Stoch o kłopotach na zeskoku: Nie zapomniałem jak się ląduje
Trzech polskich skoczków zameldowało się w czołowej "10" pierwszych w historii zawodów rangi Pucharu Świata w Rumunii. Najwyżej spośród naszych rodaków znalazł się Kamil Stoch, który miał do siebie pretensje spowodowane nieudanym lądowaniem w pierwszej serii konkursowej, co przypomniało czwartkowe problemy w kwalifikacjach.
- Jestem tak zły na siebie, że trudno mi się wysłowić - mówił tuż po konkursie 32-latek. - Przez kilka dni nie zapomniałem jak się ląduje. Chyba zbyt pięknie chcę tutaj wszystko zrobić i skutkuje to błędami - dodaje Stoch.
- W drugiej serii starałem się skoczyć normalnie. Wiedziałem, że na progu wszystko działa, ale zbyt długo czekam z lądowaniem, bądź za bardzo chcę je dopieścić i może dlatego nie wychodzi? W finale postawiłem na luz. A jak wyjdzie, tak wyjdzie... Jak widać, automatyzm działa tutaj najlepiej.
- Inaczej byłoby, gdybym w drugiej serii jechał po udanym lądowaniu w pierwszej. Na finał szedłbym z innym nastawieniem, bez konieczności gonienia. Skakałbym normalnie. Drugi skok konkursowy nie był może czysty na progu, ale skoki były bardzo dobre.
Tegoroczny pobyt w Rasnovie wygląda dla Stocha zdecydowanie lepiej w tabeli niż latem 2018 roku. Co było kluczem do zmiany? - Skaczę inaczej niż latem. Kto obserwuje mnie latem, a zimą, wówczas widzi różnicę. Latem dopracowuję poszczególne elementy i szukam pewnych rozwiązań, a zimą skupiam się na tym, co już mam wypracowane. Teraz jestem na innym poziomie i łatwiej przystosować mi się do obiektu.
Korespondencja z Rasnova, Dominik Formela