Szef zawodów w Willingen: "Bez Pucharu Świata nasz związek mógłby zbankrutować"
Ewentualne odwołanie zawodów Pucharu Świata może spowodować efekt domina i pociągnąć za sobą nieodwracalne i dalekosiężne następstwa. Taką budzącą grozę wizję przedstawia Jurgen Hensel, odpowiedzialny za organizację zawodów Pucharu Świata w Willingen. Działaczowi z Hesji ponadto bardzo zależy na tym, by 30 i 31 stycznia na trybunach tamtej skoczni zasiedli kibice.
- Do 30 listopada powinniśmy mieć jasność, co do tego czy cały proces wpuszczenia kibiców na trybuny będzie w ogóle możliwy - informuje Hensel. - Następnie odbędzie się ostatnie spotkanie z gminą Waldeck-Frankenberg i wydziałem zdrowia, z którym jesteśmy w kontakcie od wczesnego lata. Mamy nadzieję, że w połowie grudnia będziemy mieli już pewność, czy kibice zostaną wpuszczeni na trybuny. Gdyby to się udało, bilety na zawody będą spersonalizowane. Wszyscy kibice będą musli okazać dowód osobisty lub paszport, w przeciwnym razie nie zostaną wpuszczeni. Bilety będą skanowane przy wejściu i wyjściu z danego sektora. Jeżeli więc ktoś uzyska później pozytywny wynik, będziemy w stanie zgłosić do wydziału zdrowia także dane osób, które były w tym samym sektorze. Na naszą korzyść działa też to, że 90 procent widzów będzie pochodziło z Willingen lub okolic.Spora część z nich dotrze na skocznię pieszo, więc odpada ryzyko związane z podróżowaniem komunikacją. Myślimy o liczbie 2500 kibiców - 1500 na trybunie głównej i 500 na wyższej partii trybun.
Co może się wydarzyć w przypadku ewentualnego odwołania zawodów? Sprawa jest bardzo poważna, bo w grę wchodzą ogromne pieniądze. - Jedziemy na tym samym wózku co Niemiecka Federacja Narciarska - tłumaczy prezes miejscowego klubu - Bez zawodów Pucharu Świata DSV nie ma wpływów z transmisji telewizyjnych. Może wtedy ogłosić upadłość. Sprawa wygląda tak: my robimy zawody, a potem dostajemy niewielki grant od związku. Obie strony wychodzą z tego z podbitym okiem, ale żadna nie zostaje znokautowana. Jest więc nadzieja, że w kolejnych latach uda się zniwelować ten deficyt. Gdyby DSV stał się niewypłacalny, stracilibyśmy zupełnie naszą imprezę. Musimy pamiętać też o tym, że gdy Tom Bartels (bardzo popularny niemiecki komentator-przyp. red.) przez dwie godziny relacjonuje na żywo zawody w Willingen to jest to nieoceniona reklama dla naszej społeczności.
Niezagrożone wydaje się też w tej chwili rozegranie zawodów Pucharu Kontynentalnego. Przypomnijmy, że w miejsce odwołanych zawodów Pucharu Kontynentalnego w Garmisch-Partenkirchen, zaplanowany na 5-7 lutego weekend w Willingen został poszerzony do liczby czterech konkursów. W piątek rozegrane zostaną pierwsze zawody, w sobotę rywalizacja nr 2 i 3, zaś w niedzielę czwarty, finałowy konkurs na Muehlenkopfschanze. - Nie możemy zaprzestać rozgrywania zawodów, bo nie pomoże to naszej dyscyplinie. Naszym szczęściem jest też to, że skoki to sport, który jest rozgrywany na świeżym powietrzu. Dyscypliny halowe mają dużo większy problem niż my - zakończył Hessel.
Zanim na Mühlenkopfschanze pojawią się najlepsi skoczkowie, w wigilię Bożego Narodzenia, pod skocznią ma zostać odprawiona msza święta. W ten sposób miejscowy proboszcz chce zminimalizować ryzyko zagrożenia zarażeniem się koronawirusem wśród wiernych, wychodząc z założenia, że na wolnej przestrzeni będzie bezpieczniej niż w murach świątyni. Ksiądz Christian Roehling jest wolontariuszem miejscowego klubu i pomaga w organizacji zawodów na skoczni.