Najzdolniejsze dziecko amerykańskich skoków. Kariera i życie Jeffreya Hastingsa
Podczas igrzysk olimpijskich w Sarajewie rywalizację na większej skoczni kończy na czwartym miejscu z minimalną stratą do podium. Tę samą lokatę zajmuje w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Według ówczesnego trenera amerykańskiej kadry osiąga wtedy najlepsze parametry fizyczne, staje się dojrzałym mentalnie sportowcem, którego możliwości uważał on odtąd za niezmierzone. W europejskiej prasie pojawiają się opinie, że to zawodnik, który stać się może największym rywalem dla Nykaena i Weissfloga. Wtedy jednak Jeffrey Hastings, najlepszy w historii amerykański skoczek narciarski, decyduje się na zakończenie kariery...
Prekursor Broman i brawurowy Holland
Choć za sprawą norweskich emigrantów skoki narciarskie docierają do USA już pod koniec XIX wieku, to niemal stulecie musiało minąć, by skoczkowie ze Stanów Zjednoczonych zbliżyli się do światowej czołówki. Lata 80-te, a zwłaszcza ich pierwsza połowa, to najlepszy czas dla skoków zza wielkiej wody. Pierwszym zawodnikiem z USA, który wyraźniej zaznaczył swoją obecność na tle światowej czołówki był John Broman. 13 lutego 1981 roku w zawodach Pucharu Świata w Ironwood zajął trzecie miejsce. Wówczas jednak zdarzało się, że zawody zaliczane do klasyfikacji generalnej PŚ równolegle odbywały się w dwóch lokalizacjach. Tak było też w tym przypadku. W ten sam weekend skakano także w Sapporo i to Okurayama przyciągnęła wtedy światową czołówkę. Tak czy inaczej tydzień później w Thunder Bay, w znacznie lepiej już obsadzonych zawodach, Broman wygrał swój pierwszy i jedyny konkurs Pucharu Świata. Dwa lata później zakończył karierę.
Do ogólnego bilansu 13 miejsc na podium Pucharu Świata wywalczonych przez Amerykanów cztery pudła dorzucił Mike Holland. Wygrał kończący Turniej Czterech Skoczni konkurs w Bischofshofen w 1989 roku, dwukrotnie był drugi, raz trzeci. Holland cieszył się opinią skoczka, którego cechuje wyjątkowa odwaga i brawura. Przymioty te pomagały mu zwłaszcza w startach na skoczniach mamucich. W 1985 roku w Planicy skokiem na 186 metrów ustanowił rekord świata (jako pierwszy Amerykanin od 1921 roku), pobity jednak tego samego dnia o metr przez Nykaenena. Już dwa lata wcześniej podczas mistrzostw świata w lotach, będąc debiutantem na tak wielkiej skoczni, był bliski ustanowienia rekordu globu, lądując w jednej ze swoich prób na 177 metrze. Okoliczności tamtej sytuacji były dość dramatyczne.
- Najbardziej pamiętny skok mojego życia oddałem w Harrachovie na Mistrzostwach Świata w Lotach w 1983 roku – opowiadał z pasją Holland - Dzień przed startem trenowaliśmy na znajdującej się obok mamuta skoczni K-120. W czasie mojego ostatniego skoku treningowego zaczęło mnie znosić na lewą stroną i wylądowałem z upadkiem na setnym metrze. Leżąc i z trudem łapiąc oddech, będąc na pół przytomnym, spojrzałem na tę gigantyczną skocznię i pomyślałem: "Ja mam tam jutro skakać? Przez całą noc niemal nie zmrużyłem oka. Nazajutrz na skoczni rozgrywały się dramatyczne sceny. Horst Bulau, drugi w tamtym czasie zawodnik świata, został odwieziony do szpitala z podejrzeniem wstrząśnienia mózgu. Upadł również Jens Weissflog i skocznię opuszczał w asyście służb medycznych, Wolfgang Seiert usłyszał od swojego trenera: "Wolfgang, nie skacz!" Widać było u niego ogromną ulgę, kiedy opuszczał belkę. Byłem przekonany że mój trener, Greg Windsperger, przekaże mi taką samą dyspozycję. Czekałem tylko na pozwolenie z jego strony na wycofanie się z oddania skoku. Greg tymczasem najzwyczajniej w świecie dał mi sygnał do startu. Wziąłem głęboki oddech i ruszyłem po zeskoku. Podczas lotu pomyślałem: "To co robię, jest szalone". Oddałem znakomity skok, nie byłem jednak psychicznie gotowy na to, by znajdować się na takiej wysokości i mknąć z taką prędkością. Wyrzuciłem ramiona do przodu pod koniec lotu i wylądowałem z wysoka skracając mocno skok. Była to odległość o cztery metry krótsza od rekordu świata."
Najwięcej jednak spośród skaczących na nartach Amerykanów osiągnął Jeffrey Hastings.
Unikat w świecie skoków
Jeffrey Hastings urodził się w 1959 roku w małym miasteczku Mountain Home w stanie Idaho. Pierwsze kroki na nartach stawiał w wieku czterech lat. Bardzo szybko ich skokowa odmiana stała się dla niego najbardziej pociągająca. Uczuciem do skokówek zaraził go ojciec, który skakał na nartach w okresie licealnym. Równie ważna jak sport była dla Jeffreya edukacja. Pierwszym jej etapem na wyższym poziomie była nauka w trybie dziennym w Williams College w Massachusetts. Uczelnia posiadała sekcję skoków narciarskich, co było dla Hastingsa głównym powodem takiego a nie innego wyboru. Zanim dostał się do kadry USA odnosił sukcesy w lokalnych, amerykańskich zawodach,w których startował pod okiem klubowego trenera, Buda Fischera, bądź sam, gdy Fisher miał inne szkoleniowe obowiązki. - Bud bardzo mi pomógł w rozwoju mojej kariery. Był bardzo hojny. Dawał mi kluczyki do swojej prywatnej ciężarówki, napełniał wcześniej bak i mówił bym jechał na zawody, w których chciałem wystartować – opowiadał po latach Hastings.
W Pucharze Świata Jeffrey zadebiutował w sezonie 1980/81, a pierwsze zauważalne wyniki odnotował pod koniec następnej zimy. Zaczynał wtedy śmiało doskakiwać do światowej czołówki. Bardzo osobliwy w jego wykonaniu był weekend w Szczyrbskim Jeziorze. Podczas sobotnich zawodów po raz pierwszy w karierze wskoczył na podium Pucharu Świata. Uplasował się na trzecim miejscu tracąc 2,5 pkt. do drugiego Piotra Fijasa. Dzień później zajął... 81 pozycję, oddając w pierwszej serii najkrótszy skok w historii obiektu - 38 metrów. Na pucharowym podium stawał jeszcze potem pięciokrotnie. W Lake Placid w 1983 roku odniósł jedyną wygraną w tym cyklu. Wspomniany Bud Fisher, trener Hastingsa przekonywał, że wyniki, jakie uzyskiwał jego podopieczny, choćby z jednego powodu powinny budzić najwyższe uznanie: - Jeff był unikatem w świecie skoków. W tygodniu studiował na uczelni, a w weekend opuszczał campus i leciał do Europy czy Azji rywalizować z zawodnikami, którzy byli profesjonalistami i trenowali przez cały rok.
Zdarzało się, że Jeff swoje sportowe podróże wykorzystywał do celów edukacyjnych. Pobyt na zawodach w Czechosłowacji przysłużył mu do napisania wysoko ocenionej pracy naukowej o życiu społeczeństwa za Żelazną Kurtyną.
O włos od medalu
Na igrzyskach w Sarajewie w 1984 roku Hastings był bardzo bliski wyrównania największego olimpijskiego osiągnięcia w historii amerykańskich skoków narciarskich. Na czwartym miejscu pierwszego olimpijskiego konkursu skoków rozegranego w Chamonix w 1924 roku sklasyfikowano Amerykanina norweskiego pochodzenia, Andersa Haugena, wielokrotnego mistrza USA, dwukrotnego rekordzisty świata w długości skoku narciarskiego. Haugen w Chamonix skakał najdalej oddając próby na 49 i 50 m., z Francji wyjeżdżał jednak bez medalu. Trzecie miejsce przegrał z Norwegiem Thorleifem Haugiem o 0,083 pkt. W latach 60. XX wieku, Norweg Thoralf Stroemstad, dwukrotny srebrny medalista z Chamonix (w kombinacji i biegu na 50 kilometrów), analizował wyniki poszczególnych konkursów tamtej imprezy. Przeglądając końcową klasyfikację zawodów w skokach dostrzegł pewną nieprawidłowość. Według jego obliczeń brąz powinien przypaść Amerykaninowi, ponieważ nota Norwega została zawyżona. W rzeczywistości Haugen wyprzedził Hauga o 0,104 pkt. Stroemstad swoimi spostrzeżeniami podzielił się z historykiem sportowym, Jacobem Vaage, a po jego interwencji MKOl skorygował wyniki zawodów. W 1974 roku podczas specjalnej uroczystości w Oslo, 83-letni wówczas Anders Haugen odebrał swój zasłużony brązowy medal z rąk córki Thorleifa Hauga.
60 lat później w Sarajewie student zza oceanu bezpardonowo włączył się do walki o medale w konkursie na dużej skoczni. Amerykanin skakał na odległość 102,5 i 107 metrów, co w ostatecznym rozrachunku dało mu czwarte miejsce ze stratą zaledwie 1,7 pkt do trzeciego Pavla Ploca z Czechosłowacji. Wcześniej na mniejszej skoczni również pokazał się z dobrej strony finiszując na dziewiątej pozycji. - W tamtym momencie czwarte miejsce było dla mnie czymś absolutnie ekscytującym, nie zajmowały mnie wtedy myśli o tym, jak niewiele zabrakło mi do podium. Dziś jednak czuję niedosyt i żal, że nie udało się zdobyć medalu – wyznał po latach.
W Sarajewie Hastings zaznaczył swoją obecność również w inny sposób. Razem z Mike'm Hollandem zdecydował się na bojkot dziennikarzy. Był zdania, że w tamtym czasie żurnaliści próbujący zajmować się tematem skoków narciarskich są nieprzygotowani do swojej pracy, wykazują się daleko posuniętą ignorancją, co uznał za mocno frustrujące. - Ja muszę włożyć mnóstwo wysiłku w to, by zakwalifikować się do startu w olimpiadzie. Nie po to tu przyjeżdżam, by tracić czas na rozmowę z kimś, kto nie ma pojęcia o sporcie. Nie oczekuję tego, że dziennikarz będzie wiedział o mnie wszystko, ale ci ludzie nie wykazują nawet minimalnej wiedzy w temacie – gorzko skonstatował.
Po igrzyskach w Sarajewie Hastings dokończył sezon, a u progu lata rozpoczął przygotowania do kolejnej zimy. Na igelicie prezentował równie wysoką formę, co podczas sezonu olimpijskiego. W sierpniu podczas mocno obsadzonych międzynarodowych zawodów w Lake Placid, które przyciągnęły takich skoczków jak Matti Nykaenen, Andreas Felder czy Ernst Vettori, zajął dwukrotnie trzecie miejsce. W październiku jednak ku zaskoczeniu i rozpaczy świata amerykańskich skoków podjął decyzję o zakończeniu kariery. Zaczęło mu brakować motywacji. Jako osoba dość wszechstronnie już wtedy wykształcona miał głowę pełną pomysłów na dalsze niezwiązane bezpośrednio ze sportem życie i poczuł głęboką potrzebę realizowania się na innych płaszczyznach.
Biznesmen, działacz, filantrop i... niedoskonały ekspert
Po ukończeniu studiów ekonomicznych w Williams College Hastings przeniósł się jeszcze w trakcie trwania kariery sportowej do Colorado, gdzie kontynuował edukację. Po rozstaniu ze skocznią uczęszczał do Tuck School of Business w Dartmouth. Zajął się następnie licznymi projektami biznesowymi, w szerokim zakresie pozostał jednak przy skokach.
Od 1988 do 2014 roku był ekspertem telewizji NBC przy okazji transmisji z igrzysk olimpijskich. Jego zadaniem było przybliżanie niezbyt dobrze zorientowanym w temacie skoków narciarskich amerykańskim kibicom sportu tajników dyscypliny, którą niegdyś uprawiał. Hastings narzekający kiedyś na braki w przygotowaniu dziennikarzy sportowych do swojej pracy, z rozbrajającą szczerością przyznał swego czasu, że nie śledzi na bieżąco światowej rywalizacji w skokach, a zaległości nadrabia dopiero w czasie igrzysk - Prawda jest brutalna – mówił w trakcie olimpiady w Vancouver – bywam czasem na jakichś zawodach, zdarza się, że śledzę wyniki on-line, kojarzę niektórych czołowych skoczków, ale nie wiem na przykład jak wygląda Schlierenzauer, w ostatnich latach czołowy skoczek świata. Gdybym na niego przypadkiem wpadł, to bym go nie poznał. Nie wiem nawet, czy właściwie wymawiam jego nazwisko. Gdy realizator pyta mnie o jakiegoś skoczka, najpierw muszę spojrzeć na jego numer, potem na listę startową i wtedy dopiero mogę mu powiedzieć, kto to jest. Do czasu zakończenia igrzysk postaram się jednak wszystkiego dowiedzieć.
Hastings przez lata działał na rzecz rozwoju amerykańskich skoków. Był wiceprezesem organizacji USA Nordic odpowiedzialnej za opiekę nad młodymi skoczkami i specjalistami od kombinacji norweskiej. Stał się inicjatorem programów rekrutacji i wdrażania dzieci w świat skoków. Niedoszły medalista olimpijski pomógł w organizacji projektu USANS Story, bloga o skokach narciarskich i kombinacji norweskiej, na którym udostępniał zdjęcia i historie poszczególnych młodych skoczków przez kilka sezonów zimowych. Miał też swój udział uruchomieniu internetowego wydarzenia o nazwie Virtual Nationals, w ramach którego młodzi sportowcy z całego kraju przesyłają nagrania ze swoimi skokach oceniane następnie przez byłych i obecnych olimpijczyków.
Hastings mieszka obecnie w Hanowerze w stanie New Hampshire z żoną Kathy, z którą wychował trójkę dzieci. Jest prezesem PRO-CUT International, firmy specjalizującej się w dostawach produktów specjalistycznych z branży motoryzacyjnej. Były skoczek wykorzystał swoje umiejętności organizacyjne także do celów filantropijnych. W 2006 r. został inicjatorem, a następnie dyrektorem biegu charytatywnego "Hero Half Marathon", z którego zyski przekazywane są dla Szpitala Dziecięcego w Dartmouth.
W kwietniu 2017 roku został włączony do amerykańskiej narciarskiej Galerii Sław.
Opracowano na podstawie:
Darmouthalumnimagazine.com
Skijumpeast.com
Upi.com
Williamsrecord.com
Valley News
Źródła własne
Z cyklu artykułów o byłych skoczkach narciarskich w ostatnich latach ukazały się:
Z białych skoczni na zieloną murawę, czyli niezwykła historia Bjoerna Wirkoli
Na igrzyskach z medalem zimą i latem, czyli o wyczynach Jacoba Tullina Thamsa
Koba Cakadze – gruzińska legenda skoków narciarskich
Garij Napałkow – radziecki gladiator przestworzy
Hans Georg Aschenbach – mistrz, oszust, "zdrajca"
Jiri Raska – złoty chłopiec z Frenstatu
Niepokorny i niespełniony, czyli trudna kariera Wojciecha Skupnia
Wieczny rekordzista Pucharu Świata? Historia Stephena Collinsa