Polacy trenują we Włoszech, Stoch podsumowuje okres letni
Wszystkie kadry narodowe polskich skoczków narciarskich rozpoczęły jesienny obóz treningowy we włoskim Predazzo, które polskim kibicom kojarzy się m.in. z jedynym jak dotąd indywidualnym tytułem mistrza świata dla Kamila Stocha, co miało miejsce w 2013 roku. W miniony weekend dwukrotny zdobywca Kryształowej Kuli stoczył zacięty bój o tytuł letniego mistrza kraju, przegrywając ze świetnie dysponowanym Piotrem Żyłą.
- Mam poczucie pełnej stabilizacji. Większość rzeczy udało się zrobić, choć stale chcę więcej, lepiej i dalej. Cały czas wynajduję sobie błędy, które chcę poprawiać. Muszę mieć świadomość, że to, co wypracowałem do tej pory, nie jest na zawsze - zaznacza Stoch.
- Na przykład pozycja najazdowa, w zależności od samopoczucia w danej chwili i stopnia pobudzenia, będzie się zmieniać. Muszę bardzo uważać, żeby element, od którego wszystko się zaczyna, funkcjonował prawidłowo. Czy przejście z torów ceramicznych na lodowe dużo zmienia? To bardziej mit, ponieważ mają podobną specyfikę. Bardziej chodzi o podejście do zawodów czy dyspozycję. Dobra forma fizyczna i mentalna pozwala dobrze poukładać wszystkie puzzle. Wtedy robię wszystko z automatu, nawet o tym nie myśląc. Czasem jednak chcesz zrobić wszystko jak najlepiej, a nic nie wychodzi. I nikt nie wie, dlaczego tak się dzieje... - kontynuuje dwukrotny zdobywca Złotego Orła za Turniej Czterech Skoczni.
- Tego lata skupiliśmy się na aspektach technicznych, a łatwiej pracuje się nad nimi w warunkach domowych, czy na zgrupowaniach, niż jeżdżąc po całym świecie na zawody. Wydaje mi się, że liczba startów była odpowiednia, skoro Dawid Kubacki potrafił wygrać klasyfikację generalną Letniego Grand Prix, co jest dla mnie fenomenem <śmiech>... Wzięliśmy udział w połowie konkursów, a to wystarczyło - mówi 32-latek na temat stosunku występów na arenie międzynarodowej do czasu spędzonego na obozach treningowych.
- W Wiśle, podczas listopadowej inauguracji Pucharu Świata, nikt nie będzie mówił o wynikach na igelicie. Wtedy najważniejsze będzie to, co dzieje się tu i teraz. Podczas zimowej rywalizacji w konkursach najwyższej rangi nie ma już miejsca na eksperymenty. To czas na dawanie z siebie maksimum. Zawsze walczę o pełną pulę, ale nie zawsze da się mieć wszystko - podkreśla skoczek prowadzony od tego roku przez trenera Michala Dolezala.
- Jestem dobrej myśli! Mamy bardzo dobrą drużynę, mówiąc o sztabie szkoleniowym i zawodnikach - kończy Stoch, który najbliższe dni spędzi we włoskiej Dolinie Płomieni, gdzie od niedzieli przebywają męskie kadry narodowe A, B oraz młodzieżowa.