Kamil Stoch o trudach i emocjach związanych z Raw Air 2019
Kamil Stoch występy w trzeciej edycji turnieju Raw Air zakończył lotem na odległość 225,5 metra na obiekcie w Vikersund. W pierwszej serii 31-letni Polak lądował osiemnaście metrów bliżej, co w ostatecznym rozrachunku dało mu 12. notę dnia. Trzykrotny mistrz olimpijski w końcowej klasyfikacji generalnej dziesięciodniowych zmagań w Norwegii uplasował się na dziewiątej pozycji, tuż za Dawidem Kubackim i Jakubem Wolnym. W jaki sposób lider naszej kadry opisuje minione półtora tygodnia w Skandynawii?
- W końcu dopchałem, a w zasadzie doniosłem ten "rower" do mety… Podczas tego weekendu doświadczyłem całej gamy emocji. Od radości i uśmiechu, po złość i bezradność. Czy w niedzielę odnaleźliśmy klucz do moich skoków? Wiadomo, że z ostatniego lotu mogłem czerpać przyjemność, natomiast temat nie ruszył z kopyta. Do super skoków jeszcze trochę brakuje. Co się zacięło? Nie jestem w stanie powiedzieć. Z boku wszystko wygląda fajnie, podobnie wynika z moich odczuć, a jednak coś nie działa - mówi wicemistrz świata z Seefeld.
Nerwy wynikają z nieprzerwanej chęci dążenia do perfekcjonizmu? - Zawsze chcę robić wszystko dobrze i mieć poczucie dania z siebie maksimum. Najbardziej jest mi żal, gdy otwiera się szansa i możliwość osiągnięcia czegoś, a ja nie jestem w stanie w danym momencie temu sprostać. To wkurza mnie najbardziej. Człowiek chce, a nie może… W sobotę miałem świadomość roboty wykonanej przez resztę zespołu, a ja nie byłem w stanie im pomóc. W takiej chwili, tuż po skoku, nic nie pomaga, nawet najmilsze słowa kierowane do mnie. To jednak nie trwa wiecznie, bo zdaję sobie sprawę z kolejnego dnia i możliwości rozwiązania problemu. Złość i frustracja w niczym mi nie pomogą. Potrzeba chłodnej głowy i chęci sprostania wyzwaniu.
W sezonie olimpijskim Kamil Stoch zdominował turniej Raw Air. Jak bardzo różni się ta impreza w momencie, gdy pojawiają się problemy? - Przed rokiem miałem kolarkę pierwsza klasa… Tej zimy "rower" psuł się co chwilę. Tu spadł łańcuch, tu złapałem gumę, tu poluzowała się kierownica i na koniec musiałem wziąć go na plecy, a następnie dotargać do mety. Cieszę się jednak, że ten turniej kończę pozytywnym akcentem w postacie niezłego skoku.
Czy odpuszczenie rozmów z mediami, gdy nie wiedzie się na skoczni, pomaga sportowcowi? Tłumaczenie się z porażki dziennikarzom to dodatkowa trudność? – Zawsze niełatwo rozmawia się w nerwach. Prościej się mówi, gdy osiągamy sukcesy, bo przy udzielających się pozytywnych emocjach możemy rozmawiać w nieskończoność. A kiedy nie idzie? Masz gorszy dzień, nic ci nie wychodzi, wszyscy patrzą, a na koniec musisz o tym opowiedzieć. Najgorzej jest wtedy, gdy wydaje ci się, że wszystko zrobiłeś dobrze, a jednak to nie działa. Takie rozmowy są bardzo trudne, ale to część naszego życia. Dzisiaj sport to nie tylko wykonywanie skoku, ale następnie udzielanie wywiadów, rozdawanie uśmiechów kibicom, dawanie autografów czy pozowanie do zdjęć. To wszystko jest ze sobą powiązane. Robiąc to, godzimy się na takie realia. Tak to wszystko wygląda i albo akceptujesz, albo się męczysz.
- Dziękuję wszystkim kibicom za wsparcie i słowa otuchy! Mam nadzieję, że ten sezon zakończy się naprawdę super! – zakończył dwukrotny zdobywca Kryształowej Kuli.
Korespondencja z Vikersund, Dominik Formela
autor: Dominik Formela, źródło: Informacja własna weź udział w dyskusji: 20