Tomasz Pilch: Kontroler wyszedł, kiedy ponownie chcieliśmy sprawdzić kombinezon
Sobotnia dyskwalifikacja Tomasza Pilcha, już trzecia w ciągu ostatnich tygodni, budzi spore kontrowersje. Jak 17-letni zawodnik przekazał serwisowi Skijumping.pl, kontrola sprzętu na górze skoczni w Stams przebiegła bezproblemowo, jednak po zawodach sędziowie dopatrzyli się nieprawidłowości w stroju Polaka, z czym nie zgadzają się członkowie naszego zespołu.
Po raz pierwszy tego lata Pilch został zdyskwalifikowany 11 sierpnia w Courchevel, gdzie kadra B zastępowała kadrę A przy okazji zawodów z cyklu Letniego Grand Prix. O kulisach tamtej sytuacji informowaliśmy >>>TUTAJ<<<.
Drugi przypadek miał miejsce 19 sierpnia w czeskim Frensztacie pod Radhoszczem, gdzie odbywał się finałowy etap tegorocznej edycji Pucharu Beskidów. Junior oddał skok w pierwszej serii, jednak już kilkanaście minut później anulowano mu notę wywalczoną w rywalizacji sportowej za naszą południową granicą.
Do trzeciej dyskwalifikacji doszło dziś, w sobotę 8 września, podczas Letniego Pucharu Kontynentalnego w Stams. W pierwszej rundzie Pilch uzyskał 112,5 metra na Brunnentalschanze (HS115), a w finale oddał próbę mierzącą 107,5 metra. Ostatecznie dałoby mu to miejsce w drugiej dziesiątce i miano najlepszego z Polaków. Stało się jednak inaczej. Kontrolerzy raz jeszcze dopatrzyli się nieprawidłowości w sprzęcie naszego rodaka.
- Zaczyna mnie to denerwować. Nie wiem, co dziś się stało. Na górze, zdaniem sędziów, miałem kombinezon zgodny z przepisami Międzynarodowej Federacji Narciarskiej (FIS), a na dole było już źle. Jeszcze wczoraj sprawdzaliśmy sprzęt w hotelu i wszystko się zgadzało. Po dyskwalifikacji stwierdzono, że już na górze miałem za nisko kombinezon w kroku. Tam jednak sprawdzano mi go dwukrotnie i nie stwierdzono problemu, dzięki czemu mogłem oddać skok - powiedział Pilch tuż po konkursie w Tyrolu.
- Trener stwierdził, że to niemożliwe, aby coś było nie tak, więc po zawodach poszliśmy do sędziów, aby sprawdzić kombinezon jeszcze raz. Kontroler jednak nagle wyszedł, kiedy się ubrałem. Co robię nie tak? Nie wiem, skoro w hotelu wszytko jest w porządku - kontynuuje Polak w rozmowie z serwisem Skijumping.pl.
- W Pucharze Beskidów było podobnie. Tam również na dole sędziowie dopatrzyli się uchybień, których nie dostrzeżono wcześniej. W Czechach chodziło jednak o pasek na brzuchu - dodaje Polak.
Co wiślanin sądzi o swoich sobotnich próbach? - Przez cały dzień oddałem cztery solidne i równe skoki, choć nadal kilka kwestii podlega poprawie. Zwłaszcza końcówka odbicia oraz pierwsza faza lotu, gdzie popełniam drobne błędy.
Następna szansa już w niedzielne przedpołudnie. To wtedy, punktualnie o 10:00, rozpocznie się drugi konkurs indywidualny w ramach Letniego Pucharu Kontynentalnego w Stams.
autor: Dominik Formela, źródło: Informacja własna weź udział w dyskusji: 27