Daniel Andre Tande bez poważnej kontuzji i błąd Alexandra Stoeckla
Pierwsza seria sobotniego konkursu w Ruce przyniosła nerwowe sytuacje związane z reprezentantami Norwegii. Najpierw groźnie wyglądający upadek zaliczył Daniel Andre Tande. Po chwili zdyskwalifikowany został Johann Andre Forfang. W przerwie zawodów napłynęły pierwsze komunikaty z obozu drużynowych mistrzów olimpijskich z Pjongczangu.
Skaczący z drugim numerem startowym Daniel Andre Tande zaliczył groźnie wyglądający upadek. Mistrz świata w lotach narciarskich próbował samodzielnie wstać, ale zaczął kuleć. Ekipa medyczna zaprowadziła go na noszach do pobliskiego ambulansu na badania. Pierwsze informacje są na szczęście optymistyczne.
- Zdenerwowałem się. Odczuwam ból, otrzymałem kolejny solidny cios od nart. Nie jest to nic poważnego, tylko siniaki. Miałem testowane więzadła i łąkotkę w karetce - mówi Daniel Andre Tande cytowany przez telewizję NRK.
- Myślę, że jutro wystartuję, jestem przyzwyczajony do bólu - dodaje ubiegłoroczny triumfator konkursu w Ruce.
Upadek Tandego wywołał zamieszanie z kolejnym reprezentantem Norwegii. Johann Andre Forfang został zdyskwalifikowany za oddanie swojej próby przed zapaleniem się zielonego światła. Za całą sytuację przeprosił trener Alexander Stoeckl.
- Dałem Forfangowi sygnał do startu przy zapalonym żółtym świetle, zbyt wiele działo się z Tande. Myślałem o jego badaniach. Nie mogłem się skupić. Mogę tylko przeprosić, popełniłem błąd - przyznaje austriacki szkoleniowiec.