Najlepszy polski debiutant w PŚ - ciekawostki z kariery Piotra Żyły
Nieprzewidywalny i nieobliczalny. Piotr Żyła. W sobotnim konkursie niespodziewanie to on dostarczył nam największych emocji i ogromu satysfakcji. Trudno dziś, po opublikowania setek lub tysięcy artykułów i wywiadów z Żyłą w roli głównej, na temat naszego znakomitego skoczka napisać jeszcze coś odkrywczego. Mimo to po spektakularnym sobotnim sukcesie, spróbujemy przywołać kilka mniej znanych lub nieco zapomnianych wątków z jego trudnej bądź co bądź kariery.
Najlepszy debiutant
Zbigniew Malik i Piotr Żyła. To najlepsi polscy debiutanci w historii Pucharu Świata. Obaj swoją pierwszą konfrontację ze światową elitą zakończyli na 19 miejscu. Oczywiście bierzemy tu pod uwagę tylko zawodników, którzy nie przepadali wcześniej w kwalifikacjach. Malik 19 lokatę zajął podczas pierwszego sezonu Pucharu Świata, 1979/80 w Zakopanem. Zawody pod Giewontem były jednak dość słabo obsadzone, stąd wyczyn Piotra Żyły należy stawiać wyżej. Jak doszło do owego debiutu? W dniach 13-15 stycznia 2006 roku zawodnik wiślanin wziął udział w trzech konkursach Pucharu Kontynentalnego w Sapporo. Zajął w nich kolejno 26, 27 i 28 miejsce. Sztab szkoleniowy podjął decyzję, że w rozgrywanych tydzień później zawodach Pucharu Świata polska kadra wystąpi w tym samym składzie. Żyła wykorzystał handicap w postaci wcześniejszego zaznajomienia się z obiektem i dużo dłuższego, w porównaniu do wielu rywali, czasu na aklimatyzację. Na Okurayamie zajął 19 i 20 pozycję. Warto jeszcze dodać, że jego pucharowa premiera mogła wypaść znacznie bardziej okazale, bowiem po pierwszej serii odważny debiutant zajmował bardzo wysoką, ósmą lokatę! Dwa tygodnie później, w Villach, Żyła wygrał swój pierwszy konkurs Pucharu Kontynentalnego wyprzedzając o pół punktu Krystiana Długopolskiego, Norwega Mortena Solema i Białorusina Maksima Anisimowa eq-aequo sklasyfikowanych na drugim miejscu.
Zwycięzca mistrzostw Słowacji
Na pierwszy triumf w mistrzostwach Polski Żyła czekał do 2014 roku. Wówczas to w grudniu na skoczni imienia Adama Małysza w Wiśle zdobył złoty medal, choć zaznaczyć trzeba, że sukces odniósł pod nieobecność kontuzjowanego Kamila Stocha. Dziś ma swoim dorobku dwa zimowe mistrzostwa, dodajmy jeszcze, że dwukrotnie triumfował także latem, w tym w październiku minionego roku, gdzie wygrał w Szczyrku pomimo upadku na 111 metrze. Mistrzostwa kraju wygrał jednak już sześć lat przed swoim pierwszym triumfem w polskim czempionacie. Słowacy, gdy dysponowali jeszcze czynnymi zawodnikami w wieku seniorskim zwykle pod koniec marca, już po zakończeniu sezonu Pucharze Świata, organizowali zmagania o tytuł mistrza swojego kraju. 30 marca 2008 roku na skoczni normalnej w Szczyrbskim Jeziorze główne role odgrywali zaproszeni do udziału w zawodach Polacy. Wygrał Piotr Żyła, o pół punktu wyprzedzając Wojciecha Skupnia. Trzeci był Rafał Śliż, a najlepszy z miejscowych, Martin Mesik, któremu oficjalnie przyznano tytuł mistrza Słowacji, zajął czwarte miejsce. I jeszcze mała dygresja. Dwa lata później do udziału w mistrzostwach Słowacji rozgrywanych pod koniec marca 2010 roku w Kralikach zaproszono Austriaków. Wygrał 16-letni zupełnie nikomu nieznany zawodnik, a swojego największego rywala pokonał o prawie 30 punktów. Był nim Stefan Kraft, ktróry w ciągu ostatniego weekendu na Kulm podzielił się zwycięstwami z Piotrem Żyłą. Słowacki triumf był jego pierwszym międzynarodowym zwycięstwem w zawodach dla seniorów.
Niedoszły "Uniwersjadowicz"
W latach 2007-2010 na światowych skoczniach Żyła praktycznie nie istniał. Po nieudanym sezonie 2009/10 został pominięty przy nominacjach do kadr na kolejny sezon. Wrócił wówczas do swojego pierwszego trenera, Jana Szturca i ciężką mozolną pracą próbował odbić się od dna. Treningi z doświadczonym szkoleniowcem przyniosły efekty. Jeszcze przed sezonem wygrał cykl konkursów o Puchar Jesieni. W sezon 2010/11 wszedł jako uczestnik zawodów Pucharu Kontynentalnego. Dość regularnie zdobywał w nich punkty, za co w nagrodę miał pojechać na Uniwersjadę do Erzurum. Był już w oficjalnie zatwierdzonej kadrze na wyjazd do Turcji, gdzie z powodzeniem mógłby walczyć o złote medale, bowiem Słoweniec Matej Dobovsek, który zdominował tureckie zmagania, był zawodnikiem w absolutnym zasięgu wiślanina. Dość powiedzieć, że w swojej karierze nigdy nie wystąpił nawet w konkursie Pucharu Świata. Co się jednak wydarzyło, że Żyła nie wsiadł do samolotu lecącego nad Bosfor? W Sapporo i Zakopanem zdobył pierwsze po dwóch latach punkty Pucharu Świata. Łukasz Kruczek w trybie awaryjnym wycofał go z udziału w zmaganiach studentów i dokoptował do składu na FIS Team Tour. Medale Uniwersjady przeszły więc Żyle koło nosa, ale nie miał powodów, by specjalnie nad tym faktem rozpaczać. W Willingen razem z Adamem Małyszem, Kamilem Stochem i Stefanem Hulą wywalczył dla Polski trzecie miejsce w konkursie drużynowym. Była to wówczas dopiero trzecia polska lokata na podium w zawodach z cyklu Pucharu Świata. Dziś Piotr Żyła ma w swoim dorobku 20 drużynowych miejsc na podium i w tym zestawieniu wśród polskich skoczków ustępuje tylko Kamilowi Stochowi (26).
Z dużej chmury mały deszcz
Za sprawą bardzo udanej końcówki sezonu 2012/13 oraz swoich barwnych wypowiedzi Piotr Żyła do kolejnej zimy przystępował z pozycji absolutnej sportowo-medialnej gwiazdy. Wejście w sezon wskazywało na to, że oto nadchodzi nowy król światowych skoczni. Inauguracja odbywała się wówczas po raz pierwszy w Klingenthal. Żyła w piątek wygrał wszystko, co było do wygrania - dwie serie treningowe i kwalifikacje. Loteryjny wygrany przez Krzysztofa Bieguna konkurs indywidualny ukończył na piątej pozycji, co wywołało widoczny u niego wyraźny niedosyt. Jak się jednak później okazało, był to jego najlepszy rezultat w całym sezonie. Skoczek wyraźnie nie poradził sobie z niewiarygodną eskalacją swojej popularności, co bardzo wyraźnie odbiło się na osiąganych przez niego wynikach. Kilkakrotnie zdarzało mu się odpadać w kwalifikacjach, a i olimpijski debiut pozostawił za sobą duże rozczarowanie. Indywidualnie nie był w stanie wywalczyć miejsca w finałowej trzydziestce, nie pomógł też drużynie w walce o podium w zawodach zespołowych. Po sezonie Piotrowi Żyle podczas jednego z wywiadów palcem pogroził nawet Apoloniusz Tajner, sugerując, że jeśli ten nie skupi się wystarczająco na skokach, może mieć w przyszłości problemy z utrzymaniem się w strukturach kadr narodowych.
Ex-aequo
Piotr Żyła jest specjalistą od nietypowych przypadków. Jako jedyny skoczek ma w swoim dorobku zwycięstwo ex-aequo wywalczone w zawodach elity zarówno zimą jak i latem. W 2013 roku triumfował na Holmenkollen wspólnie z Gregorem Schlierenzauerem. W 2018 roku stał się beneficjentem doskonałego przygotowania polskiej kadry na pierwszą część Letniego Grand Prix. W Einsiedeln triumfował razem z Kamilem Stochem, dzięki czemu podopieczni Stefana Horngachera dokonali niebywałej sztuki. W pierwszych czterech konkursach letniego cyklu odnieśli... pięć zwycięstw. We wspomnianym Einsiedeln w czołowej piątce znalazła się czwórka biało-czerwonym, a marzenia o polskim podium przekreślił późniejszy król lata, Jewgienij Klimow. I jeszcze jedna ciekawostka, po minionym weekendzie na koncie Piotra Żyły figuruje 12 podiów Pucharu Świata i tyleż samo Letniego Grand Prix.
Siostra skoczkini
Wydawałoby się, że temat Piotra Żyły jest już medialnie wyczerpany i przegadany, jednak mało znany pozostaje fakt, że na nartach próbowała skakać również jego starsza o trzy lata siostra, Dorota. Jej fascynacja skokami przypadła jednak na trudny moment. Moment, w którym polskie skoki pań nie zaczęły jeszcze nawet raczkować. W bazie danych z wynikami konkursu skoków zachowały się rezultaty zmagań z cyklu Nadzieje Beskidzkie rozegranego w Szczyrku w 2001 roku. Dorota Żyła, z racji braku kategorii kobiet, została dopuszczona do rywalizacji chłopców z roczników 1990-91. W gronie siedmiu uczestników rywalizacji zajęła czwarte miejsce. Z racji braku perspektyw w skokach szybko przerzuciła się na snowboard, który stał się jej życiową pasją. Miała jednak pecha do kontuzji, przez co kariery nie zrobiła.