Andreas Felder ocenia początek pracy z Austriakami
Jedną z roszad w gnieździe trenerskim, których duża liczba nastąpiła po sezonie olimpijskim, jest objęcie reprezentacji Austrii przez Andreasa Feldera. Zdobywca Kryształowej Kuli z sezonu 1990/1991 zastąpił na tym stanowisku Heinza Kuttina, który dobrowolnie zrezygnował z omawianej funkcji po fali krytyki ze strony tamtejszych kibiców. Z 56-letnim szkoleniowcem, o próbie przywrócenia austriackim gwiazdom blasku, porozmawialiśmy we francuskim Courchevel.
- Myślę, że starsi kibice skoków narciarskich mogą mnie pamiętać. Po latach uprawiania tego sportu, zostałem trenerem. Męską kadrą narodową kierowałem po raz ostatni w latach 1995-1997. Od tamtego czasu prowadziłem m.in. niemieckich oraz austriackich kombinatorów norweskich, austriackich juniorów, a także kobiecą reprezentację Austrii. Ostatnią z tych funkcji pełniłem przez cztery minione lata. Teraz nadszedł czas ponownej pracy z panami.
- Jak widzieliśmy, w ostatnich sezonach straciliśmy nieco dystansu do czołowych nacji w skokach narciarskich, którymi aktualnie są Polska, Niemcy i Norwegia. Przeanalizowaliśmy powody takiego stanu rzeczy i rozpoczęliśmy program naprawczy. Staramy się robić wszystko, co w naszej mocy, aby zmniejszyć dystans do wspomnianych krajów, jednak nie będzie to proste zadanie - przewiduje mistrz świata w lotach narciarskich z 1986 roku.
- Oczywistym jest, iż prowadzenie grupy tak wybitnych sportowców jest wyzwaniem. Zawsze tak jest, kiedy ma się tylu skoczków, którzy przed laty bili się o najwyższe cele. Na przykład Stefan Kraft, który jest aktualnym mistrzem świata na normalnej oraz dużej skoczni. Co prawda zeszłej zimy nie skakał źle, a od najlepszych nie dzieliła go przepaść, jednak nie była to topowa dyspozycja. Pozostali znacznie obniżyli loty. Największym wyzwaniem jest zaszczepienie w tej grupie motywacji, która pomoże im uwierzyć w nowe metody treningowe. W przypadku młodzieży jest to nieco łatwiejsze, niż przy pracy z dorosłymi mężczyznami - zauważa mistrz świata na dużej skoczni z 1987 roku.
Jak wyglądają szanse na powrót do dobrego skakania 34-letniego Andreasa Koflera, który sezon olimpijski stracił z powodu choroby autoimmunologicznej? - Andreas walczy o to, aby wrócić na poziom sprzed lat. Do zimy przygotowuje się z niesamowitym zaangażowaniem, a do wszystkich ćwiczeń podchodzi maksymalnie skoncentrowany. Mam nadzieję, że będzie w stanie tego dokonać. Szczerze życzę mu tego.
Jak dużo nowości znalazło się w planie treningowym? - Wraz z moim sztabem staramy się wlać nieco świeżości w proces przygotowań do sezonu zimowego. Nie są to może innowacyjne metody. Widzimy, jak zachowują się inne drużyny, i jaki efekt to daje. Staramy się zaadaptować wszystko, co najlepsze i odnaleźć właściwą drogę dla austriackich zawodników. Począwszy od najmłodszych, na seniorach z kadry narodowej kończąc. Widzę potencjał w członkach zaplecza kadry narodowej. Tak było przez lata. W klubach i szkołach sportowych intensywnie szkoli się kolejne utalentowane pokolenia, które w przyszłości mogą stanowić o sile tej ekipy.
Nadchodzące Mistrzostwa Świata w narciarstwie klasycznym są bodźcem motywującym czy generującym dodatkową presję? - Presja na tym poziomie jest zawsze, więc przyszłoroczne Mistrzostwa Świata w Seefeld nie wpływają na ten aspekt znacząco. Jedyne, co my możemy zrobić, to możliwie najbardziej przykładać się do wszystkich treningów. Zima pokaże, na co to wystarczy.
Prosto po konkursie w Einsiedeln Austriacy udali się do Francji, aby przez tydzień trenować w Courchevel. Co przyniosło krótkie zgrupowanie przed sobotnimi zmaganiami? - Moi zawodnicy skakali w Courchevel niemal każdego dnia. Zdecydowaliśmy się na obóz tutaj, aby efektywnie wykorzystać czas. Powrót ze Szwajcarii do Austrii, a następnie ponowna podróż do Francji nie miały większego sensu. Podjęliśmy wybór o jednej podróży, która zaowocuje kilkoma dniami spokojnego treningu. Kompleks w Courchevel oferuje dobre i zróżnicowane obiekty. Po zawodach we Francji będzie czas na podsumowanie pierwszego etapu startów i nowe wnioski pod kątem następnych miesięcy.
- Mimo drugiego miejsca Daniela Hubera w Courchevel, nie jestem usatysfakcjonowany z dotychczasowych wyników. Inne nacje odczuwalnie odjechały nam przez ostatnie lata, a my musimy znacznie przyspieszyć, aby zniwelować ten dystans. Nie da się zrobić tego z dnia na dzień. Każdy z kadrowiczów ma zadatki na bycie zwycięzcą, jednak musi to poprzeć konsekwentną pracą nad każdym aspektem wpływającym na skoki - dodaje Felder w komunikacie prasowym, który ujrzał światło dzienne w czwartek.
Kogo zobaczymy w japońskiej Hakubie? Do wspomnianego D. Hubera dołączą Manuel Poppinger, Ulrich Wohlgenannt oraz debiutant w zawodach najwyższej rangi - Jan Hoerl. Liderzy, będący po kilku tygodniach podróżowania i startów w ramach pierwszego etapu Letniego Grand Prix 2018, odbędą zgrupowanie na terenie Austrii.