Wielka ofensywa, czyli co wiemy o chińskich próbach podboju świata skoków
Słoweński portal Siol.net poinformował wczoraj, że Primoż Peterka został trenerem młodych, chińskich dziewcząt, które od podstaw mają się zaznajomić z trudną sztuką skakania na nartach. To kolejna już inicjatywa będąca częścią wielkiej ofensywy Państwa Środka związanej z rozwojem skoków narciarskich, do którego bodźcem stały się zaplanowane na 2022 rok igrzyska olimpijskie w Pekinie.
Dzięki funduszom przeznaczonym na rozwój mniej popularnych w Chinach dyscyplin przed letnimi igrzyskami w Pekinie w 2008 roku gospodarze wygrali klasyfikację medalową z dorobkiem 100 medali, w tym 51 złotych. Trudno wyrokować jak rzecz będzie się miała w związku z innymi dyscyplinami zimowymi, ale wydaje się, że działania mające na celu przygotowanie skoczków narciarskich do odnoszenia sukcesów, o ile organizowane są z ogromnym wprost rozmachem, to rozpoczęły się stanowczo za późno, by ich zwieńczeniem mógł stać się za niespełna trzy lata medal olimpijski. Przyjrzyjmy się jednak wszystkim bazom, w których na nowo rodzą się chińskie skoki, podsumujmy to, o czym do tej pory dowiedzieliśmy się na ich temat.
Norwegia
Pierwsze wieści informujące o tym, że Chińczycy w przygotowaniach swoich skoczków do startu w Pekinie nie będą samowystarczalni pojawiły się w październiku 2017 roku, kiedy to Norweski Związek Narciarski ogłosił podpisanie umowy z chińską federacją. Na jej mocy Skandynawowie zobowiązali się do wpojenia młodym sportowcom i sportsmenkom z Państwa Środka skokowego abecadła. - Rodzaj wariactwa, ale z szansą powodzenia – tak określił całą sytuacje Clas Brede Braathen. - Nie podjęlibyśmy się tego zadania, gdybyśmy wątpili w możliwość jego realizacji – dodał.
Norweski trener Kjetil Standbraaten wraz z asystentami rozpoczął w Chinach selekcję potencjalnych skoczków wśród tamtejszej młodzieży. Spośród ponad stu kandydatów początkowo zamierzano wybrać dziesięć osób, ostatecznie jednak sito selekcji przeszły dwadzieścia dwie, wśród których znajdowały się zarówno przyszli skoczkowie jak i skoczkinie. Przez pierwsze pół roku wybrani sportowcy ćwiczyli w swojej ojczyźnie, od sierpnia 2018 roku zaczęli treningi w Lillehammer.
Wspomniany Kjetil Standbraaten był w przeszłości m.in asystentem Miki Kojonokoskiego w okresie, gdy ten odnosił największe sukcesy z Norwegami, a także trenerem szwedzkich skoczków, jak również pracownikiem norweskiej federacji odpowiedzialnym za kształcenie trenerów i rozwój metod szkoleniowych. Jego asystentami w projekcie Pekin'22 zostali Erik Renmalemo oraz Haavard Bredesen.
- Moi podopieczni mają od 15 do 22 lat - wyjaśniał Standbraaten we wrześniu ubiegłego roku - Każdy z nich uprawiał jakąś dyscyplinę sportu i osiągał w niej bardzo dobre wyniki. Mamy tu sprinterów, wspinaczy, gimnastyków, spadochroniarzy. Póki co porozumiewam się z moimi podopiecznymi za pomocą tłumacza, ale uczymy ich norweskiego, mam nadzieję, że niedługo będziemy mogli porozumiewać się bezpośrednio.
Ostatni meldunek dotyczący stanu przygotowań norweskiej grupy szkoleniowej chińskie media opublikowały w lutym tego roku. Wynikało z niego, że spośród 22 kandydatek i kandydatów do miana skoczka narciarskiego po okresie pół roku w grupie ostało się zaledwie czterech zawodników i pięć zawodniczek. Ekipa trenowała wówczas na kompleksie w Gausdal m.in. pod okiem Li Yanga, byłego skoczka, którego największym sukcesem było trzecie miejsce w zawodach Pucharu Kontynentalnego w Braunlage, jedyne z resztą podium chińskiego skoczka w zawodach FIS.
Finlandia
Druga europejska baza Chińczyków powstała w fińskim Kuopio, a jej nadzorcą został człowiek o jednym z najgłośniejszych nazwisk w świecie skoków narciarskich, Mika Kojonkoski. - To wszystko wydarzyło się szybko i niespodziewanie. Przemawiałem podczas Chińsko-Europejskiej Rady ds. Zdrowia i Sportu. Chińscy oficjele złożyli mi wówczas tę propozycję. Zostałem zaproszony do Chin, gdzie przedstawiłem plan przeniesienia ich zawodników do fińskiego Kuopio - opowiadał Mika Kojonkoski.
- Skoczkowie zostali wyselekcjonowani z grona ponad 1500 kandydatów. Mają od 14 do 20 lat. Większość z nich nie widziała jeszcze nawet śniegu na oczy. Mam jednak nadzieję, że najzdolniejsi już w przyszłym roku będą w stanie oddać skok ze skoczni 90-metrowej. Fascynuje mnie wyjątkowość tego projektu, próba wykonania czegoś, co wydaje się niemożliwe – wyjaśniał fiński trener.
Na początku października 2018 roku chińscy skoczkowie mieli zawitać do Kraju Tysiąca Jezior. Kuopio. W tamtejszym centrum szkoleniowym miało znaleźć się około trzydziestu zawodników oraz sześciu trenerów. Głównym celem czteroletniego projektu ogłoszono jak najbliższe doszusowanie chińskich skoków narciarskich kobiet i mężczyzn do światowej czołówki przed rozpoczęciem XXIV Zimowych Igrzysk Olimpijskich Pekin 2022. Przylot przyszłych zawodników opóźnił się z powodów formalnych o ponad miesiąc. Ostatecznie na fińskiej ziemii trzynastu chłopców oraz jedenaście dziewcząt wylądowało 10 listopada. Ogłoszono wówczas, że podczas ich 3,5 rocznych przygotowań do igrzysk będzie towarzyszyła im ekipa filmowa, ekranizująca ich zmaganiaw ramach filmu dokumentalnego "Od zera do bohatera".
Do sztabu szkoleniowego dokoptowani zostali m.in: Janne Happonen, były utalentowany skoczek, który zakończył karierę za sprawą ciężkich kontuzji oraz Pekka Niemelae, opuszczając tym samym stanowisko trenera reprezentacji Turcji. - Dwunastu kandydatów na skoczków po dwóch miesiącach treningu oddaje już skoki ze skoczni K-65 w Kuopio – informował Kojonkoski w styczniu na łamach portalu Is.fi. - Mieliśmy dość ostrożne oczekiwania, co do postępów, jakie są w stanie poczynić ci młodzi sportowcy. Poszło łatwiej i szybciej niż się spodziewaliśmy.
Jak opowiadał fińskim mediom, jego podopieczni trenują po 5-6 godzin dziennie, wolne mają tylko niedziele. Dodał też, że kilkunastu niedoszłych skoczków zostało odesłanych do Chin, a on sam ponownie odwiedził Państwo Środka celem wyselekcjonowania nowego narybku i, jak twierdził, jest to materiał ludzki z jeszcze większym potencjałem. Były szkoleniowiec kilku czołowych reprezentacji jest jednak realistą i uważa, że dopiero na kolejnych igrzyskach, w 2026 roku, Chiny mogą dysponować silną reprezentacją. Nie daje swoim zawodnikom żadnych szans na medale podczas swojej domowej olimpiady, a o takich nieśmiało marzą chińscy decydenci sportowi. - To inteligentni ludzie, ale ich oczekiwania są komletnie oderwane od rzeczywistości – twierdzi Topi Sarparanta, odpowiedzialny za szkolenie chińskich specjalistów od kombinacji norweskiej, którzy za swą bazę także obrali Kraj Tysiąca Jezior.
Kojonkoski miał zamiar część podopiecznych odesłać na treningi do Polski. Na takie rozwiązanie bardzo entuzjastycznie zapatrywał się Jarosław Konior, dyrektor Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Szczyrku, widząc w tym szansę na promocję swojej placówki. Dużo bardziej sceptycznie do sprawy podeszli jednak działacze Polskiego Związku Narciarskiego.
Japonia/Słowenia
Wiosną ubiegłego roku reaktywowano reprezentację Chin składającą się – w przecieństwie do wyżej omawianych grup szkoleniowych – z zawodników, którzy czynnie uprawiali skoki narciarskie. Założenie było takie, by kolejnej zimy reprezentanci Państwa Środka zaczęli powoli wracać do startów w międzynarodowych zawodach. Przygotowania do sezonu rozpoczęli na dobre w maju wizytą w Japonii. Trenowali tam na skoczniach w Sapporo i Hakubie. W lipcu kontrakt z chińską federacją podpisał Słoweniec Jure Radelj, który do sezonu 2006/07 był czynnym skoczkiem. Na przestrzeni całej swojej kariery zaliczył jednak tylko jedną w miarę udaną zimę. Klasyfikację generalną za sezon 2000/01 zakończył na 19 miejscu, w poszczególnych konkursach trzykrotnie meldował się wtedy w czołowej dziesiątce.
Po zakończeniu kariery pracował jako trener bądź asystent ze skoczkami z Turcji, Rumunii i Korei Południowej, ma więc doświadczenie szkoleniu zawodników z egzotycznych krajów. Pierwsze zgrupowanie pod wodzą nowego szkoleniowca Chińczycy odbyli w połowie lipca ubiegłego roku w japońskim Asahi. Radelj chcąc rozpocząć od postaw pracę nad techniką swoich podopiecznych zabrał ich na skocznię HS 45 i HS 68. W sierpniu skoczkowie powrócili na treningi do Hakuby. Właśnie Hakuba i Planica są, i do czasu otwarcia skoczni olimpijskich w Zhangijakou mają być, najczęstszymi lokalizacjami zgrupowań reprezentacji Chin. Radelj ma pod swoimi skrzydłami dziesięciu zawodników, najstarszym z nich jest 35-letni Yang Guang, który ma za sobą start olimpijski w 2006 roku w Turynie. Marzy o tym, by po 16 latach ponownie wystartować na igrzyskach, a gdyby mu się to udało, byłoby to wydarzenie bez precedensu w całej historii skoków narciarskich.
Ostatniej zimy zgodnie z zapowiedziami tamtejsi skoczkowie wrócili do rywalizacji w zawodach FIS. Wystartowali z miernym skutkiem na mistrzostwach Świata w Seefeld. Czterech z nich zdobyło punkty do klasyfikacji generalnej FIS Cup. W tej chwili słoweński szkoleniowiec wraz ze swoją ekipą przebywa ponownie w Hakubie. W sierpniu prowadzeni przez niego skoczkowie wrócą do startów w zawodach międzynarodowych.
Austria
W lipcu ubiegłego roku ogłoszono, że nowym trenerem chińskiej reprezentacji pań będzie Heinz Kuttin, który po sezonie 2017/18 zakończył pracę na stanowisku trenera kadry Austrii. Pod jego skrzydłami znalazło się osiem zawodniczek, znających już w różnym stopniu smak międzynarodowej rywalizacji, także mistrzostw świata i igrzysk olimpijskich. Bazą dla podpiecznych 48-letniego trenera jest Arnoldstein w Karyntii, a głównym miejscem treningów, Villach i Planica.
Za sprawą Kuttina projekt szybko nabrał profesjonalnych ram. Były trener Austriaków zbudował kompletny team, w którym ważną rolę pełni lekarz, fizjoterapeuta, tłumacz, asystenci. Sam Kuttin jest nie tylko trenerem. Zakres jego obowiązków jest dużo szerszy, organizuje wyjazdy, zajmuje się kwestiami wiz dla skoczkiń, dbaniem o jakość sprzętu, szkoleniem chińskich trenerów. Póki co dużego progresu u jego zawodniczek nie udało się zauważyć. Najlepsza z nich, Xueyao Li, zajęła 36 miejsce w klasyfikacji generalnej minionej edycji Pucharu Świata, była zresztą jedyną punktującą Chinką w tym cyklu. Podczas tegorocznych mistrzostw świata w Seefeld Chińczycy planowali wystawić drużynę w konkursie mieszanym, do czego ostatecznie nie doszło. Kuttin wycofał swoje podopieczne ze startu w konkursie, tłumacząc to wyczerpaniem fizycznym i psychicznym Chinek związanym z intensywnością startów tej zimy.
Słowenia
Po krótkiej i nieudanej współpracy z reprezentacją Turcji mogłoby się wydawać, że były znakomity skoczek, Primoże Peterka, może mieć problemy ze znalezieniem następnego pracodawcy. Tymczasem Słoweniec ma już nową misję. Został trenerem chińskich skoczkiń mających docelowo stanowić zaplecze ekipy prowadzonej przez Kuttina. Spośród 77 młodych sportsmenek, głównie siatkarek wyselekcjonował 14 dziewcząt w wieku od 13 do 17 lat, które póki co zamieszkają w Kranskiej Gorze, a trenować będą rzecz jasna w Planicy. Asystentami Peterki zostali Andraz Pograjc i jego siostra Mania. Ekipę wspiera dwóch tłumaczy, docelowo dziewczęta mają się nauczyć sprawnie posługiwać językiem angielskim. Interaktywnie będą nadal brać udział w zajęciach szkolnych po chińsku, a jedzenie będzie im serwował kucharz przybyły z Państwa Środka. - Czeka nas dużo pracy, ale cieszę się z tego wyzwania, jak nigdy wcześniej – wyznaje Peterka – Cele mamy bardzo ambitne, ale na razie nie chcę o nich mówić.
Chiny
Szkolenia trwają także w samych Chinach, choć dostępne informacje na ten temat są bardzo skąpe. Wiadomo, że w lutym na skoczniach K-50 i K-90 w Jilin rozegrane zostały zawody międzyszkolne, w których udział wzięło 46 uczestników, zarówno chłopców jak i dziewcząt.