichenbach, grającego w regionalnej lidze niemieckiej. W pierwszych trzynastu meczach sezonu zdobyła 43 bramki co daje jej średnią 3,3 gola na mecz! I pomyśleć, że do dwudziestego roku życia nie kopnęła nawet piłki…

Urodzona w 1990 roku Melanie Faisst jako skoczkini zapowiadała się bardzo obiecująco. Już w wieku 15 lat zdobyła indywidualne mistrzostw Niemiec. W sezonach 2009/10 i 2010/11 w klasyfikacji generalnej Pucharu Kontynentalnego, który był wtedy najwyższym cyklem w kobiecych skokach, zajmowała kolejno 5 i 4 miejsce. Zimą 2011/12, gdy zainaugurowano rozgrywki Pucharu Świata sezon ukończyła na ósmej pozycji. Potem przyszedł jednak regres formy. W styczniu 2014 roku, gdy okazało się, że skocznkini z Baiersbronn zabraknie w składzie ekipy niemieckich skoczkiń na igrzyska olimpijskie w Soczi, Faisst postanowiła skończyć ze skakaniem na nartach. Od czynnego uprawiania sportu nie udało jej się jednak uciec.

- Będąc jeszcze skoczkinią, przy okazji konkursów czy zgrupowań, które miałyśmy razem z chłopakami, od jakiegoś często zaczęłam grywać z nimi w piłkę – opowiada Melanie. Okazało się, że nieźle jej to wychodzi, a kontakt z futbolówką daje Niemce sporo satysfakcji. Jako skoczkini Faisst mieszkała w Oberstforfie, lecz na weekendy wracała czasem do swojego rodzinnego Baiersbronn. Jej sąsiad Matthias Illg był trenerem mającej tam swoją siedzibę drużyny VFR Klosterreichenbach. – Przy jakiejś okazji zapytałam go, czy mogłabym pograć w tej drużynie – wspomina dzisiejsza gwiazda klubu.

Początkowo pojawiała się na boisku sporadycznie, po zakończeniu kariery skoczkini zaczęła grywać regularnie. - Na początku byłam zdesperowana, bo nie potrafiłam unikać pułapek ofsajdowych i co chwilę znajdowałam się na spalonym – śmieje się Faisst, która musiała nauczyć się specyfiki dyscypliny drużynowej tak bardzo różniącej się od indywidualnego sportu, jakim są skoki narciarskie - Sport drużynowy to coś zupełnie innego niż indywidualny. Na skoczni wszystko zależało ode mnie, na boisku nie mogłabym strzelać goli bez dziesięciu osób, które znajdują się za mną – zauważa Niemka.

Ojciec Melanie, Klaus, był specjalistą od kombinacji norweskiej, matka, Andrea, grała w piłkę w klubie Furtwangen 07. Brat Melanie, Manuel, poszedł w ślady ojca. Zdobył pięć medali mistrzostw świata juniorów w kombinacji norweskiej, trzykrotnie stawał na podium Pucharu Świata w tej dyscyplinie. Gdy pochodzi się z tak usportowionej rodziny jak Melanie Faisst, właściwie niemożliwe jest życie poza sportem.

W piłkę gra już cztery lata, nabywa coraz więcej doświadczenia i bije swoje kolejne rekordy strzeleckie. – Przepis na strzelanie bramek jest prosty. Trzeba czaić się blisko bramki, czekać na swoje okazje i je wykorzystywać – śmieje się Melanie – Bramek mogłoby być jeszcze więcej, ale wciąż za często znajduję się na spalonym – dodaje z uśmiechem.

Melanie Faisst nie jest jedyną skoczkinią, która zapałała miłością do czynnego uprawiania futbolu. Skakania na nartach i grę w piłkę próbowała łączyć znakomita austriacka skoczkni, Daniela Iraschko, która ze swoją drużyną FC Wacker Innsbruck zdobyła dwukrotnie v-ce mistrzostwo Austrii i grała dwa razy w finale krajowego pucharu. Najciekawszą personą w historii skoków związaną zarówno z nartami jak i piłką nożną jest jednak Norweg Bjoern Wirkola, a o jego niezwykłej historii można przeczytać >>>TUTAJ<<<