Adam Małysz: Jestem przekonany, że Horngacher zostanie w Polsce
Decyzja Wernera Schustera o zakończeniu współpracy z niemiecką kadrą narodową zintensyfikowała dyskusje na temat przyszłości Stefana Horngachera w polskim zespole. Zdaniem dyrektora kadry, Adama Małysza, austriacki szkoleniowiec nigdzie na świecie nie otrzyma tak dobrych warunków pracy, którymi dysponuje w naszym kraju. Czterokrotny zdobywca Kryształowej Kuli poprosił też kibiców o dalsze wspieranie naszej drużyny, a także osoby Horngachera.
Rozstrzygnięcie piątkowych zawodów może być satysfakcjonujące? - Oczywiście, trzeba czuć niedosyt, ale my jesteśmy rozczarowani całym systemem. Chłopacy w finale oddali naprawdę dobre skoki. Może oprócz Kamila Stocha, który nie skoczył świetnie, jak w pierwszej serii, ale to nie była zła próba. To nie powinno, przy tej przewadze z pierwszej serii, odebrać mu triumfu. Spokojnie powinien wygrać ten konkurs. Niestety, po Dawidzie Kubackim wiatr zaczął się odwracać, a przed Kamilem i Piotrem Żyłą nie poradzili też sobie Stefan Kraft oraz Johann Andre Forfang. Zaraz za progiem wiało do 2 m/s w plecy, a przy takich warunkach ciężko odlecieć.
- Nie dziwię się Stefanowi Horngacherowi, który jest dziś naprawdę zły. Nie na chłopaków, lecz na ustawienie takiego korytarza wietrznego, gdzie różnice wahały się od 2 m/s pod narty do 2 m/s w plecy. Na mamucie jest to nie do przeskoczenia. Drugi skok Kamila był spóźniony, ale robi to niemal od początku kariery. Wiemy też, że z takimi spóźnieniami potrafił latać na sam dół. Nie wiedział, co dzieje się za progiem, bo zawodnik nie do końca jest w stanie to oszacować. Chyba, że ma przeciąg, który go zdmuchuje, wówczas zdaje sobie sprawę, iż coś jest nie tak. Przy tych warunkach nie da się tego wyczuć, tym bardziej na mamucie, gdzie jest duży opór powietrza. Błąd Kamila był, ale spokojnie zrzuciłbym to na wiatr - dodaje Małysz.
Podczas pierwszych prób Adam Małysz zwracał uwagę na zbyt wąskie prowadzenie nart w przypadku Kamila Stocha. Jak sytuacja wyglądała, okiem wiślanina, w kolejnych godzinach? - Pierwsza runda konkursowa była rakietą w wykonaniu Kamila. To była diametralna, porównując tę próbę do skoków treningowych. Kamil prowadził narty szerzej i bardziej płasko. Dało się to zauważyć w drugiej serii, gdzie miał problemy z prędkością w drugiej fazie. Od razu się spinał, przez co zaczęło go stawiać i skręcać. Widać, że czegoś brakowało na progu, bądź tuż za nim.
- Dawid Kubacki jest nieobliczalny. Potrafi się wstrzelić, mimo teorii o jego wysokiej paraboli lotu. Kiedy się wstrzeli, wówczas idzie jak automat. Tutaj czuł się dobrze od pierwszego skoku, a efekty tego przyszły w zawodach. Czy staje się lotnikiem? Trudno powiedzieć. To z pewnością bardzo dobry, a do tego uniwersalny skoczek. Potrafi się odnaleźć w każdej sytuacji.
Jak przed lotniczym debiutem zachowywał się Paweł Wąsek? – Na pewno było zdenerwowany, bo nie znam zawodnika, który przed pierwszymi skokami na skoczni mamuciej nie czuł strachu. Tutaj nie wszystko zależy od ciebie, więc trzeba być w stu procentach skoncentrowanym i dobrze przygotowanym. Decyzja trenera, o powołaniu tutaj Pawła, była podyktowana tym, że mówimy o bardzo stabilnym skoczku. Horngacher nie bał się, że może sobie nie poradzić. Uważam, że już w sobotę zdoła przebrnąć kwalifikacje, bo krótszy skok w piątkowych był przyczyną lekkiego przeciągu za progiem. Widać, że łapie zadowolenie z latania. Jeśli skoczkowi latanie sprawia przyjemność, to robi się w tym coraz lepszy.
Czy kwestia pozostania, bądź odejścia, trenera Horngachera jest już rozstrzygnięcia? – Nie chcę dawać iskierki nadziei, bo wewnętrznie jestem przekonany, że Stefan zostanie w Polsce. Rozmawiamy o tym niemal codziennie, ale powiedziałem też, że nie będę na niego naciskał, bo wybór należy do niego. Twierdzę, że dobrze czuje się w naszym kraju i zostanie tutaj na dłużej. Oczywiście, skoro Niemcy się cieszą, dlaczego Polacy się nie cieszą? Kibice powinni dalej w Internecie okazać mu wsparcie. Nie smućmy się. Pokażmy, że jesteśmy za Stefanem! Jako federacja, trzymamy karty od samego początku. Stefan nie będzie miał w Niemczech tak dobrze, jak ma w Polsce. Może się mylę, ale u nas ma w zasadzie wszystko. Gwarantujemy mu realizację wszystkich potrzeb, a on ma tego świadomość i szanuje to. Ma zgrany zespół z zapałem do pracy, który jest gotowy do wszystkiego, aby były wyniki na skoczniach.
Korespondencja z Oberstdorfu, Dominik Formela