Kamil Stoch o Niżnym Tagile: To przytłaczające miejsce. Jadę tam, bo muszę
Kamil Stoch - po zajęciu 16. miejsca w sobotnim konkursie w Ruce - kolejną szansę do zrehabilitowania się na skoczni będzie miał już w przyszły weekend w Niżnym Tagile. Trzykrotny mistrz olimpijski nie ukrywa jednak, iż nie kipi radością na myśl o wyprawie do Rosji, gdzie - jego zdaniem - organizacja zawodów pozostawia sporo do życzenia, a samo miasto jest przytłaczające.
- Błyskawiczna decyzja o odwołaniu niedzielnych zawodów wynikała z doświadczenia, które mają członkowie jury. Po co czekać na coś, co się nie wydarzy, skoro mają podgląd na prognozę pogody? Ja podchodzę do tego neutralnie i trzeba to zaakceptować - mówił 32-latek na temat losów drugiego konkursu w Ruce.
- Przeanalizowaliśmy z trenerem moje sobotnie skoki. Skonfrontowaliśmy swoje odczucia i doszliśmy do wniosku, że wyglądają dobrze, wszystko robię poprawnie, jednak brakuje w nich dobrej energii. Potrzeba mi więcej pewności, że to wszystko wyjdzie. Muszę robić to z większym przekonaniem - nie ukrywa Stoch.
- Skoki nie są złe, skoro wskakuję do "10" w treningach, gdy warunki są równe. Brakuje w nich błysku i tego, co da mi przewagę nad innymi - kontynuuje podopieczny trenera Michala Dolezala.
Trzecim przystankiem Pucharu Świata 2019/20 będzie Rosja. - Nie przepadam za konkursami w Niżnym Tagile. Skocznia jest w porządku, ale sama podróż i miasto nie trafiają w moje gusta. Nie ukrywam, jadę tam, bo muszę. Mam nadzieję, że na skoczni będzie dobrze. Uwielbiam skakać, więc to jedyny pozytyw, który trzyma mnie w miarę dobrym nastroju. Zawody dochodzą tam zazwyczaj do skutku, natomiast samo miejsce jest przytłaczające, a także sposób, w jaki to się tam odbywa. Wiadomo, jak wygląda to organizacyjnie...
Korespondencja z Ruki, Dominik Formela