Peterka nie podołał, tureccy skoczkowie z nowym trenerem i nadziejami na przyszłość
Posuwający się swoim tempem rozwój skoków narciarskich w Turcji zatrzymał się nagle jesienią ubiegłego roku, gdy dotychczasowy szkoleniowiec drużyny znad Bosforu, Fin Pekka Niemelae, zrezygnował ze swojej posady i na prośbę Miki Kojonkoskiego dołączył do projektu mającego za cel przygotowanie chińskich skoczków do udziału w igrzyskach olimpijskich w Pekinie. O tym co dziś dzieje się w tureckich skokach porozmawialiśmy z liderem tamtejszej ekipy Fatihem Ardą Ipcioglu.
- Odejście Pekki było dla nas ogromnym rozczarowaniem – mówi nam uczestnik igrzysk olimpijskich w Pjongczangu - Dużo mu zawdzięczamy. Pracowaliśmy ze sobą cztery lata, robiliśmy stałe postępy i tworzyliśmy historię tureckich skoków. Byliśmy wtedy wszyscy smutni, ale takie jest życie, musieliśmy to zaakceptować. Nadal jesteśmy z nim w kontakcie, zresztą podobnie jak z innymi naszymi wcześniejszymi trenerami.
Poszukiwanie nowego szkoleniowca trwało długo. Oferty nie przyjął Vasja Bajc, który od 2007 roku od podstaw budował tureckie skoki. Na stanowisko polecił swojego rodaka, Primoża Peterkę, z którym pod koniec stycznia turecka federacja podpisała umowę. Wcześniej tamtejsi zawodnicy przygotowywali się do zimy z byłym skoczkiem i asystentem poprzedniego szkoleniowca, Faikiem Yukselem.
- Zawirowania wokół trenera reprezentacji sprawiły, że z opóźnieniem weszliśmy w ostatni sezon – przyznaje Ipcioglu - Trenowaliśmy wówczas z Faikiem. Rozpoczęliśmy przygotowaniem siłowym i stosunkowo późno weszliśmy na skocznię. Gdy objął nas Primoż, stwierdził, że po kilku treningach będziemy gotowi do startu w zawodach, zgodziliśmy się z nim jednak, że z uwagi na wszystkie komplikacje tej zimy nie będziemy już szarżować i trzeba będzie wybrać tylko kilka konkursów. Skończyło się na tym, że z Pucharu Kontynentalnego w Czajkowskim przywiozłem punkty, więc choćby z tego powodu nie można tamtej zimy uznać za do końca straconą.
W marcu słoweńskie media poinformowały, że Peterka znów przegrywa walkę z alkoholizmem, z którym zmaga się od lat. Prowadząc auto na podwójnym gazie po raz czwarty stracił prawo jazdy. Pojawiły się wówczas spekulacje, że turecka przygoda dwukrotnego zdobywcy Pucharu Świata nie potrwa długo. Gdy jego podopieczni udali się do Rosji na zawody wieńczące zmagania w Pucharze Kontynentalnym, Słoweniec pojawił się w tym czasie na finale Pucharu Świata w Planicy. „Na twarzy był fioletowy” – relacjonował jeden z polskich dziennikarzy na portalu społecznościowym.
Wiosną nowym szkoleniowcem reprezentacji kraju leżącego na dwóch kontynentach został kolejny Słoweniec, Nejc Frank, 32-letni były skoczek, medalista Zimowej Uniwersjady i mistrzostw świata juniorów, który do tej pory był asystentem trenerów reprezentacji Słowenii, Gorana Janusa i Gorazda Bertoncelja. W pracy z zespołem pomaga mu Samet Karta, jedyny turecki zwycięzca oficjalnych zawodów Międzynarodowej Federacji Narciarskiej w skokach. W 2015 roku triumfował w zmaganiach w zawodach rangi FIS Cup w amerykańskim Brattleboro. Niedawno tamtejszy sztab szkoleniowy wzmocnił Słowak Martin Bayer, który ma być odpowiedzialny głównie za kwestie sprzętowe. - Dziś już z Primożem nie współpracujemy – potwierdza Ipcioglu - Aktualnie pod okiem Nejca i Sameta skończyliśmy trening siłowy i zaczęliśmy treningi na naszych skoczniach w Erzurum.
Mimo problemów z ostatnich miesięcy wydaje się, że rozwój skoków narciarskich w Turcji ponownie wskoczył na właściwe tory, a obecna sytuacja napawa raczej optymizmem: - Tureckie skoki narciarskie znów podążają we właściwym kierunku - uważa najlepszy z tureckich skoczków - W kadrze A mamy obecnie czterech zawodników, natomiast zaplecze jest coraz liczniejsze. Skoki uprawia teraz około dwudziestu młodych chłopaków, a cały czas zgłaszają się kolejni chętni mocno zainteresowani tą dyscypliną. Mają to szczęście, że mogą nas obserwować i naśladować, my nie mieliśmy takiej możliwości, bo byliśmy pierwszym pokoleniem tureckich skoczków. Nie mamy w tej chwili żadnych problemów, czujemy pełne wsparcie naszej federacji. Tureckie siły powietrzne z każdym dniem rosną w siłę (śmiech).
A jakie cele na kolejny sezon stawia sobie Ipcioglu? - Najogólniej mówiąc, mój cel to dobre skoki i dobre wyniki w konkursach. Mam jednak jeden bardziej precyzyjny zamiar. Marzę o tym, by zadebiutować na skoczni do lotów narciarskich i zostać pierwszym Turkiem, który oddał skok z takiego obiektu.