Kubacki i Wolny komentują sobotnie zawody w Oslo
Jakub Wolny oraz Dawid Kubacki, którzy skakali kolejno w drugiej i trzeciej grupie sobotniego konkursu drużynowego na Holmenkollbakken, mieli powody do zadowolenia ze swoich skoków w jednoseryjnych zmaganiach. Wielokrotnie ściągany z belki startowej Wolny uzyskał 125 metrów, a mistrz świata ze skoczni normalnej poszybował na 133. metr. Co powiedzieli po odwołaniu drugiej rundy w stolicy Norwegii?
Dawid Kubacki:
- Mój skok był w porządku, zresztą trener też to potwierdził. Zmagaliśmy się dziś jednak z ekstremalnie trudnymi warunkami. W takich okolicznościach był to dobry skok, a i trafiłem na całkiem fajne warunki, co umożliwiło mi dłuższy lot.
- To był zwariowany konkurs. Ryzyko podjęte przez jury było dość wysokie. Niestety, mieliśmy tego przykłady na skoczni... Tak to czasami bywa w tym sporcie. Pogoda nie zawsze nam sprzyja, przez co konkursy trzeba rozgrywać w takich warunkach. Nie mi to jednak oceniać. Ja tu jestem od wykonywania swojej roboty i opanowania strachu na górze.
Jakub Wolny:
- Ile razy schodziłem z belki? Wydaje mi się, że pięć. W pewnym momencie zacząłem się śmiać, bo to była komedia... Na górze wieje dużo mocniej, więc nie byłem w stanie nic zrobić. Nogi miałem zupełnie zmarznięte i "odcięte". To były najbardziej szalone zawody w mojej karierze. Mam nadzieję, że po raz ostatni opuszczałem belkę pięciokrotnie.
- Można było skoczyć lepiej, ale jak na takie czekanie, nie był to zły skok. Czy w takie dni kochamy skoki? Pewnie! Nie chciałbym się jednak wypowiadać w kwestii słuszności rozgrywania zawodów w takich warunkach. Opinie są podzielone, a my możemy pogratulować zwycięzcom i czekać na niedzielne zawody.
Korespondencja z Oslo, Dominik Formela