Panie debiutują w Klingenthal, Seyfarth o pladze kontuzji w Niemczech
W ten weekend - po raz pierwszy w historii - najlepsze skoczkinie świata zmierzą się w ramach powalczą o punkty Pucharu Świata w Klingenthal. Jedną z faworytek gospodarzy jest Juliane Seyfarth, która w październiku sięgnęła na Vogtland Arenie po tytuł mistrzyni Niemiec.
- Zwycięstwa w Pucharze Świata przychodzą same, jeśli skoki są odpowiednie. Staram się żyć z weekendu na weekend, choć nie ukrywam, że nie mogę doczekać się konkursu w Klingenthal. Bezgranicznie kocham to miejsce. Vogtland Arena to świetny obiekt, który warto odwiedzić. Każdy kibic może połączyć wyjazd na Puchar Świata z wizytą na jednym z okoliczmych jarmarków bożonarodzeniowych - uważa trzecia skoczkini Pucharu Świata 2018/19, w ramach którego wygrała m.in. rosyjski turniej Blue Bird.
Tego lata trener kadry narodowej kobiet, Andreas Bauer, miał wyjątkowo utrudnione przygotowania do sezonu zimowego. Powód? Seria kontuzji w szeregach prowadzonej przez niego reprezentacji. Poważne urazy kolan wykluczyły z rywalizacji na wiele miesięcy etatowe kadrowiczki, a więc Carinę Vogt, Annę Rupprecht i Ramonę Straub. Jak Seyfarth podchodzi do tematu kontuzji w niemieckiej ekipie? - Sama robię dużo, aby wzmocnić swoje kolana. Wykonuję ćwiczenia stabilizacyjne, które nie wchodzą w program treningowy skoczka narciarskiego. Niemniej, szkoda mi koleżanek z zespołu. Mam nadzieję, że wrócą silniejsze. Liczę też na to, że FIS robi wszystko, aby dbać o nasze bezpieczeństwo.
Seyfarth rozpoczęła Pucharu Świata pań 2019/20 bez błysku, plasując się w Lillehammer w drugiej i trzeciej dziesiątce. Niemka zachowuje jednak spokój. - Wszystko poszło dobrze w trakcie okresu przygotowawczego, zwłaszcza Letnie Grand Prix i krajowy czempionat. Mimo wszystko, nadal chcę się poprawiać i szukam drogi do dalszego rozwoju.
Zdaniem 29-latki duże rezerwowy nadal tkwią w kwestiach technologicznych. - Widać to w skokach mężczyzn, być może jeszcze wyraźniej. Trzeba podążać za trendami. Sama pracuję też nad motoryką, aby nadążać za światową czołówką. Choć jestem mniejsza i lżejsza od większośći rywalek, muszę je gonić pod względem prędkości na rozbiegu.
Jak po najlepszej zimie w karierze zmieniło się życie mistrzyni świata juniorek z 2006 roku, która przez lata pozostawała w cieniu swoich bardziej utytułowanych rodaczek? - Zainteresowanie moją osobą wzrosło. Jestem jednak wdzięczna za życie, które mogę prowadzić i że mogę skoncentrować się na sporcie, który kocham. Stresujące chwile staram się przekuwać w pozytywy. Wiem, że mogę liczyć na rodzinę i przyjaciół. Bez względu na to, czy jestem pierwsza, czy ostatnia. Znalazłam bardzo bezpieczne środowisko, na którym mogę polegać.
Sobotni konkurs pań rozpocznie się w samo południe. Na 11:00 zaplanowano serię próbną. Seyfarth w żadnej z piątkowych serii treningowych nie znalazła się w czołowej "10".