Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Tomasz Pilch zdyskwalifikowany w Courchevel

Sobota w Courchevel przyniosła aż trzy dyskwalifikacje w szeregach polskiej kadry B. Jednym z zawodników ukaranych przez Mirana Tepesa, który tego dnia pełnił rolę kontrolera sprzętu, był Tomasz Pilch. 17-latek opowiedział nam o kulisach sytuacji, do której doszło we Francji.


- Okazało się, że mam za nisko krok w kombinezonie. Próbowałem wyciągać, jak tylko mogłem, ale nie udało się przejść kontroli. Sposobem jej przeprowadzania zaskoczono mnie już w kwalifikacjach, kiedy na 6-7 schodków przed zejściem do kontroli nie można było już dotknąć kombinezonu. Zawsze, tuż przed kontrolą, można było się wyciągnąć. Tutaj było to zakazane. W hotelu wielokrotnie trenowaliśmy wszystko, aby podczas pomiaru było idealnie. Wówczas udawało mi się wyciągać ponad centymetr. Nagle przyszły zawody i nie wiem, co się stało.

- Podczas dzisiejszego pomiaru byłem w malinowym kombinezonie, który zarówno w Kranju, jak i w Wiśle przechodził wszelkie kontrole FIS. W Polsce byłem na limicie, ale dostałem ostatnią szansę. W dzisiejszych kwalifikacjach miałem z kolei 4 mm za nisko, ale powiedziano mi, iż to już naprawdę ostatnie ostrzeżenie. Za kontrolę odpowiedzialny był tym razem Miran Tepes ze Słowenii. Miałem z nim już kilkukrotnie styczność przy tej okazji, więc znam tę osobę. Czułem złość i smutek, bo były to moje pierwsze zawody na tej skoczni. Byłem w stuprocentowej mobilizacji i było mi zwyczajnie przykro. Nie była to moja pierwsza dyskwalifikacja. Rzadko mi się zdarzają, ale miało coś takiego miejsce w zmaganiach niższej rangi.

Jak można skomentować fakt, iż ten sam strój jest dobry podczas jednej serii, aby kilkadziesiąt minut później nie spełniać wymogów FIS? - Takie są skoki narciarskie i nie da się tego przewidzieć. Stale trzeba ćwiczyć stawanie do kontroli.

Dlaczego skoki w Courchevel, pomimo pozytywnych głosów na temat zgrupowania w Austrii, były tak krótkie? - Czym jest to spowodowane? Nie wiem. W Stams skakało mi się bardzo fajnie, a tutaj było zupełnie inaczej. Wpływ na to mogła mieć wysoka belka, z której nie umiałem złożyć się do odpowiedniej pozycji najazdowej. Niscy zawodnicy mają problem z puszczaniem się z takiej belki. Analiza z trenerem Maciusiakiem nie wykazała większych błędów. W treningu i kwalifikacjach zabrakło może nieco mocy na progu, ale podczas imitacji wszystko wygląda należycie. Trudno mi to racjonalnie wytłumaczyć.

- Nie obawiam się, iż skocznia w Courchevel, która jest starego typu, rozreguluje nas. Przyjedziemy teraz do Szczyrku, potrenujemy i wszystko powinno być w porządku. Wszyscy będziemy chcieli dać z siebie 110% podczas Pucharu Beskidów, który czeka nas w kolejnym tygodniu.

Korespondencja z Courchevel, Dominik Formela