Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Stoch i Kubacki podsumowują sobotni konkurs drużynowy w Zakopanem

Po nieudanym wejściu Piotra Żyły i Jakuba Wolnego w sobotni konkurs drużynowy, sygnał do ataku dali Kamil Stoch oraz Dawid Kubacki, którzy rozpoczęli gonitwę Polaków za czołówką rywalizacji toczącej się na Wielkiej Krokwi (HS140). Medaliści tegorocznych mistrzostw świata w obu rundach lądowali za 130. metrem, a 142-metrowy lot Kubackiego w finale zapewnił naszemu zespołowi drugie miejsce, tuż za Japończykami.


Kamil Stoch (131 i 137 metrów):

- Trzeba być zadowolonym z takiego rozstrzygnięcia konkursu. Każde podium jest dla nas nagrodą za pracę wykonaną na treningach i podczas zawodów. Mamy świadomość, że pierwsza seria mogła wyglądać lepiej. Każdy z nas, oprócz Dawida, mógł skoczyć trochę lepiej. Nie musieliśmy nawet o tym mówić głośno, bo każdy z nas to czuł, natomiast do drugiej rundy przystąpiliśmy z założeniem robienia jak najlepiej tego, co potrafimy. 

- Nie mogę narzekać na warunki panujące podczas moich skoków. Trafiłem dobrze, ale fakt, trzeba mieć trochę szczęścia. Dziś nie było anomalii, raczej były to drobne ruchy powietrza. Trochę bardziej lub mniej pod narty. Miło, że tym razem nie padało.

- Czeka mnie jeszcze dużo pracy, aby skoki były lepsze i coraz bardziej stabilne. Wiem, że mam jeszcze rezerwy, więc powoli będę robił swoje. Zdajemy sobie sprawę z tego, że konkursy letnie nie należą do najbardziej prestiżowych i zimą niewielu o nich pamięta. Przed własną publicznością, na swojej skoczni, chce się jednak skakać jak najlepiej. To też chcieliśmy zrobić.

Dawid Kubacki (136,5 oraz 142 metry):

- Cieszę się, że Letnie Grand Prix wróciło do Zakopanego, bo dawno nie było tutaj tego wydarzenia. Lato jest fajnym czasem w Zakopanem, kiedy przebywa tutaj wielu turystów. Gdyby ta impreza była bardziej nagłośniona, trybuny miały szansę być wypełnione po brzegi, bo potencjał ludzki w Zakopanem jest. Chciałbym, aby zawody LGP w Zakopanem stały się tradycją. Choć dziś trybuny nie były pełne, atmosfera była świetna. Sama skocznia nie jest dla nas tajemnicą, ponieważ doskonale znamy ją z treningów.

- Nogi wytrzymują obciążenia związane z długimi skokami. Jest w porządku i na dzień dzisiejszy nie mam z tym aspektem problemów. Zwłaszcza, że te skoki były wykonane dobrze technicznie, dzięki czemu do lądowania podchodzi się bardziej bezpiecznie i bez dużych przeciążeń. Mam swoje lata, ale nie trzeba tego wypominać <śmiech>...

- Sam nie jestem człowiekiem z tytanu, jeśli chodzi o nerwy, a w kwestii Piotrka Żyły nie chcę się wypowiadać, ponieważ nawet nie widzieliśmy się pomiędzy seriami. Kiedy ja wracałem do szatni, on już wychodził na kolejny skok. Nawet nie było okazji, aby zapytać się o cokolwiek. Od tego jest trener, aby zwracał mu uwagę na poszczególne elementy. My, jako zawodnicy, nie zrzucamy na nikogo winy w konkursach drużynowych. Każdy daje z siebie wszystko, a potknięcia są częścią tego sportu.

Korespondencja z Zakopanego, Dominik Formela i Piotr Bąk