Virag Voros: Chcę zdobyć pierwsze od lat punkty PŚ dla węgierskich skoków
16-letnia Węgierka Virag Voros stała się kobiecym objawieniem lata 2016 roku, kiedy to wygrała zdecydowanie cztery konkursy z cyklu Alpen Cup. Pokonała wiele zawodniczek z krajów alpejskich, które dziś w swoim dorobku mają już punkty Pucharu Świata. Kwestią czasu wydawała się jej dalsza ofensywa w kierunku podboju skoczni w zawodach coraz wyższej rangi. Wtedy jednak wydarzyła się tragedia, bo tak śmiało nazwać można kontuzję kolana, która na rok wyłączyła ją ze sportowej rywalizacji.
Mówi się, że węgierskie skoki dawno nie miały tak utalentowanego zawodnika, jakim jest Florian Molnar, a na pewno nigdy nie miały tak zdolnej zawodniczki jaką jest Voros, a także trenera o tak głośnym nazwisko jakie ma Vasja Bajc (o przedłużeniu jego kontraktu z węgierską federacją pisaliśmy >>>tutaj<<<). Być może w maju podczas kongresu FIS zielone światło do reprezentowania Węgier dostanie Eduard Torok, skłócony ze swoją federacją były reprezentant Rumunii. Powyższe przesłanki dają nadzieję na to, że Madziarzy przestaną stanowić wyłącznie tło dla innych w zawodach niskiej rangi, a włączą się do walki o bardziej ambitne cele. Na punkty Pucharu Świata Węgrzy czekają już 35 lat. Być może takowe w żeńskim wydaniu stałyby się udziałem Virag Voros, jednak po kontuzji musiała się praktycznie od nowa uczyć skakania i do dziś nie nawiązała do swojej życiowej formy sprzed trzech lat. Motywacji jednak jej nie brakuje, gdyż jak twierdzi, w skokach narciarskich jest zakochana.
- Skakać zaczęłam jesienią 2010 roku w wieku 11 lat. Wcześniej nie interesowałam się tym sportem, ale szybko zaczęłam się nim ekscytować i zakochałam się w każdym związanym z nimi szczególe. Do dziś najbardziej uwielbiam sam lot - przyznała przed kilkoma dniami w rozmowie z portalem hetnap.rs. W minionym sezonie dziewięciokrotnie stawała na starcie konkursów Pucharu Świata, póki co jednak przebrnięcie kwalifikacji okazało się być poza jej zasięgiem. Najbliższa dokonania tej sztuki była na początku sezonu w Lillehammer, gdzie sklasyfikowano ją na 44 pozycji. W tym sezonie musiała zatem zadowolić się punktami Pucharu Kontynentalnego i miejscami w czołowej "10" w zawodach FIS Cup. - Z tego sezonu nie mogę być zadowolona - ubolewa Węgierka - Celem było regularne kwalifikowanie się do konkursów Pucharu Świata i występ w konkursie głównym podczas Mistrzostw Świata w Seefeld, a nie udało się tego zrelizować. Liczyłam na znacznie więcej. Głównym powodem takiego stanu rzeczy są moje problemy ze zbyt wysoką wagą. Dojście do optymalnej masy ciała jest na teraz moim głównym planem. W przyszłym sezonie, po weliminowaniu tego mankamentu, chce zdobyć pierwsze od lat punkty Pucharu Świata dla Węgier, jak najwięcej tych punktów. To jednak tylko środek w dążeniu do celu, bo moim największym marzeniem jest występ podczas igrzysk olimpijskich w Pekinie. Inspiracją dla mnie jest Eva Pinkelnig, swoją drogą bardzo pozytywna, wiecznie uśmiechnięta osoba, która też borykała się z poważną kontuzją, ale nie poddała się i minionej zimy zanotowała najlepszy sezon w karierze.
O punkty PŚ wśród mężczyzn jest siłą rzeczy znacznie trudniej niż w przypadku pań, dlatego 17-letni Florian Molnar plany na kolejną zimę ma nieco bardziej stonowane. - Mam za sobą udany sezon, nabyłem ogrom cennego doświadczenia i rozwinąłem swoją technikę. To dobra baza do poczynienia dalszego progresu. Celem na kolejną zimę jest dobry występ podczas Zimowych Igrzysk Olimpijskich Młodzieży i zdobycie punktów Pucharu Kontynentalnego. Prawo startu w zawodach PK Molnar zapewnił sobie dzięki zdobyciu pierwszych punktów FIS Cup za sprawą 10 i 18 miejsca wywalczonego podczas konkursów w Park City w grudniu ubiegłego roku.
Największym utrudnieniem z jakim zmagają się skoczkowie z Węgier jest bardzo skromna baza treningowa, którą dysponują w swojej ojczyźnie. Stanowią ją zaledwie trzy małe pokryte igelitem skocznie - K-30, K-20 i K-10, znajdujące się w miejscowości Koszeg. Rekordzistą największej jest od 13 lat dobrze znany z występów w Pucharze Świata Bułgar Władimir Zografski, który uzyskał na niej 32,5 m. Praktycznie wykluczone jest trenowanie na nich w warunkach zimowych, ponieważ śnieg spada tam zaledwie dwa-trzy razy w roku i topnieje następnego dnia. Grupa węgierskich adeptów skoków, na którą składa się obecnie około dziesięciu osób, na treningi i zgrupowania wyjeżdża zatem do Austrii i Słowenii.
Historia skoków narciarskich na Węgrzech sięga co najmniej wczesnych lat 20. Czynne skocznie znajdowały się m.in w Budapeszcie, Matrahazie, Lillafured czy Pecs. W latach 40. spory wkład w rozwój tej dyscypliny wśród Madziarów miał Stanisław Marusarz, który zaprojektował i wybudował im dwie nowoczesne skocznie, w Koszycach i Borsafuhred, jednak po wojnie miejscowości te znajdowały się już poza granicami Węgier. Swój wielki dzień węgierskie skoki mogły mieć 7 stycznia 1968 roku podczas konkursu w Bischofshofen zamykającego Turniej Czterech Skoczni. Laszlo Geller zajął w tych zawodach 9 miejsce. Gdyby swoje dalekie próby oddał w sposób bardziej poprawny stylowo, wskoczyłby na podium tych zmagań, bowiem dalej skakał od niego wówczas tylko Jiri Raska.