Radelj kończy współpracę z chińską federacją. "Oni nie rozumieją tego sportu"
Przed dwoma tygodniami fińskie media poinformowały o przejęciu przez Janiego Klingę chińskiej reprezentacji skoczków narciarskich. Trener z Kraju Tysiąca Jezior zastąpił na tym stanowisku duet Jure Radelj (Słowenia) i Jane Vaeaetaeinen (Finlandia). Ten drugi znalazł już nowe zajęcie, został trenerem kadry zawodników ze swojego kraju, Radelj póki co szuka nowego zajęcia i czeka na oferty, licząc, że pozostanie przy skokach. Nam opowiedział o kulisach rozstania z drużyną Państwa Środka.
Radelj pracę w Azji rozpoczął latem 2018 roku. Chińscy decydenci poza planami utworzenia w Europie grup szkoleniowych rozpoczynających naukę skakania od zera pod kątem zimowych igrzysk w 2022 roku, zdecydowali zainwestować również w zawodników, którzy mieli już jakieś doświadczenie na skoczni. Ekipa była mieszanką rutyny z młodością, najstarszym członkiem zespołu został urodzony w 1984 roku Yang Guang, uczestnik igrzysk olimpijskich w Turynie, który miał zamiar po 16 latach powrócić na olimpijskie areny. Radelj w przeszłości pracował ze skoczkami z Korei Południowej, znał więc mentalność Azjatów i tamtejsze realia, wydawał się zatem odpowiednim kandydatem na to stanowisko. Postęp chińskiej kadry nie był jednak znaczący.
- Tak, mogę potwierdzić, że przestałem być trenerem chińskiej reprezentacji - mówi Radelj. - Tę przygodę będę wspominał jako cenne doświadczenie i możliwość poznania ciekawych sportowców. Niestety nie mogłem zrealizować moich założeń, zbudować systemu, który planowałem. Tamtejsi działacze nie rozumieją tego sportu i jego zasad. Nie uważam, żeby był to czas stracony dla którejś ze stron, pięciu moich podopiecznych zdobyło punkty w zawodach FIS Cup. Były widoki na to, by regularnie startować w Pucharze Kontynentalnym. Nie miałem jednak swobody w działaniu, nie dano mi możliwości stworzenia fundamentów pod dobrze funkcjonujący system. Mogę powiedzieć wprost - oni nie mają pojęcia na temat zasada funkcjonowania systemu skoków narciarskich, a jednocześnie odrzucają sugestie, które mogłyby usprawnić jego działanie. To właśnie powód, dla którego zakończyła się ta współpraca.
Radelj nie daje dużych szans swoim byłym podopiecznym podczas domowych igrzysk. Nie chciał się też pokusić o określenie możliwości młodych zawodników trenowanych przez Kojonkoskiego. - Zostało niewiele czasu. W tak krótkim okresie nie da się stworzyć zawodnika zdolnego do konkurowania z najlepszymi. Co do Miki Kojonkoskiego powiem tylko tyle, że wykonuje ze swoimi skoczkami bardzo dobrą pracę.
Przypomnijmy, że z prowadzenia żeńskiej kadry Chin zrezygnował niedawno Heinz Kuttin, który prowadził potem negocjacje z polską i francuską federacją, nadal jednak oficjalnie pozostaje bez zatrudnienia. Projekt Miki Kojonkoskiego został czasowo przerwany z uwagi na pandemię koronawirusa, podobnie jak prowadzone przez Primoża Peterkę w Słowenii szkolenie młodych chińskich dziewcząt. Projekt norweski nadzorowany przez Kjetila Standbraatena został rozwiązany jesienią ubiegłego roku z uwagi na niezadowalający progres poczyniony przez zawodników.