Vasja Bajc przedłużył umowę z węgierską federacją
Słoweniec Vasja Bajc to jedna z najciekawszych i najbarwniejszych postaci wśród trenerów skoków narciarskich. Jako opiekun kadry Czech w okresie największych sukcesów Jakuba Jandy i jako jeden ze szkoleniowców legendarnej już ekipy japońskich mistrzów z lat 90. wygrał w zasadzie wszystko, co było w skokach do wygrania. Walkę o najwyższe laury przeplatał z pracą na peryferiach światowych skoków.
Bajc nigdy nie bał się wyzwań. W swojej długiej trenerskiej karierze prowadził m.in. skoczków z Hiszpanii, Holandii, Szwecji, Korei Południowej, od 2007 roku od zera budował tureckie skoki narciarskie. W ubiegłym roku po tym jak z prowadzenia Turków zrezygnował Pekka Niemelae, Bajc otrzymał od tamtejszej federacji propozycję powrotu do pracy nad Bosfor. Stwierdził jednak, że nie wejdzie drugi raz do tej samej wody i zasugerował Turkom osobę Primoża Peterki.
W 2017 roku objął pieczę nad młodymi adeptami skoków z Węgier. W zakresie jego kompetencji znalazły się nie tylko sprawy stricte szkoleniowe, ale też organizacyjne. Po zakończeniu ostatniego sezonu przedłużył o rok umowę z węgierską federacją. Największe nadzieje związane ze swoją pracą u Madziarów pokłada w osobie 17-letniego Floriana Molnara (z którym przeprowadziliśmy wywiad dwa miesiące temu). – To skoczek o wielkim potencjale, który wystąpił już na tegorocznych mistrzostwach świata. Początkowo był trenowany przez swojego ojca, ale to nie wystarczało do tego, by wykonał kolejny krok na przód. Jestem takim typem trenera, który nie prowadzi zawodnika za rękę, wymagam od niego pewnej samodzielności – tłumaczy Słoweniec, który dodaje, że czyni starania, aby wzmocnić kadrę Węgier pewnym rumuńskim skoczkiem. I choć nie podaje jego nazwiska, jasnym wydaje się, że chodzi o skłóconego ze swoją federacją Eduarda Toroka, o którym obszernie pisaliśmy niedawno na naszym portalu. Z tej racji, że na Węgrzech funkcjonuje tylko jeden kompleks małych skoczni, znajdujący się w miejscowości Koszeg, głównym miejscem treningowym jest dla tamtejszych skoczków Planica.
Skoki narciarskie na Węgrzech mają długie tradycje, a w latach międzywojennych były tam sportem bardzo popularnym. W latach 40. trenerem tamtejszych skoczków był przez jakiś czas Stanisław Marusarz, który również projektował i budował Madziarom skocznie narciarskie. Za najbardziej wartościowy wynik reprezentanta Węgier można uznać 9 miejsce Laszlo Gellera podczas zamykających Turniej Czterech Skoczni 1967/68 zawodów w Bischofshofen. W tamtym sezonie zajął też piątą lokatę w czasie Tygodnia Lotów Narciarskich rozgrywanych w Kulm. Jedynym naszym bratankiem, który poznał smak punktów Pucharu Świata jest Laszlo Fischer. W 1984 roku zajął 12 miejsce w Lake Placid i zgodnie z ówczesnymi zasadami wywalczył sobie cztery pucharowe punkty. W latach 80. jednym z przystanków Pucharu Europy, poprzednika Pucharu Kontynentalnego, bywała skocznia K-83 w Matrahazie.