Strona główna • Skocznie Narciarskie

Skoki narciarskie wrócą do Gruzji?

W 2016 roku wizytę w gruzińskim ośrodku narciarskim Bakuriani złożył Walter Hofer. Szef światowych skoków w porozumieniu z tamtejszym rządem sondował możliwość odbudowy skokowej infrastruktury i włączenia Gruzji do kalendarza międzynarodowych zawodów rozgrywanych pod egidą FIS. Ówczesna wizytacja Hofera nie przyniosła za sobą żadnych następstw. Teraz jednak dla gruzińskich skoków pojawiło się nowe światełko w tunelu.


 

Pierwsza skocznia narciarska w Bakuriani powstała w 1935 roku. Na niej sportowego abecadła uczył się legendarny reprezentant ZSRR, Koba Cakadze, którego historię przedstawialiśmy >>TUTAJ<<. W 1969 roku na jej miejscu powstały cztery nowe obiekty (K115, K90, K70 i K45). W latach 1971-80 skocznie tętniły życiem i były areną wielu zawodów rożnej rangi. Od 1980 roku praktycznie przestały być używane. Dopiero w 2001 roku na najmniejszym obiekcie rozegrano krajowe mistrzostwa, w których triumfował Levani Kosanaszwili. Za sprawą byłych gruzińskich skoczków skocznia K-45 w 2011 roku ponownie została reaktywowana. Skromna grupa tamtejszych zawodników i zawodniczek, która sporadycznie pojawia się w imprezach niższej rangi, musi szukać bazy treningowej poza granicami swojego kraju, najczęściej trenując w Kazachstanie.

 

W ubiegłym roku Bakuriani otrzymało prawa do organizacji Mistrzostw Świata w Narciarstwie Dowolnym w 2023 roku. Tamtejszy rząd zdecydował się zdyskontować ten fakt i uczynić z jednego ze swoich najbardziej znanych kurortów narciarskich kompleksowy ośrodek z infrastrukturą pozwalającą na organizowanie zawodów wysokiej rangi w różnych dyscyplinach zimowych. - Plany obejmują powstanie nowych tras narciarskich, biathlonowych, lodowisk. Bardzo poważnie traktujemy przywrócenie infrastruktury do uprawiania skoków narciarskich, która przez ostatnich czterdzieści lat została bardzo mocno zaniedbana – powiedziała minister gospodarki, Natia Nurnava w rozmowie z portalem Sputnik-georgia.ru.

 

Przywrócenie infrastruktury należałoby rozumieć, nie jako odbudowanie upadłych skoczni, ale powstanie praktycznie całego kompleksu od zera. - Wygląd skoczni jest katastrofalny, czas zrobił swoje – opowiada nam Michał Chmielewski, dziennikarz Przeglądu Sportowego, który odwiedził tamtejsze skocznie wiosną tego roku. - Dziś do używania nie nadają się ani dwa największe obiekty, ani najmniejsza drewniana, której i tak wyglądający na prowizorkę rozbieg po prostu się zawalił. Inna rzecz, że profile tych konstrukcji są dalekie od nowoczesnych i ewentualny skok na nich stylem V skończyłby się u lepszych zawodników powyrywanymi kolanami na dole zeskoku. Odwiedziłem to miejsce w kwietniu, gdy leżał tam śnieg. Nie wiem, na ile to możliwe, ale K45 wyglądała na jedyną zdatną do użytku. Zeskok był uklepany, w dodatku na rozbiegu były powbijane choinki. Sam próg był sztucznie przedłużony. Ale to w kontekście profesjonalnego szkolenia wydaje się kroplą w morzu potrzeb. A szkoda, bo miejsce samo w sobie jest przepiękne.