Stoeckl wspiera skoczkinie w walce o loty narciarskie
- Nie mam wątpliwości, że 15-20 dziewczyn jest na to gotowych. Można mówić o brakach fizycznych względem mężczyzn, ale na skoczniach do lotów siła nie ma to takiego znaczenia. Ważniejsza jest technika lotu - uważa Alexander Stoeckl, który stoi murem za Maren Lundby i resztą zawodniczek. Mistrzyni olimpijska stara się o dopuszczenie skoczkiń do występów na największych obiektach świata, co spotykana się z negatywną oceną przedstawicieli Międzynarodowej Federacji Narciarskiej (FIS).
Tej wiosny Norweski Związek Narciarski wyszedł do FIS z inicjatywą zorganizowania w 2021 roku finału Raw Air w Vikersund nie tylko w przypadku mężczyzn, ale również kobiet, które do tej pory kończyły rywalizację w Trondheim. W debacie środowisko skoczkiń reprezentuje Maren Lundby, która w mocnym tonie wypowiedziała się pod koniec kwietnia na temat reakcji działaczy FIS na pomysł lotów narciarskich w wykonaniu pań.
- To dyskryminacja. Słyszę argumenty tak głupie, że nie można ich traktować poważnie. To zła sytuacja, kiedy tak niekompetentni ludzie podejmują tak ważne decyzje. Jestem w kontakcie z innymi zawodniczkami i wiele z nich czeka na zielone światło - grzmiała 25-letnia zdobywczyni trzech Kryształowych Kul z rzędu.
Niezrozumienia wobec odrzucenia wniosku nie kryje Alexander Stoeckl, trener norweskiej reprezentacji mężczyzn i mieszkaniec tego kraju. - Niektóre z zawodniczek mają co najmniej tak dobre umiejętności lotnicze, co skoczkowie - uważa Austriak. - Nie mam wątpliwości, że 15-20 dziewczyn jest na to gotowych. Można mówić o brakach fizycznych względem mężczyzn, ale na skoczniach do lotów siła nie ma to takiego znaczenia. Ważniejsza jest technika lotu - dodaje 46-latek w rozmowie z dagbladet.no.
Przedstawiciele FIS swoją niechęć do zezwolenia na kobiece loty narciarskie argumentują zbyt dużym niebezpieczeństwem na tym etapie rozwoju dyscypliny. - Dla mnie jest to trochę niezrozumiałe podejście. Rozumiem rozczarowanie Maren, to wielka sportsmenka i motor napędowy tej dyscypliny. Poza tym, nikt nie trenuje na co dzień na obiektach do lotów, gdzie prędkość jest większa, a to zawsze niesie większe niebezpieczeństwo.
- Ważne, aby wywierać presję na międzynarodowych działaczach poprzez przedstawianie obiektywnych argumentów. Rozwój kobiecych skoków nabiera tempa. Wiedza z męskich skoków została przeniesiona do damskich reprezentacji, o czym świadczą transfery wielu trenerów z jednego środowiska do drugiego. Przynieśli doświadczenie, do którego dostosowano program treningowy i techniczne aspekty szkolenia - dodaje Stoeckl.