Niepokój Wellingera przed nowym sezonem
Statystyki pokazują, że pandemia koronawirusa nie daje za wygraną i nigdzie się nie wybiera. W związku z tym należy oczekiwać, że w sezonie 2020/21 organizatorów i uczestników zawodów najwyższej rangi czeka cała masa niesztampowych wyzwań. Wizja rywalizacji w takich warunkach budzi niepokój u Andreasa Wellingera, który wraca do pełni zdrowia po kontuzji odniesionej kilka miesięcy temu.
Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, zbliżająca się zima będzie obfitować w wydarzenia najwyższej rangi. Jedną z kluczowych imprez mają być mistrzostwa świata w narciarstwie klasycznym w Oberstdorfie. Mimo że dla Andreasa Wellingera oznacza to sposobność rywalizacji na domowych obiektach, mistrz olimpijski z Pjongczangu jest daleki od choćby stonowanej dozy optymizmu. – Teoretycznie czeka nas naprawdę fajny sezon. Obawiam się jednak, że w praktyce będzie to wyglądało zgoła odmiennie – stwierdził skoczek z Ruhpolding na łamach eurosport.de.
Oprócz perspektywy specyficznego sezonu Wellinger ma na swojej głowie rehabilitację. Jest to konsekwencja złamania obojczyka w pierwszych tygodniach 2020 roku podczas wakacji w Australii. Jakie refleksje towarzyszą 24-latkowi, gdy dziś myśli o tamtym okresie? – Odniosłem uraz w naprawdę głupich okolicznościach.
Szczęściem w nieszczęściu dla Wellingera były więc zmiany w harmonogramie przygotowań, które stanowią pokłosie pandemii. – Z powodu koronawirusa i tak nie mogłem zbyt wiele zrobić – przyznaje podwójny wicemistrz świata z 2017 roku.
W związku z zaistniałą sytuacją, Wellinger starał się mądrze spożytkować czas. Jak sam przyznaje, niezwykle wartościowy okazał się dla niego pobyt w ośrodku rehabilitacyjnym w Thalgau. – Prawdopodobnie nie ma takiego drugiego w Europie. Nauczyłem się tu naprawdę wielu rzeczy, które w przyszłości pomogą mi wyeliminować wcześniej popełniane błędy – zdradził triumfator Letniego Grand Prix sprzed siedmiu lat.
Jednocześnie oprócz aspektów skoncentrowanych na płaszczyźnie umysłowej fachowcy z Thalgau zadbali o odpowiednią odbudowę złamanego obojczyka. Pacjent w osobie Wellingera zdaje się usatysfakcjonowany uzyskanym efektem. – Nie sądziłem, że sprawy będą układać się tak dobrze – nie ukrywał urodzony w 1995 roku zawodnik.
Te słowa napawają optymizmem wszystkich sympatyków Niemca w kontekście jego walki o powrót do trzonu reprezentacji Niemiec. Zapytany o tę kwestię Wellinger nie omieszkał podkreślić, że nikt ze sztabu naszych zachodnich sąsiadów, na czele ze Stefanem Horngacherem, nie otworzy przed nim drzwi tylko ze względu na jego dotychczasowe osiągnięcia. – Moim pierwszym zadaniem jest znaleźć się w gronie tych, którzy będą brani pod uwagę przez trenerów – zakończył trzykrotny zwycięzca zawodów Pucharu Świata.