Jakub Janda: Nie jesteśmy w stanie konkurować ze światem
Ubiegłej zimy punkty do klasyfikacji generalnej Pucharu Świata zdobyło tylko trzech Czechów. Czy istnieje nadzieja, aby niedługo nastały dla nich lepsze czasy? Na temat aktualnej sytuacji w czeskich skokach wypowiedział się ostatni zdobywca Kryształowej Kuli dla naszych południowych sąsiadów - Jakub Janda.
Od zdobycia przez Jandę Kryształowej Kuli i triumfu w Turnieju Czterech Skoczni minęło już dwanaście lat. W listopadzie ubiegłego roku skoczek pochodzący z Celadnej zakończył swoją bogatą w sukcesy karierę, decydując się na zostanie politykiem. Czy zdecydowałby się na kontynuację swojej przygody ze skokami w przypadku, gdyby nie dostał się do czeskiego parlamentu?
- W przypadku porażki w wyborach, prawdopodobnie skakałbym dalej. Nie byłbym jednak pewien, czy prezentowałbym na tyle wysoki poziom, by rywalizować na igrzyskach w Korei Południowej - w końcu mam już 39 lat.
Czesi zanotowali jeden z najgorszych sezonów od wielu lat. Podopieczni Richarda Schallerta ostatniej zimy łącznie zgromadzili w PŚ zaledwie 95 punktów, a najlepszym indywidualnym wynikiem było 13. lokata Cestmira Koziska w rywalizacji na skoczni mamuciej w Tauplitz/Bad Mitterndorf. Co było powodem regresu na tak dużą skalę?
- Skoki narciarskie w naszym kraju podupadają. Miejsce w czołowej "10" igrzysk któregoś z naszych zawodników nazwałbym w obecnej sytuacji cudem. Takie rzeczy czasem się zdarzają, lecz nie tym razem. Kluby starają się, jak mogą, by poprawić obecną sytuację. Ważne decyzje mogą zapaść pod koniec kwietnia podczas spotkania władz związku. W tej chwili jednak ciężko przewidzieć, jak rozwinie się sytuacja.
- Nie wszyscy nasi skoczkowie dotrwali do końca sezonu. Złe rezultaty nie wpłynęły na nich dobrze, ale nie ma w tym niczego niezwykłego. Podczas mojej kariery również miałem wiele trudnych momentów, więc w pewnym stopniu to rozumiem. W oficjalnym oświadczeniu przeczytałem, że od strony logistycznej wszystko zostało zorganizowane w tym sezonie bardzo dobrze, a słabe rezultaty są skutkiem błędów popełnianych przez zawodników. To nieprawda. Wyniki nie zależą w pełni od dyspozycji skoczków. Warunki, w których trenowali, nie były w stu procentach idealne.
Według 39-letniego Czecha, przyczyny problemów nie należy szukać wyłącznie w słabej formie zawodników. Brak dobrych wyników może być spowodowany nieodpowiednim przygotowaniem sprzętowym.
- Nie jesteśmy w stanie konkurować ze światem. Znajdujemy się daleko za innymi reprezentacjami. Czołowe nacje, czyli Norwegowie, Niemcy, Polacy czy też Austriacy, przeznaczają na skoki dużo większe fundusze. Przykładem może być sprzęt, a konkretniej buty do skoków. My dostajemy je prosto z fabryki i skaczemy w nich. Wiadomo, że nie każda para pasuje idealnie. Norwegowie posiadają specjalistów, którzy dopasowują obuwie dla każdego skoczka indywidualnie. Jest wiele innych przykładów, osoby odpowiedzialne za sprzęt w pozostałych reprezentacjach mają dużo szersze spektrum możliwości. Brakuje nam specjalistycznej wiedzy, ciężko to niektórym zrozumieć.
- W tym momencie kwalifikowanie się do drugich serii konkursów jest dla nas sukcesem. Nasz wysiłek można porównać do rywalizacji starej Skody z bolidem Formuły 1. Chcielibyśmy, by Skoda wygrała, ale to niemożliwe. Nie mamy zaplecza technicznego. Nasze skocznie praktycznie nie nadają się do użytku, co utrudnia przygotowania. Inni skoczkowie pomiędzy konkursami PŚ mają możliwość spokojnego treningu. A nasi? Jedyne, co mogą zrobić, to nadrabiać pracą wykonaną na siłowni.
Janda jako przykład wyjścia z sytuacji kryzysowej wskazał reprezentację Polski. – 20 lat temu to my byliśmy lepsi, a Polacy się od nas uczyli, m.in. zatrudniając naszego trenera, Pavla Mikeskę. Później pojawiła się postać Adama Małysza, dzięki której skoki w Polsce się rozwinęły. Polski Związek Narciarski dzięki "małyszomanii" rozwinął się pod względem marketingowym. Przyczyniło się to do wychowania nowego pokolenia utalentowanych skoczków. Dzięki Ministerstwu Sportu Polacy mają programy rozwojowe, które pomagają uzyskiwać dobre wyniki.
Dlaczego Czesi na fali sukcesów Jakuba Jandy nie postąpili w podobny sposób, jak Polacy? – To chyba zależy od ludzi. Wyniki Adama bardzo pozytywnie wpłynęły na polskie skoki. A u nas? Pamiętam, że gdy byłem na szczycie, zamiast sprawić, by inni skorzystali dzięki moim osiągnięciom, zaczęto rzucać mi kłody pod nogi. Zdarzały się kłótnie i konflikty, a gdy nie osiągałem już tak spektakularnych rezultatów, zapomniano o moich najlepszych sezonach.
Były skoczek przyznał, że jednym z głównych winowajców, którzy doprowadzili do obecnego stanu, jest Czeska Federacja Narciarska. – Kiedyś mieliśmy sześć obiektów, które mogły gościć konkursy Pucharu Świata. Związek opłacał zakwaterowanie oraz wyżywienie. Dostawaliśmy także premie pieniężne, dzięki którym nie musieliśmy się martwić innymi sprawami. Mogliśmy się skupić na spokojnym treningu. Dzisiaj, z sześciu skoczni została jedna. Pozostałe są w złym stanie, a fundusze wyparowały. Nikt tak naprawdę nie wie, na co w naszym związku są przeznaczane środki finansowe. Całość jest jedną wielką tajemnicą. To musi ulec zmianie – podsumował Janda.