Narciarze na murawie, czyli o meczach skoczków z Reprezentacją Artystów Polskich
Rozpoczęty dziś Mundial rozgrzewa do czerwoności fanów piłki nożnej na wszystkich szerokościach geograficznych. Przez najbliższe trzydzieści dni cały świat sportu będzie kręcił się wokół futbolówki. Dziś zakręcimy się również i my, wspominając pewną serię wydarzeń sprzed kilkunastu lat z pogranicza skoków i piłki nożnej. W latach 2003-2005 czołowi skoczkowie świata zjeżdżali do Polski, by rozegrać mecze piłki nożnej z Reprezentacją Artystów Polskich.
Rok 2003. Zainteresowanie skokami narciarskimi w Polsce od dwóch lat osiąga niewyobrażalne rozmiary. Adam Małysz po raz trzeci z rzędu zdobywa Puchar Świata, zostaje też podwójnym mistrzem świata w Predazzo. Niesłabnąca popularność skoków była wówczas dyskontowana na wiele sposobów. 10 maja 2003 roku w Warszawie przy ulicy Łazienkowskiej doszło do wydarzenia sygnowanego hasłem: "Skok do Europy", czyli meczu piłkarskiego, w którym udział wzięli czołowi skoczkowie świata i Reprezentacja Artystów Polskich. Celem imprezy była promocja akcesji Polski do Unii Europejskiej, nasz kraj znajdował się wówczas w przededniu referendum unijnego. Spotkanie miało charakter charytatywny, a uzyskany podczas niego dochód przekazany został fundacjom – Izabeli i Adama Małyszów oraz Fundacji "Nie jesteś sam".
Do Warszawy zjechała cała skokowa śmietanka. Na stadionie Legii Warszawa pojawili się wówczas między innymi: Sven Hannawald, Martin Schmitt, Michael Uhrmann, Matti Hautamaeki, Tami Kiuru, Roar Ljokelsoey, Robert Kranjec, Simon Ammann, Thomas Morgenstern, czy Florian Liegl, a także, rzecz jasna, Adam Małysz oraz pozostali skoczkowie polskiej kadry. Zaproszenia nie przyjął Janne Ahonen, który wprost zakomunikował, że bieganie za piłką nieszczególnie go interesuje. Przed spotkaniem międzynarodową reprezentację przyjął u siebie ówczesny prezydent RP Aleksander Kwaśniewski.
Połączone siły skoczków świata prowadził duet trenerski Apoloniusz Tajner – Jerzy Engel. Wynik meczu już w trzeciej minucie otworzył Michael Uhrmann, a w 26 minucie na 2:0 podwyższył Robert Kranjec. W 49 minucie jedyną bramkę dla artystów zdobył muzyk, Filip Sojka. Mecz, który trwał 2 razy po 35 minut zakończył się więc wynikiem 2:1 dla skoczków. Najjaśniejszymi postaciami spotkania byli: Sven Hannawald i Florian Liegl, którzy czarowali kibiców bajeczną techniką. Spośród polskich skoczków najwyższe uznanie zyskał Tomisław Tajner. W opinii co poniekórych obserwatorów spotkania na boisku radził sobie lepiej niż na skoczni.
"Piłkarze RAP byli zaskoczeni poziomem jaki zaprezentowała drużyna skoczków i poniesioną porażką. Ten wynik był sporą niespodzianką, gdyż to zespół artystów był faworytem spotkania, chociażby z racji częstego grania. Skoczkowie zaś dopiero w Warszawie spotkali się po raz pierwszy na wspólnym treningu piłkarskim. Przed meczem niektórzy kibice żartowali, że należałoby ustawić na bocznych liniach trenerów poszczególnych skoczków, którzy machaliby chorągiewkami, by w danym momencie zawodnicy strzelali do bramki" – relacjonował portal Onet.pl.
Cała impreza została uznana za organizacyjny sukces, od razu więc pojawiła się idea, by powtórzyć ją za rok. I tak w 2004 roku do spotkania skoczków z RAP-em, doszło aż dwukrotnie. Tym razem obsada meczów była jednak trochę słabsza. Do Polski nie przylecieli między innymi: Sven Hannawald, Michael Uhrman czy Matti Hautamaeki. Pojawił się za to Andreas Goldberger, który rok wcześniej z powodu wizyty w szpitalu nie mógł zjawić się w Warszawie. 7 maja na stadionie im. Kazimierza Górskiego w Płocku Artyści pokonali ekipę ponownie prowadzoną przez Jerzego Engela 1:0. Broniący bramki skoczków, występujący w niej gościnnie, były bramkarz reprezentacji Polski, Adam Matysek, musiał w 37 minucie wyjmować piłkę z siatki po strzale kaskadera filmowego, Macieja Kubicy. Znakomitą okazję do wyrównania miał ówczesny trener polskiej kadry B, Stefan Horngacher, lecz nie trafił do pustej bramki.
Dzień później drużyny spotkały się Stadionie Śląskim w Chorzowie. Zawodnicy obu ekip z nawiązką wynagrodzili kibicom skromne popisy strzeleckie z poprzedniego dnia. W 20 minucie bramkę na 1:0 dla artystów zdobył polski piosenkarz algierskiego pochodzenia, Ferid Lakhdar. 10 minut później było już 2:0 po strzale nie bardzo jeszcze wtedy szerzej kojarzonego, a dziś bardzo popularnego polskiego aktora, Marcina Dorocińskiego. W 39 minucie bramkę kontaktową zdobył włoski kombinator norweski, Simone Pinzani, ale chwilę później, znów za sprawą Dorocińskiego, było już 3:1. W 50 minucie inny aktor, Andrzej Andrzejewski podwyższył na 4:1. Im bliżej było do końca spotkania, tym mecz coraz bardziej zaczął przypominać piknik niż prawdziwą potyczkę piłkarską.
Na 10 minut przed końcem spotkania, które trwało 80 minut, na boisko wbiegli wszyscy rezerwowi zawodnicy reprezentacji skoczków i rozpoczęli szturm na bramkę artystów. Mimo olbrzymiej przewagi liczebnej narciarze nie zdołali zdobyć drugiego gola. W pewnej chwili jeden z artystów, chcąc pomóc rywalom, złapał piłkę w ręce w polu karnym. Prowadzący mecz sędzia, Michał Listkiewicz, podyktował rzut karny. Wykonał go Adam Małysz, ale do bramki trafił dopiero za drugim podejściem.
W 2005 roku odbyła się ostatnia edycja imprezy, najmniej udana. Nie przyciągnęła tym razem tak wielkich nazwisk ze świata skoków, jak miało to miejsce w latach poprzednich. Rangę wydarzenia miał podnieść występ dwóch superstrzelców Wisły Kraków i reprezentacji Polski, Macieja Żurawskiego i Tomasza Frankowskiego, jednak ostatecznie 15 maja na murawie stadionu Wisły nie pojawił się żaden z nich. Bramki skoczków strzegł za to ówczesny golkiper Białej Gwiazdy, Radosław Majdan. Trwający 2 razy po 25 minut mecz został rozstrzygnięty już w 12 minucie po bramce Roberta Kranjca. Mimo wielu dogodnych sytuacji artystom nie udało się wyrównać.
Mimo że spotkanie miało mieć czysto przyjacielski charakter kilku zawodników drużyny skoczków odniosło poważne urazy. Jako pierwszy murawę opuścił Andreas Kofler, który po jednym ze starć z zawodnikami rywali doznał kontuzji prawej kostki. Plac gry na jakiś czas musiał opuścić Florian Liegl. Został uderzony w twarz przez rywala, który tym samym rozciął mu dolną wargę. Po szybkiej interwencji lekarzy udało się zatamować krwotok i Austriak wystąpił w dalszej części spotkania. Słoweniec Bine Norcic po dramatycznej walce o piłkę przy linii bocznej, zderzył się z reprezentantem artystów i zaraz po meczu został odwiedziony do szpitala na szczegółowe badania. Okazało się, że doznał mocnego stłuczenia żeber. Największym pechowcem spotkania był jednak Fin Veli-Matti Lindstroem, który po ostrym starciu z jednym z rywali złamał nogę. Kontuzja wykluczyła go ze startu w pierwszej części sezonu zimowego, a utalentowany Fin nigdy już nie powrócił do formy sprzed kontuzji. Pamiętać należy, że był to zawodnik, który pięciokrotnie stawał na podium zawodów Pucharu Świata.
Rok później mecz z udziałem skoczków nie odbył się.Sezon 2005/06 był nieudany dla Adama Małysza i całej polskiej reprezentacji, w kraju znacznie spadło zainteresowanie skokami, nie było więc chęci sponsorów do sfinansowania tak dużego przedsięwzięcia. Nigdy potem na poważnie nie wracano już do koncepcji rozegrania takiego spotkania.