Niegroźne skutki upadku Deschwandena
O dużym pechu mogą mówić dwaj Gregorowie - Schlierenzauer i Deschewanden. Pierwszy z nich upadł na Okurayamie podczas czwartkowego treningu, natomiast drugi z tego grona nie ustał swojej kwalifikacyjnej próby w piątek. Podobnie jak Austriak, Szwajcar może mówić o dużym szczęściu i braku poważniejszych obrażeń.
- Wszystko w porządku. Czuję się dobrze, choć nie mam pojęcia, jak mogło do tego dojść... - mówił zdezorientowany 28-latek po opuszczeniu zeskoku Okurayamy. Pomimo wywrotki przy lądowaniu, Deschwanden zdołał awansować do sobotniego konkursu indywidualnego, w którym upatruje szans na poprawę.
- Cóż, może jutro będzie lepiej. Może potrzebuję więcej kawy <śmiech>... Ile skoczyłem? - żartował i zastanawiał się olimpijczyk z Soczi oraz Pjongczangu. Jego wynik to 116,5 metra, co przy obniżonych notach za styl dało mu 46. miejsce.
- Miałem sporo szczęścia, że nie uderzyłem mocniej o zeskok tyłem głowy - zaznaczał członek SC Horw.
Szwajcar udanie rozpoczął pobyt w Japonii, zajmując 7. i 28. miejsce w seriach treningowych. Takie próby dają nadzieję podopiecznemu trenera Ronny'ego Hornschuha na kolejne pucharowe punkty tej zimy. Dotąd Deschwanden sięgnął po nie jedynie przed własną publicznością w Engelbergu, gdzie w niedzielnych zawodach zamknął drugą dziesiątkę.
O czwartkowym upadku Gregora Schlierenzauera informowaliśmy >>>TUTAJ<<<.
Korespondencja z Sapporo, Dominik Formela