Kamil Stoch: Nie zawsze będę wygrywał
Kamil Stoch, po dwóch latach turniejowej dominacji, musiał uznać wyższość rywali w imprezie rozgrywanej na terenie Niemiec i Austrii. 31-latek zakończył 67. edycję Turnieju Czterech Skoczni na szóstej pozycji, a w konkursie w Bischofshofen uplasował się na dwunastej pozycji. Trzykrotny mistrz olimpijski odniósł się też do rozstrzygniętego w sobotę plebiscytu Przeglądu Sportowego, w którym przegrał z Bartoszem Kurkiem.
- Pod wieloma względami był to dla mnie trudny Turniej Czterech Skoczni. Borykałem się z kilkoma problemami technicznymi. Jeżeli coś nie gra, wówczas człowiek jest niespokojny i brakuje mu pewności siebie. W takiej sytuacji jak najszybciej chce się rozwiązać dany problem, a im dłużej on trwa, tym człowiek staje się bardziej nerwowy… - tłumaczy mistrz świata z 2013 roku.
- Każdy Turniej Czterech Skoczni kosztuje mnóstwo energii oraz wysiłku. Psychicznego oraz fizycznego. Tym razem nie szło tak gładko. Nie było tak pewnie i solidnie, ale i tak było w porządku – mówi szósty zawodnik całej imprezy.
Gdzie podziała się moc z Pucharu Świata w Engelbergu i Mistrzostw Polski w Zakopanem? – Mam tę moc, ale jeszcze jej w pełni nie wykorzystuję <śmiech>… Moim zdaniem wszystko jest w porządku. Nie mam powodów do lamentowania i rugania się, ponieważ jestem na dobrej drodze. Nie zawsze będę wygrywał i wskakiwał na podium. Nie mam się czym przejmować, skoro przy bieżących problemach i świadomości swoich rezerw do samego końca walczyłem o turniejowe podium.
W czym tkwi główny problem? - Muszę bardziej skupić się na pozycji najazdowej, aby była bardziej luźna i swobodna, a do tego pozwalała odbić się z odpowiednią energią. Dziś odczuwałem już trudy tego Turnieju Czterech Skoczni, bo gdzieś to wszystko się odłożyło, ale jestem pewien, że dałem z siebie wszystko i walczyłem do samego końca. Wystarczyło na tyle, na ile wystarczyło.
To dobra sytuacja, w której Dawid Kubacki zastępuje dotychczasowego lidera? - Dawid Kubacki nikogo nie zastępuje. Robi swoje, a ja już wcześniej mówiłem, że w Dawidzie drzemie ogromny potencjał, który jeszcze się do końca nie ujawnił. Mam nadzieję, że przyszłość pokaże, co potrafi. Wierzę, że przed nim, a także przede mną, same dobre chwile.
Co można powiedzieć o wyczynie Ryoyu Kobayashiego, który podobnie jak Stoch i Sven Hannawald, wygrał na wszystkich skoczniach podczas jednej edycji? - Pogratulowałem Ryoyu Kobayashiemu i cieszę się jego sukcesem, bo sam dobrze wiem, jak trudno tego dokonać. Skakał wybornie. Pokazał nie tylko, że stać go na dobre skoki, ale i potrafił utrzymać nerwy na wodzy. Odporność psychiczna była jego kluczową bronią.
Bartosz Kurek, który wyprzedził Kamila Stocha w Plebiscycie Przeglądu Sportowego na sportowca minionego roku, komplementował naszego skoczka narciarskiego. Jak trzykrotny mistrz olimpijski ocenia rozstrzygnięcia tej zabawy? - Nie słyszałem tych słów, ale przeczytałem. Niestety, podczas gali nie miałem możliwości powiedzenia tego, co chciałem. A chciałem pogratulować wszystkim nominowanym sportowcom. Każdy zasługuje na miano Sportowca Roku za to, co osiągnął. Sportowiec roku może być jednak tylko jeden, więc tym bardziej chylę czoła przed Bartkiem Kurkiem i całą siatkarską rodziną. Dali czadu i nie ma dwóch zdań.
Kolejny przystanek to Val di Fiemme. Powrót Włoch do Pucharu Świata to dobra informacja? - Przed nami bardzo lubiane przeze mnie miejsce i skocznia, ale nie chcę niczego zapowiadać. We Włoszech zamierzam robić swoje.
Korespondencja z Bischofshofen, Dominik Formela