Dominik Kastelik o pracy w kopalni: Górnictwo i skoki łączy adrenalina
- Wiążę przyszłość z pracą górniczą, natomiast nigdy nie można być pewnym powrotu na górę... - mówi naszemu serwisowi Dominik Kastelik, były członek polskiej kadry młodzieżowej w skokach narciarskich, który tego lata podjął się pracy w kopalni węgla kamiennego PG Silesia w Czechowicach-Dziedzicach. Dziś nie ukrywa, iż nie myśli o powrocie do profesjonalnego sportu, jednak nie wyklucza możliwości oddania skoku.
- W ostatnich miesiącach żyłem jak typowy "Kowalski". Na kopalnię poszedłem za namową znajomych. Wielokrotnie, kiedy się spotykaliśmy, opowiadali mi o zaletach tej pracy. Postanowiłem zatem spróbować na własnej skórze - zdradza 21-latek, który po raz ostatni mierzył się na skoczni w 2018 roku.
- Mamy przydzielonego busa, który zbiera nas z domów do kopalni. Dojazdy zabierają trochę czasu, ponieważ mając stawić się w pracy o północy, muszę wyjść przed dom o 22. Warunki pracy? Różne, jak wszędzie. Niekiedy jest gorąco, a niekiedy zimno. Czasami wieje tak mocno, że urywa głowę, natomiast najgorzej jest, kiedy po kolana stoi się w wodzie - opowiada Kastelik o swoim nowym zajęciu.
Jak były skoczek, a więc sportowiec o wątłej posturze, odnajduje się w tego typu pracy? - Może się wydawać, że z moją budową ciała jest bardzo trudno, ale takich górników jest wielu. Przedtem pracowałem już fizycznie, ponieważ nikt nie da mi niczego za darmo. Praca to obowiązek.
Czy skoki narciarskie to zamknięty rozdział życia uczestnika mistrzostw świata juniorów w narciarstwie klasycznym 2017? - Przychodziły myśli o powrocie, ale... spójrzmy prawdzie w oczy. Odkąd przestałem trenować, przybrałem 15 kg. W grę wchodzi jedynie powrót hobbystyczny. Kiedyś miałem w planach wyjść jeszcze na szczyt skoczni i zjechać w dół, ale to jeszcze nie ten czas. Wiążę przyszłość z pracą górniczą, natomiast nigdy nie można być pewnym powrotu na górę...
W 2017 roku krajowe media obiegł wpis Adama Małysza, który podczas MŚJ rozgrywanych w Park City publicznie skrytykował zawodnika za nieprofesjonalne podejście do sportu, po upadku zaliczonym w konkursie drużynowym, który odebrał naszej reprezentacji szanse na medal. - Nie chcę się wypowiadać na ten temat. Zamknąłem ten rozdział. Dziś w zasadzie nie mam kontaktu z ludźmi ze środowiska skoków narciarskich. Od czasu do czasu rozmawiam jedynie z prezesem Sokoła Szczyrk, Panem Wojciechem Fickowskim.
W jaki sposób nowe otoczenie Kastelika reaguje na jego kontrowersyjną przeszłość w sportach zimowych? - Niedawno, będąc w biurze, moja planistka po zajrzeniu do sieci przyznała, że nie miała pojęcia o moich przejściach w skokach.
- Zawsze kochałem adrenalinę, a praca górnika się z tym wiąże. To łączy ją ze skokami. Znajomi śmieją się, że kiedyś latałem nad ziemią, a teraz pod nią chodzę - zakończył były sportowiec z Gilowic.
Z Dominikiem Kastelikiem rozmawiał Dominik Formela