Przemysław Kantyka o dyskwalifikacji i punkcie zdobytym w Courchevel
Przemysław Kantyka po raz drugi w karierze awansował do drugiej serii zawodów z cyklu Letniego Grand Prix. Po rywalizacji w Wiśle, gdzie 21-latek otworzył trzecią dziesiątkę, dziś musiał przełknąć gorycz związaną z dyskwalifikacją po finałowej próbie. Niezgodność kombinezonu z przepisami FIS odebrała mu szansę na wyśrubowanie życiowego rezultatu.
- Dyskwalifikacja w drugiej serii była wynikiem nieprawidłowości, które wynikły podczas pomiaru uda. Wcześniej, kiedy sami to sprawdzaliśmy, wszystko było w porządku i nie wiem, dlaczego tak wyszło. Nie było drobiazgowego podejścia do sprawy, była to rutynowa kontrola FIS. Liczę jednak na to, że to ostatnia tego typu sytuacja.
- Szkoda tym większa, że osiągnąłbym prawdopodobnie życiowy wynik, ale trudno. Robimy dalej swoje, bo na pewne rzeczy nie ma się wpływu. Trochę przejąłem się tą sprawą, ale myślę, że szybko wyrzucę to z głowy i będę kontynuował pracę.
- Ja jestem zadowolony ze swojego występu w Courchevel. Nie wiem, jak koledzy z siebie. Stać ich na lepsze skakanie. A to, że czasem nie wypali, niczego nie zmienia. Moje sobotnie próby we Francji przypominały te z ostatnich skoków na zgrupowaniach. Utrzymuję przyzwoity poziom i można mówić o powtarzalności. Wiadomo, czasem wkradają się błędy, więc jest nad czym pracować. Są rezerwy, ale na tym etapie przygotowań jest w porządku.
- Punkty zdobyte w Wiśle dały mi luźniejsze podejście do sportu. Daję z siebie wszystko, bo robię to, co kocham. Ze sztabem szkoleniowym kadry B współpracuje mi się znakomicie. Mamy jedną wizję, do której wspólnie dążymy i, jak widać, efekty są. Nie myślę o celach wynikowych pod kątem Pucharu Beskidów. Pojadę tam, zrobię swoje, a co będzie, to będzie.
Korespondencja z Courchevel, Dominik Formela