Strona główna • Puchar Świata

Okiem Samozwańczego Autorytetu: Powrót Smoka

Powrót Smoka. Tak należy podsumować weekendowe zmagania na Vogtland Arenie. Ryōyū Kobayashi odcisnął na tych zawodach swoje neojapońskie piętno i dał wszystkim wyraźny sygnał - "nie powiedziałem jeszcze ostatniego słowa". Uzbierał najwięcej punktów w sobotniej drużynówce i zwyciężył w niedzielnym konkursie indywidualnym. Czy to powrót na dobre?


Zawody w Klingenthal przeminęły z wiatrem. Przy czym trzeba stwierdzić, że wiatr jednak nie wariował aż tak bardzo, jak w poprzednich konkursach. W niedzielę mieliśmy do czynienia z zawodami niemal sprawiedliwymi. Niemal - bo trudno dziś nazwać sprawiedliwymi zawody w których jednym wieje pod narty a innym w plecy. Jestem zdania, że można by te przeliczniki podrasować jeszcze o jakieś 10%. Przynajmniej za wiatr tylny. Ale faktem jest, że wiatr rzadko kiedy przekraczał pół metra na sekundę i rekompensaty nie osiagały wartości dwucyfrowych. A i kierunki były dość stabilne. Oby za tydzień było jeszcze lepiej.

Piątkowe klasyfikacje się odbyły. Piotrek długo się nastał w miejscu dla zwycięzcy, ale ostatecznie czeku sobie nie wystał. A Stefan został wyhulany przez wiatr. Inny Stefan - niestety nie nasz - wygrał kwalifikacje. I ogólnie prezentuje formę zwyżkową. Pamiętajmy, że rok temu przewodził peletonowi wlekącemu się za Smokiem. Pewnie tej zimy ma chrapkę na coś więcej.

"A fajnie, fajnie" - tak swoje samopoczucie po zwycięstwie w konkursie drużynowym skomentował Piotr Żyła. Zgadzam się z nim. Fajnie. Ciekaw jestem, ilu moich rodaków postawiło pieniądze na zwycięstwo naszych Orłów w konkursie drużynowym. Myślę, że trzech. Pierwszy to prawdziwy patriota. Drugi - rozsądny człowiek, zakładający, że w takich warunkach wietrznych w zasadzie każda drużyna ma taką samą szansę, więc czemu by nie Polacy. Trzeci był pijany i nie trafił długopisem tam, gdzie chciał. W każdym razie wszyscy trzej mieli powody by w sobotę świętować. Ale żarty na bok. Stara sportowa prawda mówi, że szczęściu trzeba umieć pomóc. Trafiły się tym razem Polakom dość sprzyjające warunki? Trafiły. Ale trzeba jeszcze umieć je wykorzystać. Więc oczywiście gratulacje wszystkim czterem się należą. Tym bardziej, że dzięki temu - siódmemu już w historii zwycięstwu - Polska awansowała na trzecie miejsce w Pucharze Narodów.

W sobotę wiatr jeszcze wyczyniał harce niziemskie a jury zmuszone do żonglowania belką dodało swoje do chaosu. W efekcie już po dwóch grupach skoczków różnice między drużynami przypominały rozmiarami takie, jakie zwykle widzimy po czterech. Sorry, taki mamy klimat, trzeba się do tego przyzwyczajać. Nam tym razem irytację szczęśliwie wybiła z głowy radość po zwycięstwie. Sorry, taką mamy psychologię. Jakby wygrała Słowenia, a my byśmy zajęli piąte miejsce, to wiekszość z nas by mówiła tylko o niesprawiedliwym wietrze, kabarecie w skokach i gitarze, którą trzeba rozbić na głowie Borka Sedlaka. A tak - można się było cieszyć. Tu ciekawostka - Polska wygrała w tym samym składzie, w jakim stawała na podium w Wiśle. Druga drużyna, która również stała na podium na inaugurację, została z kolei przemeblowana aż w połowie. Felder wyrzucił dwóch skoczków na "H" i wstawił trzeciego na "H" i jednego na "SZ". No, na "Sch", żeby być precyzyjnym. I tu pytanie - dlatego, że musiał, czy dlatego, że mógł? Michal Doležal nie za bardzo mógł, choć po kwalifikacjach pojawiły się pytania, czy Kuby nie powinien zastąpić Maćkiem. Ale w zwycięskim konkursie Kuba udowodnił, że nie powinien.

A jakie to zwycięstwo było miarodajne jeśli chodzi o aktualną formę naszych skoczków, to zweryfikował niedzielny konkurs indywidualny. W którym Polska zdobyła mniej punktów, niż w fińskim. Czy w pierwszym z rosyjskich. A gdzie jednak wiatr miał mniejszy wpływ na wyniki. Piotr i Kamil w pierwszej dziesiątce - ale na dwóch najniższych miejscach. Dawid, któremu wiatr nie pozwolił na więcej, niż czternaste miejsce. I słaby występ Kuby. Do tego Maciek, który po raz pierwszy tej zimy nie zdobył punktów. Indywidualnie cieszyć się może tylko Klimek, który z kolei zdobył punkty nie tylko po raz pierwszy tej zimy, ale po raz pierwszy od trzech lat. Przez ten czas miał osiemnaście nieudanych prób. Co ciekawe, gdy po raz ostatni zdobywał punkty - w Lillehammer w 2016 - też było to 27. miejsce. Cudowne dziecko polskich skoków skończyło już 25 lat. Gdy tego lata wygrało Letni Puchar Kontynentalny, wlało w kilka serc nadzieję, że może ten wyczekiwany moment już tuż, tuż. Ale po pierwsze, Letni Puchar Kontynentalny to nie Letnia Grand Prix. A po drugie, forma z lata albo się przekłada na zimę, albo nie. Patrzę na skoki Klimka i nie widzę, by ta jedna jaskółka miała uczynić jakąś wiosnę. Bardzo chciałbym się mylić. Klimek, może się tak wkurzysz na to moje gadanie i sprawisz w Engelbergu, żeby mi się głupio zrobiło, co? Najlepszą niedzielną wiadomością dla polskiej drużyny jest chyba to, że Piotrek tym razem odtańczył na zeskoku lambadę bez figur horyzontalnych. Zresztą - lambadę? Mi to bardziej kazaczoka przypominało...

Smok powrócił na swój tron i przez najbliższy tydzień będziemy się zastanawiać, czy to tylko taki wyskok, czy spóźniony początek powtórki z zeszłego sezonu. Ja bym oczywiście wolał, żeby to był wyskok. Tej zimy życzę sobie oglądać wyrównany wyścig kilku kandydatów aż do samego końca. Na przykład Japończyka, Austriaka, Norwega i Polaka. Niemca nie tyle sobie nie życzę, co jakoś tego nie widzę. Nawet odkładając na bok loteryjne warunki widać już wyraźnie, że formy na początku sezonu po zachodniej stronie Odry nie ma. Nie łudzę się, że taki stan rzeczy potrwa długo. Ale Geiger to nie jest moim skromnym zdaniem materiał na zwycięzcę Pucharu Świata. Choć zapewne będzie w tym sezonie najmocniejszym Niemcem i może skończyć zimę w pierwszej piątce. Puchar Narodów też w tej chwili wygląda dość mgliście. Austriacy i Norwedzy (tak! ta forma też jest poprawna!) są za mocni. Myślę, że to pomiędzy tymi dwoma drużynami rozegra się walka o to trofeum. A jeśli Smok nam się za bardzo nie rozzuchwali, możemy skutecznie powalczyć z Japonią o trzecie miejsce. Tym bardziej, że na Letalnicy odbedą się tej zimy Mistrzostwa Świata w Lotach, a nie finał Pucharu Świata. Więc Słoweńcy mają pod górkę. 

Smok odebrał plastron lidera Danielowi-André Tande. Norweg musiał go oddać po czterech konkursach i trzech tygodniach. Szkoda, że w tak smutnych okolicznościach. Byłoby i sprawiedliwiej i ciekawej, gdyby kwestie takie, jak utrata żółtego plastronu, odbywały się w czysto sportowych warunkach. A tu chwila nieuwagi przedskoczka i narta uderzająca w kostkę przekreśla plany lidera PŚ. Przynajmniej na weekend w Klingenthal. Kiedy wreszcie Daniel-André Tande wyczerpie limit pecha? Inna sprawa, że Norweg wciąż ma też sporo szczęscia. Bo jego gimnastyka na belce wciąż pozostaje nieukarana. 

Nie zsiada z emocjonalnego rollercoastera Markeng. Niestety - podobnie jak w przypadku Tandego - z Klingenthal zabiera złe wspomnienia. Niedzielny upadek, niespecjalnie przyjemny sam w sobie - może być też brzemienny w skutki. Do momentu gdy wystukuję te słowa, dokładna diagnoza do mnie nie dotarła, ale zaraz po zawodach norweski sztab wyraził obawy, że młody skoczek może już tej zimy nie wrócić na skocznię. Miejmy nadzieję, że te czarne prognozy się nie sprawdzą. Również dlatego, że Markeng dodaje latającemu cyrkowi mnóstwo kolorytu.

Zostańmy jeszcze przez chwilę przy Norwegach. Marius Lindvik, mistrz świata juniorów sprzed dwóch lat zaliczył właśnie swoje pierwsze podium PŚ. Że nie ostatnie - jestem tego dziwnie pewien. Ten też siedzi na rollercoasterze. Wisła - obiecujące dwunaste miejsce. Potem dyskwalifikacja w Ruce. W Niżnym Tagile w sobotę znów druga dziesiątka a w niedzielę brak awansu do finału. I teraz w Klingenthal pierwsze podium. W zeszłych sezonach w Pucharze Świata Lindvik skakał jak typowy utalentowany junior. Kilka rozczarowujących występów i pojedynczy wyskok na dobrą pozycję. Tej zimy wreszcie Alexander Stöckl uznał, że Marius jest na tyle dojrzały, że można włączyć go do podstawowego składu i zaufać od początku sezonu. I młody póki co daje radę. 

Czołówka PŚ 15.12.2019
Lp zawodnik kraj pkt strata1 strata2
1 Ryōyū Kobayashi Japonia 290 0 0
2 Stefan Kraft Austria 276 14 14
3 Daniel-Andre Tande Norwegia 273 17 3
4 Karl Geiger Niemcy 237 53 36
5 Philipp Aschenwald Austria 214 76 23
6 Anže Lanišek Słowenia 181 109 33
7 Yukiya Satō Japonia 178 112 3
8 Kamil Stoch Polska 146 144 32
9 Dawid Kubacki Polska 135 155 11
10 Peter Prevc Słowenia 115 175 20

W czubie tabelki na razie olbrzymi ścisk. Kraft traci do lidera zaledwie 14 punktów, a Tande tylko 17. Do Engelbergu Norweg zapewne wykuruje kostkę i będzie w stanie walczyć na miarę swoich możliwości. Zresztą pomiędzy kolejnymi miejscami też nie ma zbyt dużych różnic. Póki co, walka o Kryształową Kulę jest bardzo wyrównana, na co ma też na pewno wpływ wiatr. Rok temu po pięciu indywidualnych konkursach Smok miał już 420 punktów. Nad drugim wtedy Piotrem Żyłą miał przewagę mniej więcej taką, jak ma obecnie nad ósmym Kamilem Stochem. A nad dziesiątym wtedy Zajcem miał 276 punktów, podczas gdy nad dziś dziesiątym - Prevcem - ma 175.

Poczet Zwycięzców 15.12.2019
Lp zawodnik kraj liczba wPŚ
1 Daniel Andre Tande Norwegia 2 3
2 Ryōyū Kobayashi Japonia 1 1
3 Stefan Kraft Austria 1 2
4 Yukiya Satō Japonia 1 7

Na prowadzeniu wciąż Tande. Ciekawe, jak długo.

Poczet Podiumowiczów 15.12.2019
Lp zawodnik kraj 1 2 3 suma wPŚ
1 Daniel-Andre Tande Norwegia 2 0 0 2 3
2 Stefan Kraft Austria 1 1 0 2 2
3 Ryōyū Kobayashi Japonia 1 0 1 2 1
4 Yukiya Satō Japonia 1 0 0 1 7
5 Philipp Aschenwald Austria 0 1 1 2 5
6 Anže Lanišek Słowenia 0 1 1 2 6
7 Karl Geiger Niemcy 0 1 0 1 4
8 Killian Peier Szwajcaria 0 1 0 1 11
9 Kamil Stoch Polska 0 0 1 1 8
10 Marius Lindvik Norwegia 0 0 1 1 12

Jak do tej pory, na podium konkursów indywidualnych stawali dwaj Norwegowie, dwaj Austriacy, dwaj Japończycy, Słoweniec, Niemiec, Szwajcar i Polak. 

Polacy 15.12.2019
Lp zawodnik pkt wPŚ kadra
1 Kamil Stoch 146 8 A
2 Dawid Kubacki 135 9 A
3 Piotr Żyła 56 22 A
4 Maciej Kot 30 31 A
5 Jakub Wolny 22 34 A
6 Stefan Hula 15 36 A
7 Klemens Murańka 4 42 B

Witamy w tabelce Klimka i zachęcamy do dalszego punktowania.

Bracia 15.12.2019
Lp Bracia kraj pkt.
1 Kobayashi Japonia 337
2 Prevc Słowenia 148
3 Huber Austria 81

Się Japończycy odsadzili...

Plastikowa Kulka 15.12.2019
Lp zawodnik kraj liczba wPŚ
1 Maciej Kot Polska 6,3 31
2 Moritz Baer Niemcy 5 34
3 Marcus Eisenbichler Niemcy 5 33
4 Constantin Schmid Niemcy 5 23
5 Daiki Itō Japonia 5 20
6 Thoma Aasen Markeng Norwegia 3,1 19

Maciek Kot nam się pojawił w tabelce i od razu wyszedł na czoło a to z racji punktowej premii. A premia z racji tego, że do awansu do finałowej serii zabrakło mu 0,1 punktu. I wiem, że FIS w protokole umieścił na 31. miejscu Markenga, a nie Kota, ale umówmy się - to trochę jednak niepoważne z ich strony. Markeng dostaje tylko 3,1 pkt. (też premia) bo nie miał w pierwszej serii 31. noty, ale za to zakwalifikował się do drugiej serii a jednak nie zdobył punktów do klasyfikacji PŚ.

Przypominam zasady dotyczące Plastikowej Kulki.

1. W klasyfikacji generalnej Plastikowej Kulki zostanie ujęty każdy skoczek, który:

a. zajmie 31. w konkursie

b. zajmie trzy razy z rzędu miesjce 32. w konkursie

c. zajmie trzy razy z rzędu miejsce 51. w kwalifikacjach (41. w przypadku lotów)

2. Od tego momentu skoczek który spełnił warunki będzie otrzymywał:

5 punktów za miejsce 31. w konkursie (wliczając to, którym spełnił warunek)

2 punkty za miejsce 51. w kwalifikacjach (41. w lotach; wliczając te, którymi spełnił warunek)

1 punkt za miejsce 32. w konkursie (wliczając te, którymi spełnił warunek)

3. Punkty będą naliczone również wstecz, a więc za wszystkie miejsca 31. i 32. w konkursie oraz 51. w kwalifikacjach (41. w lotach) które odbyły się zanim skoczek spełnił warunek

4. W przypadku awansu do drugiej serii 31 skoczków, za zajęcie 31. miejsca będzie przyznawano dodatkowo premia o wysokości 3,1 punktu. 

5. W przypadku, gdy strata do 30. miejsca wynosić będzie 0,1 pkt. zawodnikowi zajmującemu miejsce 31. przyznana zostanie premia o wysokości 1,3 punktu.

Na zakończenie sezonu o zwycięstwie będzie decydowała liczba punktów a w wypadku równej liczby punktów niższe miejsce w klasyfikacji generalnej PŚ.

Cytat zupełnie na temat: "Yukiya Satō, czyli najniżej pochylający się na zeskoku skoczek, (...) a on jest po prostu tak niziutki, że jak się pochyli, to go nie widać"

Igor Błachut

Cytat zupełnie nie na temat: "Życie ludzkie jest ważniejsze, niż czyjeś małe interesy"

No i to by było na tyle z Klingenthal. Za tydzień kończymy pierwszy period Pucharu Świata w tradycyjnie bożonarodzeniowym już Engelbergu. Oby choć ostatni przystanek w tym pierwszym rozdziale nie przebiegał pod dyktando Eola. Ale to jeszcze nie jest pewne. A co jest pewne? Tylko dwie rzeczy: Po pierwsze - realizator będzie nam serwował ujęcia z kamery poprzez serduszko wycięte w drewnianym aniołku. Po drugie - ktokolwiek pokaże się tam z dobrej strony - będzie typowany jako kandydat do zwycięstwa w Turnieju Czterech Skoczni. Tak to już jest w Engelbergu. A ja łączę się w nadziei z Kamilem Stochem, że w Engelbergu nasz mistrz zacznie wreszcie sezon, bo do tej pory to było takie podskakiwanie. 

***

Felieton jest z założenia tekstem subiektywnym i wyraża osobistą opinię autora, nie stanowiąc oficjalnego stanowiska redakcji. Przed przeczytaniem tekstu zapoznaj się z treścią oświadczenia dołączonego do artykułu, bądź skonsultuj się ze słownikiem i satyrykiem, gdyż teksty z cyklu "Okiem Samozwańczego Autorytetu" stosowane bez poczucia humoru zagrażają Twojemu życiu lub zdrowiu. Podmiot odpowiedzialny - Marcin Hetnał, skijumping.pl. Przeciwwskazania - nadwrażliwość na stosowanie językowych ozdobników i żartowanie sobie z innych lub siebie. Nieumiejętność odczytywania ironii. Nadkwasota. Zrzędliwość. Złośliwość. Przewlekłe ponuractwo. Funkcjonalny i wtórny analfabetyzm. Działania niepożądane: głupie komentarze i wytykanie literówek. Działania pożądane - mądre komentarze, wytykanie błędów merytorycznych i podawanie ciekawostek zainspirowanych tekstem. Kamil Stoch ostrzega - nie czytanie felietonów Samozwańczego Autorytetu grozi poważnymi brakami wiedzy powszechnej jak i szczegółowej o skokach.

P.S. Kochani, nie karmijcie mi tu trolli. Ja też się będę starał.