Joanna Szwab: "Brakuje możliwości sprawdzenia się w zawodach"
Joanna Szwab, pomimo problemów podczas przedkonkursowych treningów, zajęła 21. miejsce podczas jedynych tegorocznych zawodów rangi Grand Prix kobiet. Polka sięgnęła tym samym po pierwsze punkty tego cyklu w karierze, korzystając ze słabej obsady spowodowanej trwającą pandemią.
Weekend w Czechach zaczął się dla Szwab bardzo słabo. Zawodniczka tylko w jednej spośród trzech prób treningowych przekroczyła granicę 60. metra. na 106-metrowym obiekcie we Frensztacie pod Radhoszczem. - W piątek miałam problemy z pozycją najazdową. Próbowałam różnych sposobów, natomiast nie miałam pomysłu na pokonanie tej przeszkody. Tego dnia nic nie działało. Traciłam 3 km/h na progu do najlepszych, więc nie było szans na dalekie skoki - twierdzi podopieczna trenera Łukasza Kruczka.
Sytuacja uległa poprawie w sobotę, kiedy najkrótszym skokiem Szwab był 70-metrowy lot w serii próbnej. W konkursie Polka uzyskała 74 oraz 74,5 metra. - W zawodach nie było szału, ale chociaż prędkość była lepsza. Okazało się, że narty obijały o zewnętrzną część torów i hamowały mnie, do tego jechałam wycofana. Istotny był też sposób ruszania z belki startowej. W tutejszych torach czułam się jak niegdyś w Wiśle-Łabajowie <śmiech>... Odczuwałam nierówności na najeździe oraz zeskoku - zauważa 23-latka.
Szwab otrzymała powołanie na zawody w Czechach, mimo nieudanej inauguracji letniego cyklu LOTOS Cup 2020. - Na zawodach LOTOS Cup w Szczyrku też był dramat. Tam nie chodziło jednak o same prędkości najazdowe, lecz o wyjście z progu, które było skierowane za bardzo do góry. Z tego powodu wytracałam prędkość w locie - tłumaczy mieszkanka Chochołowa.
Biało-Czerwone wznowiły zajęcia już na początku maja i od razu wzięły się do dalszej pracy. - Szybko wróciłyśmy na rozbieg, więc pandemia nie przeszkodziła nam odczuwalnie. Utrudnieniem jest brak zawodów i możliwości sprawdzenia się podczas rywalizacji - wskazuje skoczkini.
Korespondencja z Frensztatu pod Radhoszczem, Dominik Formela