Wypowiedzi polskich skoczków po triumfie w Wiśle
Reprezentacja Polski 40. edycję Pucharu Świata w skokach narciarskich rozpoczęła w możliwie najlepszy sposób. Biało-Czerwoni odnieśli zwycięstwo w konkursie inaugurującym 2018/2019, dzięki czemu zostali pierwszymi liderami Pucharu Narodów. Nasz zespół sukces w Wiśle-Malince odniósł w składzie: Piotr Żyła, Jakub Wolny, Dawid Kubacki oraz Kamil Stoch.
Kamil Stoch (126,5 oraz 129 metrów):
- Dobrze było! Ciesze się, że przyszło tylu kibiców, dzięki czemu atmosfera była wspaniała. Z tego można czerpać nie tylko energię, ale i inspirację do tego, co robimy. Mi to dzisiaj bardzo pomogło, jak i to, że trener mi zaufał, wystawiając mnie do drużyny. Mogłem kontynuować swoją pracę i starać oddawać się najlepsze skoki. Cieszę się, że wyszło tak, jak wyszło. Moi koledzy wykonali dzisiaj niesamowitą robotę i dla mnie to czysta przyjemność być częścią takiej drużyny.
- Jestem zdziwiony notami sędziowskimi, choć dziś mieli oni nieco utrudnione zadanie, bowiem wielu skoczków lądowało kiepsko. Taka sytuacja jest spowodowana nierównościami na zeskoku, przez które naprawdę trudno wykonać telemark. Jeśli do lądowania nie podejdzie się optymalnie, bardzo trudno tutaj utrzymać równowagę. Z drugiej strony, skoro daje się noty według osiąganych odległości, sędziowie mogą też się dostosować i wziąć pod uwagę warunki panujące na zeskoku. To już jednak nie moje zmartwienie.
- W piątkowy wieczór przeanalizowaliśmy z trenerem moje pierwsze próby na śniegu i nie były one super. Stały jednak na dobrym poziomie, podobnie skok kwalifikacyjny, jak się okazało. Z tą różnicą, że warunki wietrzne tutaj panujące, jak w przypadku drugiej serii Dawida Kubackiego w konkursie drużynowym, nie ma szans tutaj odlecieć. To nawet nie jest niekorzystny wiatr. To swego rodzaju przyduszanie do zeskoku, wobec którego zawodnik nie jest w stanie nic zrobić. Dostałem drobne uwagi i starałem się wprowadzać je w życie. Sam nie sądziłem, że sobotnie skoki będą aż tak dobre. Starałem się robić swoje i zaakceptować to, co się wydarzy. Wyczyny kolegów wyzwoliły we mnie jednak dodatkowe pokłady energii. Głupio byłoby wylądować na 100. metrze i jechać ze spuszczoną głową…
- Pomimo wieloletniego doświadczenia, wciąż odczuwam emocje podczas trwania konkursu. Gdy wczoraj coś poszło nie tak, sam sobie mówiłem, że gdybym nie czuł tremy, to znaczyłoby, że czas kończyć karierę. Zawodnik, który nie odczuwa nic, jest wypalony. A ja w dalszym ciągu odczuwam stres towarzyszący rywalizowaniu. Swoje jednak przeżyłem i potrafię sobie radzić. Czasami gorzej, ale dziś wyszło dobrze. Wiedziałem, że nie jest to pojedynek bokserski z Niemcami, lecz o wszystkim zadecydują osiągnięte odległości. Ja miałem zamiar oddania dobrego skoku, a reszta zależała od mojego rywala.
- Jeżeli chodzi o moje prędkości najazdowe, nie jest tajemnicą, że czasami nie są najlepsze, a niekiedy są wręcz tragiczne. Jest to uwarunkowane aktualną dyspozycją, pewnością siebie i swobodą w swoim ciele. Po wskazówkach trenera jeździło mi się znacznie lepiej. Nadal nie są to ponaddźwiękowe prędkości, ale można z nich już coś zrobić. Nie jestem skoczkiem, który będzie wiódł prym w tym aspekcie, ale utrzymywanie się w granicach średniej jest moim celem.
Dawid Kubacki (127 oraz 114,5 metra):
- Różnie bywało podczas tego konkursu… Na koniec daliśmy jednak radę i to jest najważniejsze. Premierowa rywalizacja w sezonie zimowym zakończyła się dla nas szczęśliwie. Myślę, że musimy dokonać spokojnej analizy tego konkursu, a następnie pracować dalej, bo to dopiero początek. Każdego z nas stać na dużo lepsze skoki.
- Moja druga mnie nie tyle zmartwiła, co zdziwiła, zwłaszcza po wyjściu z progu. Czułem, że skok był w porządku, co potwierdził później trener, ale do końca wierzyłem w Kamila i całą drużynę. Zrobił to, co do niego należało, a to dało nam zwycięstwo.
- Chciałbym dodać, że wszystkim osobom, które fizycznie pracowały przy przygotowaniach tej skoczni do zawodów Pucharu Świata, należą się duże podziękowania i brawa. Przygotowanie jej dla nas, a także dla kibiców, z pewnością nie było łatwym zadaniem. Warunki pogodowe nie sprzyjały, ale my możemy skakać. Są drobne problemy, ale jak na tę aurę, organizatorzy wywiązali się ze swojego zadania stuprocentowo. Zeskok już był lepszy niż w piątek, więc mam nadzieję, iż w niedzielę będzie jeszcze lepiej.
Jakub Wolny (128 oraz 125,5 metra):
- Jestem bardzo zadowolony z przebiegu tych zawodów. To fajne rozpoczęcie sezonu zimowego. Uważam, iż wszyscy daliśmy z siebie wszystko, a wynik jest pozytywny. Ja od początku tego weekendu skupiam się na tym, aby skakać tutaj spokojnie i udaje się to całkiem dobrze.
- To dopiero mój drugi konkurs drużynowy z cyklu Pucharu Świata w mojej karierze, więc zwycięstwo smakuje świetnie. Nie było tremy, gdy trener Horngacher nominował mnie do składu. Czuję satysfakcję z występu kolegów, a także ze swojego. Oddałem solidne skoki, na jakie mnie aktualnie stać. Na długo zapamiętam ten dzień, a przede wszystkim chwilę, gdy stałem na najwyższym stopniu podium i słuchałem Mazurka Dąbrowskiego.
- Wszyscy skakaliśmy na lepiej przygotowanych obiektach, ale i tak super, że przy braku śniegu w całej Polsce udało się zorganizować ten Puchar Świata
Piotr Żyła (126 oraz 130,5 metra):
- Zawsze można nad czymś pracować, jednak moje sobotnie skoki były w porządku. Szwankował telemark, który podlega poprawie. Dziś źle mi się lądowało. W pierwszej serii prawie upadłem na twarz, a w drugiej na plecy. Postaram się to jutro poprawić.
- Najbardziej podobała mi się dzisiaj kanapa, na której siedzimy podczas konferencji prasowej. Mogło być jeszcze coś na nogi, dla większej wygody…
Korespondencja z Wisły, Dominik Formela
autor: Dominik Formela, źródło: Informacja własna weź udział w dyskusji: 25