Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Polki komentują pierwsze tygodnie pracy z Łukaszem Kruczkiem

Poszerzona młodzieżowa kadra narodowa kobiet rozpoczęła okres pracy pod okiem trenera Łukasza Kruczka, który po trzech latach działania we Włoszech powrócił do Polskiego Związku Narciarskiego. Pięcioosobowy zespół w składzie Kamila Karpiel, Nicole Konderla, Kinga Rajda, Joanna Szwab i Anna Twardosz to zdaniem nowego szkoleniowca szalona mieszanka młodych talentów. Celem krótkoterminowym ekipy są mistrzostwa świata juniorów i regularne punktowanie w elicie, natomiast celem długofalowym są igrzyska olimpijskie w Pekinie, gdzie do programu skoków narciarskich zadebiutuje konkurs drużyn mieszanych. Nasze rodaczki podkreślają, że na tym etapie należy im życzyć wiatru pod narty oraz dużo cierpliwości, ale nie uśmiechu, bo tego im nie brak podczas przygotowań do sezonu 2019/20.


Kamila Karpiel (2001):

- Wnioski po najlepszej zimie w karierze? Nadal mam dużo do zrobienia. Nowy sezon oznacza rozpoczęcie pracy od nowa, a z tą ruszyłyśmy już od wiosny.

- Bardzo dobrze współpracuje mi się z przebudowanym sztabem szkoleniowym. Myślę, że ten projekt wypali. Jako dziecko znałam trenera Łukasza Kruczka z telewizji, jednak kiedy sama zostałam zawodniczką, wówczas nie skupiałam się na marzeniu trenowania z kimś konkretnym, lecz bardziej ciekawił mnie sposób trenowania.

- To ważne, że w sztabie pozostał trener Marcin Bachleda, który dobrze nas zna i jest kimś w osobie łącznika z naszymi dotychczasowymi poczynaniami. Ufałyśmy mu i to zaufanie pozostało.

Nicole Konderla (2001):

- Otrzymanie szansy trenowania w kadrze narodowej, już teraz, było dla mnie dużym zaskoczeniem. Bardzo się cieszę na możliwość regularnych treningów z resztą dziewczyn. Zrobię wszystko, aby na skoczni wyglądało to jak najlepiej.

- Mój aktualny rekord życiowy? Granice 90 metrów. Skokom od czasu do czasu towarzyszy strach, ale jest z tym już coraz lepiej.

- Moim celem na najbliższy rok jest dawanie z siebie maksimum na skoczni, a wyniki przyjdą z czasem. Minionej zimy byłam dumna z Kamili Karpiel i Kinga Rajda, że tak dobrze poradziły sobie podczas debiutu na mistrzostwach świata. W moim przypadku pojawiają się myśli o igrzyskach w Pekinie, ale to zbyt odległy cel w tej chwili.

Kinga Rajda (2000):

- Nowy skład trenerski? Jest w porządku. Dogadujemy się i bardzo przyjemnie trenuje nam się jako drużynie. Jeżeli z czymś sobie nie radzimy, od razu otrzymujemy odpowiednią pomoc, aby poradzić sobie z danym problemem. Po zeszłej zimie mam świadomość tego, że zawsze coś da się zrobić lepiej.

- Jednym z moich celów jest okiełznanie dużych skoczni. Czeka nas coraz więcej konkursów na tego typu obiektach, więc czas lepiej je opanować. Częstsze treningi na nich powinny nas do tego przyzwyczaić.

- Jeszcze nie powitałyśmy nowych dziewczyn w kadrze w specjalny sposób, ale z pewnością czeka je jakiś chrzest bojowy przy okazji zgrupowania w Planicy <śmiech>…

Joanna Szwab (1997):

- Bardzo się cieszę, że wróciłam do kadry narodowej, ponieważ obecność w niej daje dużo większe możliwości treningowe. Powołanie do centralnej grupy szkolenia to możliwość szybszej nauki i rozwoju na skoczni.

- Powrót do kadry był jednym z moich głównych celów przez ostatnie lata, choć wiara w to chwilami gasła. To już jednak przeszłość i mam nadzieję, iż od teraz będzie wyłącznie lepiej. Powrót do kadry nie jest moją metą, to lepszy start. Wszystko zaczyna się od nowa, a to nowe szanse i nowe możliwości.

- Od czasu debiutu w Pucharze Świata zmieniłam podejście do sportu. Teraz jest dużo lepiej, ponieważ inaczej postrzegam skoki narciarskie. Młodsze koleżanki z kadry? Nie odbieram je za rywalki. Każda z nas ma swoje cele i zadania.

Anna Twardosz (2001):

- W tym sezonie skupiam się na mistrzostwach świata juniorów. W Oberwiesenthal chciałabym wskoczyć do „10” konkursu indywidualnego, a i drużynowo zamierzam powalczyć wspólnie z dziewczynami. Kolejnym z celów są pierwsze w karierze punkty do klasyfikacji generalnej Pucharu Świata.

- Moim nieoficjalnym rekordem życiowym są 122 metry, a oficjalnym wynik o 19 metrów gorszy.

Korespondencja ze Szczyrku, Dominik Formela i Tadeusz Mieczyński